post-title Nike dla Andrzeja Stasiuka

Nike dla Andrzeja Stasiuka

Nike dla Andrzeja Stasiuka

 BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKI 

Jesień sprzyja literaturze – literacki Nobel w Szwecji, Nagroda Braci Goncourtów we Francji, Międzynarodowe Targi Książki we Frankfurcie, Nagroda Bookera w Wielkiej Brytanii to tylko kilka tego dowodów. Czas dobrej passy dla literatury zaczyna się w październiku udzieleniem najwyższej polskiej nagrody literackiej – Nagrody Nike.

W tym roku statuetkę Nike i czek na 100 000 złotych jury, pracujące pod przewodnictwem prof. Henryka Berezy, przyznało Andrzejowi Stasiukowi za prozę zatytułowaną Jadąc do Babadag (Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2004). Ostatnio w wielu polskich księgarniach o nią to właśnie w pierwszym rzędzie pytają czytelnicy.

Nikt, kto wcześniej przeczytał chociażby Stasiukowe Opowieści galicyjskie, Duklę czy napisaną wspólnie z Jurijem Andruchowyczem Moją Europę, nie oczekuje, że w najnowszej książce nagrodzonego autora znajdzie frapującą fabułę, zaskakujące historyjki. Po Jadąc do Babadag, czytelnik sięga dlatego, bowiem chce raz jeszcze przeżyć swą intelektualną przygodę, a może odbyć podróż z doskonałym stylistą, mówiącym własnym głosem.

W podróży autor peregrynuje po tej „gorszej Europie”, po peryferiach kontynentu, po, jak to sam nazywa, „postindustrialnej rozpierdusze”. I nie przyciągają go nabierające zachodniego blichtru stolice państw dawnego bloku wschodniego, wręcz z nich ucieka, by własnymi ścieżkami wędrować po rozpadającej się prowincji europejskiej. Nieliczni ludzie, powszedniość, beznadzieja dworców i prowincjonalnych knajp, tak jak pod polskim Sanokiem, i tylko pejzaże się zmieniają.

Ze wschodniej Słowacji i ze wschodnich Węgier peregrynujemy do prowincjonalnej Ukrainy, z Ukrainy udajemy się do Mołdawii, Rumunii, Albanii. I w pewnej chwili ten świat zapomniany przez ludzi zaczyna nas fascynować. Odkładając przeczytaną książkę, nadal wędrujemy do Telkibany, Springu, Iacobeni, Sarandy, Gałacza, Sfintu Gheorghe i wielu, wielu miast o równie egzotycznie brzmiących dla naszego ucha nazwach. Europa Stasiuka staje się naszą Europą. I my jesteśmy stąd, ale nie nabywamy z tego powodu kompleksów.

Nike to nie pierwsza nagroda, jaką za swą twórczość otrzymał Stasiuk. Od swego debiutu cieszy się on niesłabnącym zainteresowaniem czytelników i krytyki, która nie szczędzi uznania dla jego pisarstwa. A debiutował w 1992 roku Murami Hebronu, druga książka prozatorska Biały kruk ukazała się dwa lata później i przyniosła autorowi prestiżową Nagrodę Fundacji im. Kościelskich oraz Nagrodę Fundacji Kultury. Obie pozycje zajęły wysokie miejsca na listach bestsellerów, a sam pisarz stał się medialną gwiazdą.

Niebanalne koleje jego losu budziły równe zainteresowanie, jak ich literackie przetworzenie. Urodził się na warszawskiej Pradze w 1960 roku, był jednym z pierwszych punków w Polsce. W jego życiu miała miejsce i dezercja z wojska, i pobyt w więzieniu, który stał się inspiracją do napisania Murów Hebronu. Potem nastąpiła przeprowadzka z Warszawy do łemkowskiej chaty w Bieszczadach.

Beskidowi Niskiemu dotąd pozostał wierny; tu, we wsi Wołowiec, wraz z żoną Moniką Sznajderman ma od roku 1996 własne Wydawnictwo Czarne, tu powstały kolejno jego książki: Opowiadania galicyjskie (1995), Przez rzekę (1996), Dukla (1997), Jak zostałem pisarzem (próba autobiografii intelektualnej) (1998), Dziewięć (1999), Moja Europa (wspólnie z J. Andruchowyczem – pisarzem ukraińskim), Zima (2001), Jadąc do Babadag (2004).

Osiedlenie się w Beskidzie Niskim było świadomym wyborem autora, którego od początku fascynowało to, co znajduje się na obrzeżach – szara rzeczywistość, która wcale nie jest tak szara, zwykli ludzie, z których każdy ma swój indywidualny los.

Stasiuk jest w nieustającej podróży – w jego pierwszych utworach było to poznawanie ludzi i świata, ograniczonego warszawskimi pętlami tramwajowymi, podmiejskimi trasami kolejki, podróżą do Żyrardowa. Kręgi te powiększały się, by stopniowo objąć całą Europę Środkowo-Wschodnią. Myślę, że żaden ze współczesnych pisarzy nie czuje tej Europy tak właśnie jak on, a w każdym razie nikt nie potrafi tak jak on o niej pisać.

To Stasiuk odczuwa „…nieustanny przeciąg, nieustanny cug ciągnący ze wschodu na zachód i z powrotem. Czasem miał on dosłowną postać zwykłego wiatru, czasem nabierał formę otwartej, niczym nie ograniczonej otchłani, by w końcu nieco się skonkretyzować jako wiatr historii o zadziwiająco przewidywalnym kursie: albo w tę, albo we w tę, ale zawsze tędy”. (cyt. Moja Europa).

Proza Andrzeja Stasiuka cieszy się popularnością nie tylko w Polsce, jest jednym z najczęściej przekładanych polskich pisarzy. Jego książki ukazują się w językach angielskim, czeskim, fińskim, francuskim, węgierskim, norweskim, rosyjskim, ukraińskim, a niemieckie wydawnictwo „Suhrkamp Verlag” wydało niemal wszystkie jego utwory. W słowackim przekładzie ukazała się w ubiegłym roku Dukla, a wcześniej jeszcze fragmenty ze wspominanej Mojej Europy opublikowała „Revue svetovej literatúry”.

Czytajmy Stasiuka nie tylko dlatego, że otrzymał Nike, ma nam co powiedzieć i opowiedzieć, a opowiadać potrafi mistrzowsko.

Danuta Meyza-Marušiak

MP 11/2005