post-title Dzienniki Krystyny Jandy

Dzienniki Krystyny Jandy

Dzienniki Krystyny Jandy

 BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKY 

Magia Internetu ogarnia coraz więcej ludzi. Ulegają jej zwykli zjadacze chleba, nie omija tych, którzy są na świeczniku. Blogi są „trendy”; mają je młodzi i ci starsi, wybitni publicyści i grafomani, pisarze, artyści i politycy, chociaż podejrzewam, że za tych ostatnich piszą je urzędnicy.

Blogi piszą ci, którzy rzeczywiście mają coś do powiedzenia, i ci, którym się tylko wydaje, że ich przekaz wart jest puszczenia do sieci. Do tych ostatnich z całą pewnością nie należy Krystyna Janda. Któż nie zna Krystyny Jandy, jednej z najciekawszych współczesnych aktorek filmowych i teatralnych, twórczyni świetnych kreacji w filmach Andrzeja Wajdy, Piotra Szulkina, Ryszarda Bugajskiego, Krzysztofa Kieślowskiego i Krzysztofa Zanussiego.

Ale Janda to nie tylko aktorka, ale także reżyser teatralny i telewizyjny. Otrzymała liczne nagrody, wśród których nie brak Złotej Palmy z Cannes, Medalu im. Vittoria de Sicy i nagród otrzymanych na festiwalach w Gdańsku, Belgradzie czy San Sebastian.

Jest też laureatką oryginalnej, przyznanej jej w maju 2002 roku przez Telekomunikację Polską nagrody „…za twórcze i osobiste wykorzystanie Internetu”. Gdy przyznawano jej tę nagrodę, już od dwóch lat miała swoją stronę internetową, którą założyła, aby, jak wyjaśnia: „ułatwić sobie pracę aktorki, osoby publicznej, upraszczając także dzięki tej stronie kontakty z prasą”.

Początkowo strona miała zawierać tylko informacje o tym, co gra, gdzie gra, o jej teatrze, o repertuarze, wyjazdach. Po naradzie z profesjonalistami na stronie zaczęła pisać dziennik. „Dziś pisanie dziennika, odpowiadanie na listy i inne sprawy na tej stronie zajmują mi około godziny, dwóch godzin dziennie /…/ zajmuje mi to naprawdę dużo czasu”. Ale Krystyna Janda lubi to pisanie i przyznaje: „Mam uczucie, że jestem wśród przyjaciół i znajomych, że stworzyło się pewnego rodzaju towarzystwo, które się tu spotyka i jesteśmy wszyscy sobie potrzebni, ja Wam i Wy mnie”. Ale jest jeszcze inna przyczyna, dla której ma blog.

Wyjaśniła ją w sobotę 26 października 2002 roku w sposób następujący: „Spotkania z samą sobą! /…/ Ta strona też przede wszystkim jest spotkaniem z samą sobą. Z Wami, ale i ze sobą. Próba zrozumienia, analizy siebie, terapii dla samej siebie, sposób na zyskanie świadomości, wiedzy o sobie i o Was, widzach, ludziach dla których pracuję, podzielenia się wątpliwościami, troskami, spostrzeżeniami. /…/ Ta strona to dla mnie to właśnie, co idzie za tym zdaniem. Terapia w grupie.“

Dziesiątki czytelników odwiedza stronę internetową Krystyny Jandy i nic dziwnego – strona to ciekawa, zmuszająca do przemyśleń, czasem do polemiki, o czym mogą się przekonać nie tylko internauci, ale także czytelnicy „zwykłych” książek. W 2004 roku warszawskie wydawnictwo „W.A.B.” wydało bowiem pierwszą część dzienników internetowych Krystyny Jandy zatytułowaną www.małpa.pl. Część druga, po której lekturze właśnie jestem, nosi tytuł www.małpa2.pl., została wydana przez to samo wydawnictwo w 2005 roku, a zawiera zapiski autorki od października 2001 roku do października 2002 roku.

Janda pisze zwięźle, ale barwnie, konkretnie. Pisze emocjonalnie, ale doskonale sobie radzi z zachowaniem równowagi między tym, co w dziennikach napisać warto, a co pominąć. Nie epatuje tym, co w jej życiu intymne, a mimo to dzienniki mają bardzo indywidualny charakter.

Z krótkich notatek, pisanych najczęściej we wczesnych rannych godzinach, poznajemy jej pełen zajęć dzień powszedni i czas absolutnego wypoczynku. Poznajemy Jandę aktorkę, jej ulubione sztuki, lektury, bo Janda, gdy tylko znajdzie czas, to „siedzi” w książkach. Poznajemy Jandę jako artystkę, wciąż szukającą nowych wyzwań, wierzącą w siłę słowa i znajdującą potwierdzenie tej wiary. Za jej pośrednictwem wchodzimy w świat aktorski, bliżsi stają się nam ci wielcy polskiej sceny i ekranu, współcześni i ci dawni, od których uczyła się kochać teatr i tego, co wyznawał Aleksander Zelwerowicz, że „teatr to przyjemność, to zabawa i rozkosz”.

Janda, choć niektórzy uważają ją za osobę egocentryczną, daje nam świadectwo, że żyje tu i teraz, reaguje na sytuację polityczną, na to, co ją drażni w prasie, kulturze i na ulicy. Uważa, „że ludzie mądrzy, kulturalni, myślący, inteligencja, powinni się zjednoczyć lub wyraźnie reagować protestem, niezgodą na chamstwo, wulgarność i dyktaturę prostactwa, a nie chować się w swoje skorupki, grupki, wycofywać, narzekać pod nosem”.

Janda uchyla nam w dziennikach furtkę do swej prywatności, bo przecież jest nie tylko aktorką, osobą publiczną, ale także kobietą, żoną, matką i babcią. Zaprasza nas do swego domu, ogrodu, w którym giną kasztanowce, do kuchni na śniadanie, na którym spotykają się cztery pokolenia kobiet (jeśli o kilkuletniej wnuczce można napisać, że jest kobietą), zamieszkujących pod jednym dachem.

Dzieli się z nami troską, że zbyt mało czasu poświęca synom, i radością z aktorskich sukcesów córki. W tej „swojej gazecie codziennej”, bo tak traktuje stronę internetową, „swojej”, bo sama wyznacza reguły, wymyśla tematy, wśród których znajdziemy wątki poważne i rozrywkowe. Są tam też wspaniałe obserwacje ludzi, np. chłopca czekającego z różą czy pięknej kobiety z głuchą komórką na plaży, oraz ulubione wiersze aktorki i nieprzebrana ilość anegdot, z których każdą chce się zapamiętać. I chociaż aktorka krytycznie ocenia swe talenty kulinarne, nie powstrzymała się od podania kilku przepisów.

Lektura tego dziennika wciąga i wręcz żal się z nim rozstawać; okazuje się, że z kilkunastu zdań, pisanych codziennie, można stworzyć opowieść ciekawą, ale… Ale trzeba być emocjonalnie zaangażowanym w sprawy, o których się pisze, zachować dystans do siebie, posiadać poczucie humoru, no i naturalnie talent, bo przecież nie każdy blog jest literaturą. Krystyna Janda, obok talentów aktorskich i reżyserskich, talent pisarski niewątpliwie ma, co potwierdzają jej liczne felietony, a także wcześniej wydane książki, jak np. Gwiazdy mają czerwone pazury (1998), Moja droga B. (2000), Różowe tabletki na uspokojenie (2002).

Danuta Meyza-Marušiak

MP 12/2006