post-title Moda na „mataczenie”

Moda na „mataczenie”

Moda na „mataczenie”

 OKIENKO JĘZYKOWE 

Ostatnio zawrotną karierę w języku polskim zrobił wyraz „mataczenie”. Słychać go na każdym kroku. A to policjantów oskarżono o „mataczenie we własnej sprawie”, a to żołnierzy aresztowano, aby „zapobiec ich mataczeniu”, to znów pewna dyrektorka pewnego gimnazjum „oskarża burmistrza o mataczenie” lub też „prasa rosyjska atakuje Kreml za mataczenie wokół katastrof samolotów”, a pewien były poseł chce „wszczęcia śledztwa o mord i mataczenie”. „Mataczenie” atakuje nas z wszystkich stron. Czyżby naprawdę wszyscy (oczywiście ci źli) i wszędzie „mataczyli”?

Historia „mataczenia” zaczęła się chyba w 2003 r., kiedy to członkowie jednej z komisji sejmowych zaczęli używać terminów „mataczyć” i „mataczenie” na określenie wykrętnych tłumaczeń „aferzystów”, wywodzących się z szeregów SLD. A potem poszło już gładko. Oczywiście z terminami, bo „aferzyści”, jeśli nimi byli, to, miejmy nadzieję, zostali odpowiednio ukarani.

Wspomniane terminy przejęli inni i teraz można je usłyszeć dosłownie wszędzie. Nawet znany polski „Kabaret Moralnego Niepokoju” w swoim repertuarze ma piosenkę, zatytułowaną „Mataczenie”, śpiewaną na melodię popularnych niegdyś „Kawiarenek” Ireny Jarockiej.

Ale czymże w ogóle jest owo „mataczenie”?  Wyrazu tego nie odnotowują starsze słowniki. I tak w „Słowniku języka polskiego” pod red. W. Doroszewskiego znajdziemy „matactwo”, „matacza” i „mataczyć”. Dwa ostatnie z adnotacją, iż są wyrazami przestarzałymi (!!!), oznaczającymi odpowiednio: ‘człowieka postępującego nieuczciwie, wykrętnie’ i ‘posługiwanie się matactwami, robienie intryg, wichrzenie, oszukiwanie, kłamanie’, co wskazuje wyraźnie, że wyrazem wyjściowym jest wyraz pierwszy, tzn. „matactwo”, czyli wg tegoż słownika ‘postępowanie nieuczciwe, podstępne, pełne kłamstw, wybiegów; czyn podstępny, oszustwo, krętactwo’.

Z kolei we „Współczesnym słowniku języka polskiego” pod red. B. Dunaja znajdziemy (bez adnotacji) „matactwo”, czyli ‘nieuczciwe, pokrętne postępowanie, pełne wybiegów, oszustw, kłamstw; czyn będący efektem takiego postępowania’, oraz „mataczyć” – ‘używać wykrętów, wybiegów, kłamiąc, dezinformować; kręcić’. Zaś godny polecenia uwagi „Uniwersalny słownik języka polskiego” pod red. S. Dubisza i owszem uwzględnia „matactwo”, „matacza” i „mataczyć”, ale z adnotacją, iż są to terminy książkowe (!!!), czyli nie zupełnie z życia wzięte.

„Mataczenia” zaś w tych publikacjach brak. Pewnie i słusznie, albowiem rzeczowniki odczasownikowe zakończone na -enie, -anie -cie tworzone są od czasowników systemowo, czyli właściwie od każdego (z małymi wyjątkami) czasownika taki rzeczownik da się utworzyć, ale z drugiej strony „mataczenie” było dotychczas działaniem, które jako rzeczownik się nie pojawiało, albowiem jego funkcję pełniło „matactwo”.

Dziś jednak wydaje się, że „mataczenie” i „matactwo” to dwa różne wyrazy i dwa różne znaczenia. Bez konsekwencji bowiem mogę (prawdopodobnie) publicznie zarzucić komuś „mataczenie”, ale raczej nie mogę zarzucić mu „matactwa”, bo pewnie poda mnie do sądu. Ponadto „mataczenie” dostało się do terminologii prawniczej i dziś jego użycie w orzeczeniach prokuratury czy sądu jest sprawą zwyczajną.

Z powyższego mojego wywodu widać, że w języku też panują mody, a wyrazy kiedyś przestarzałe czy książkowe, po maleńkiej modyfikacji (lub i bez niej) zaczynają swoje nowe życie, być może bardzo krótkie, ale kto to wie na pewno.

Czy nie za bardzo „namataczyłam”?

P.S. Już po napisaniu tegoż artykułu znalazłam definicję „mataczenia” w „Wikipedii” (dla tych, którzy nie wiedzą, co to, dodam, że „Wikipedia” to taka internetowa encyklopedia, tworzona przez internautów – ale czy zawsze wiarygodna?), która tak definiuje interesujący nas termin: „sposób na ukrycie faktów przez rozmówcę.

Mataczenie polega na takim wyrażeniu myśli lub zdarzeń, by słuchacz nie dowiedział się tego, o czym mówca nie chce mu powiedzieć. Podczas mataczenia mówca może skorzystać z takich technik jak: podawanie nieprawdziwych informacji, udawanie, że informacja została przez niego zapomniana, mówienie nie na temat”.

Maria Magdalena Nowakowska

MP 1/2008