post-title „Coś jest na rzeczy!”

„Coś jest na rzeczy!”

„Coś jest na rzeczy!”

 OKIENKO JĘZYKOWE 

Chyba naprawdę „coś jest na rzeczy”, skoro tego sformułowania użyłam w tytule. Przyznam, że uwagę na to właśnie wyrażenie zwróciła mi moja przyjaciółka, kobieta wykształcona – a jakże (!), pytając mnie, czy jest ono poprawne, bo ona nie przypomina sobie go ze szkoły, przy czym pamięć ma znakomitą, a słowniki, czy to poprawnościowe, czy to frazeologiczne, też takiego wyrażenia nie odnotowują, choć usłyszeć można je wszędzie!

Zaczęłam się przysłuchiwać otoczeniu, dokładniej czytać prasę w każdej postaci, blogi internetowe i… Niestety, przyjaciółka miała rację – oto tylko niektóre przykłady użyć interesującego nas połączenia: coś jest na rzeczy z tym ssanym polskim antysemityzmem (www.kontrowersje.net/node/); Kubica w Ferrari? Coś jest na rzeczy!(www.forum.v10.pl); Mercedes w Polsce? Coś jest na rzeczy (http://motoryzacja.wnp.pl/mercedes-w-polsce-cos-jest-na-rzeczy,41579_1_0_0.html); A może coś rzeczywiście jest na rzeczy i ten chłopiec przyszedł z Paris? (www.pudelek.pl). Podobne przykłady można mnożyć, mnożyć, mnożyć…

„Coś jest na rzeczy” rozpanoszyło się bowiem w polszczyźnie, przyjemniej tej, używanej w Polsce. Trudno określić, kiedy się pojawiło, ale chyba stosunkowo niedawno. Być może ktoś użył tego wyrażenia okazjonalnie – nasi politycy przecież słyną ze swoistej twórczości językowej (powiedzą coś świadomie lub mniej świadomie, a reszta to powtarza do znudzenia).

Wiecie Państwo, co to jest np. „becikowe”? To jednorazowy zasiłek wypłacany każdej polskiej matce z okazji urodzenia dziecka. Jego nazwa zrobiła jednak wyjątkową karierę, ba, „becikowe” ma nawet swoją stronę internetową (www.becikowe.com). A skąd się wzięło? Jakoś trzeba było nazwać ww. zasiłek, więc któryś z polskich parlamentarzystów użył takiego określenia, inni je powtórzyli, powtórzyły je media, za nimi zwykli użytkownicy języka i „becikowe” jest!

Jego egzystencja w polszczyźnie mnie raczej nie martwi, bowiem wyraz to chyba potrzebny, przynajmniej obecnie, zastępujący opisową, nieekonomiczną nazwę zapomogi macierzyńskiej, którego kariera wcale nie musi być długa – wystarczy, że rząd „becikowe” zlikwiduje, a wraz z tym prawdopodobnie zlikwiduje się i jego nazwa.

„Coś jest na rzeczy” ma trochę inny charakter. Przytoczone przeze mnie wyżej przykłady użyć tego wyrażenia chyba jednoznacznie informują o jego znaczeniu. A znaczy tyle, co wszystkim znane ‘coś w tym jest’, a jeśli jest z nim równoznaczne, to chyba zupełnie niepotrzebne.

Owszem, w polszczyźnie istnieje sporo frazeologizmów, w których wyraz „rzecz” pełni rolę główną, np. być do rzeczymówić do rzeczy, jak i mówić od rzeczy. A zatem dlaczego nie miałoby być „coś na rzeczy”? Być może zresztą wyrażenie „coś jest na rzeczy” powstało ze skrzyżowania „coś jest do rzeczy”, „coś jest na temat” i „coś w tym jest”.

Ale po co tworzyć niepotrzebne wyrażenia, a tym bardziej je powtarzać? Dla mnie, jeśli już „coś jest na rzeczy”, to to jest szafa, półka czy walizka… Zatem nie jestem zwolenniczką „czegoś na rzeczy” i nie zalecam jego używania.

Maria Magdalena Nowakowska

MP 3/2009