post-title W gąszczu historii prawdziwych (1)

W gąszczu historii prawdziwych (1)

W gąszczu historii prawdziwych (1)

 BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKI 

Wszyscy wspominają. To jakiś obłęd“ – mówi Jerzy Gruza, dołącza do „obłąkanych“ i zaczyna wspominać. To lakoniczne konstatowanie Gruzy doskonale odzwierciedla popularność literatury wspomnieniowej w Polsce. Półki księgarń uginają się pod niezliczoną ilością wspomnień, pamiętników czy korespondencji.

Czytelnik zainteresowany tego typu literaturą nie może skarżyć się na brak możliwości wyboru. Wspominają kobiety i mężczyźni, aktorzy i reżyserzy, filmowcy i statyści, lwowianie i warszawianie, gwiazdy, których blask nie gaśnie, i gwiazdeczki jednego sezonu. Spróbujmy więc zorientować się chociaż trochę w owym gąszczu wspomnień.

Wśród literatury wspomnieniowej największą popularnością cieszą się historie rodzinne. Wystarczy przypomnieć, jak nie tak dawno wielką furorę w Polsce zrobiła książka W ogrodzie pamięci Joanny Olczak Roniker, wnuczki znanego wydawcy Jakuba Mortkowicza, przedstawicielki imponującej kulturalnymi dokonaniami zasymilowanej rodziny żydowskiej. W 2003 roku ukazała się inna saga rodzinna, która wywołała ogromne zainteresowanie czytelnicze.
Saga o tak niezwykłych ludziach,
jak przedstawiciele utalentowanego
rodu Słonimskich.

Pięknie wydana Saga rodu Słonimskich to gruby tom zawierający cztery teksty dziennikarskie o różnych przedstawicielach rodziny, drukowane w „Gazecie Wyborczej“, wplecione w bogatą opowieść biograficzną całego rodu, napisaną przez Janinę Kumaniecką.

Najobszerniej w tej książce prezentowana jest postać Antoniego Słonimskiego,
poety, ciętego i dowcipnego
autora Kronik tygodniowych, symbolu walki z komuną na słowa, gesty i postawy. Inni wybitni i utalentowani przedstawiciele rodu Słonimskich, o których w tej książce mowa, to sławny, ekscentryczny dyrygent i muzykolog Nicholas, profesor Piotr Słonimski, dyrektor paryskiego Centrum Genetyki Molekularnej, doktor honoris causa czterech światowej sławy uniwersytetów, który wytyczał drogi światowej terapii genowej.

Mowa też o pradziadzie rodu Abrahamie Sternie, prawowiernym Żydzie, który w jarmułce i chałacie stał się członkiem Towarzystwa Warszawskiego Przyjaciół Nauk, o jego zięciu Chaimie Zeligu Słonimskim, astronomie, elektroniku i człowieku pióra. Książka przybliża też sławnych Słonimskich mieszkających i działających w Rosji, np. Siergieja, kompozytora z Sankt Petersburga. Kobiety w tym rodzie nie dorównywały talentem męskim przedstawicielom; odgrywały bądź rolę aniołów opiekuńczych swych mężów, bądź potworów i megier.

W połowie 2004 roku ukazała się saga rodzinna rozgałęzionej, słynnej rodziny Toeplitzów, rodziny, która weszła do polskiej historii obok takich prominentnych rodów żydowskich jak Bergsonowie, Kronenbergowie, Olgelbrandowie czy Wawelbergowie. Książka Rodzina Toeplitzów została napisana przez Krzysztofa Teodora Toeplitza (znany KTT). W tej ogromnej rodzinie znaleźli się i kupcy, i uczeni, społecznicy i politycy.

Toeplitzowie to rodzina Żydów oświeconych, w pełni zasymilowana, utożsamiająca się z Polską, w której względy religijne nie były najważniejsze. Pierwszym, który przybrał nazwisko Toeplitz (od czeskiej miejscowości Cieplice), był w XVIII wieku rabin z Leszna Jehuda Leib ben Lippman. Później zdarzały się w tej rodzinie i chrzty, i śluby z katoliczkami.

Całkowicie wrośnięty w kulturę polską był znany przemysłowiec z branży cukrowniczej i bankier Henryk Toeplitz, współzałożyciel Banku Handlowego, dyrektor kolei żelaznej, członek warszawskiej Rady Miejskiej, który, co równie ważne, prowadził słynny salon artystyczno-literacki. Był mecenasem wielu polskich artystów, m. in. Stanisława Moniuszki, którego namówił do dopisania baletu do I aktu „Halki“, finansował jego podróż do Paryża, a potem nawet sponsorował kształcenie jego syna.

Toeplitzowie to rodzina równie rozległa, co żywotna, a dzięki zaletom intelektu silnie osadzona w Polsce. Przypomnijmy tu choćby prof. Jerzego Toeplitza, współtwórcę słynnej łódzkiej szkoły filmowej. Rodzina o tradycjach pozytywistycznych, silnie powiązana z tradycjami polskiego socjalizmu.

To właśnie dziadek autora, Teodor, był znanym działaczem Polskiej Partii Socjalistycznej, jednym z twórców socjalizmu żoliborskiego, który na warszawskim Żoliborzu ma dziś swoją ulicę. Książka Rodzina Toeplitzów ma równe szanse na czytelniczy sukces, co wspomniane wyżej dwie sagi rodzinne, a tego kto po nią sięgnie, pochłonie nie tylko historia tej wyjątkowej rodziny, ale ponadto podziwiać będzie mógł ogromną ilość zachowanych dokumentów, fotografii, portretów i innych materiałów ikonograficznych.

Skoro o sagach rodzinnych mowa trzeba też wymienić wspomnienia Matyldy z Windisch-Graetzów Sapieżynyzatytułowane My i nasze Siedliska, wydane w 2003 roku. Ich lektura wymaga jednak czasu. Ten ponad liczący ponad 800 stronic tom wspomnień napisała autorka po II wojnie światowej przede wszystkim na podstawie dziennika, który zaczęła prowadzić od czasu swego ślubu w 1893 roku. Autorka, córka Austriaka i Węgierki, spowinowacona z licznymi rodami arystokratycznymi Europy, poślubiła Pawła Sapiehę, ziemianina polskiego i działacza politycznego, spolonizowała się nie tylko w znaczeniu językowym, ale i w sensie kulturowym.

Znała koronowane głowy, papieży i mężów stanu, a brat jej męża był najpierw biskupem krakowskim, a potem kardynałem. Jej wspomnienia to historia ziemiańskiej rodziny, napisana z niebywałą wyrazistością i troską o szczegóły. Wytrwały i zainteresowany czytelnik zyska dzięki tej lekturze wgląd w świat wypadków historycznych i wartości pewnej warstwy społecznej, żyjącej na określonym terytorium, oraz w świat umysłu i serca kobiety nieprzeciętnej. Pozna dziesiątki postaci wybitnych, znanych i historycznych, wywodzących się z kilku narodów, m.in. Węgrów, Polaków, Austriaków, Niemców.

Z gąszcza literatury wspomnieniowej wybraliśmy sagi rodzinne, które warto przeczytać, ale już dziś miłośnikom historii prawdziwych obiecujemy, że w kolejnym odcinku rubryki o polskich książkach do literatury memuarowej powrócimy.

Danuta Meyza-Marušiak

MP 1/2005