post-title Siedź w kącie… a z pewnością cię nie znajdą!

Siedź w kącie… a z pewnością cię nie znajdą!

Siedź w kącie… a z pewnością cię nie znajdą!

Żyjemy w czasach wszechobecnej promocji – przedmiotów, usług, firm, społeczności, że o zwykłych ludziach nie wspomnę. Przywykliśmy do tego stanu przez ostatnie dwadzieścia lat wolności tak bardzo, że nie zastanawiamy się nawet, do jakiego stopnia reklama, promocje czy inne „ekspozycje na sławę” nami rządzą.

Pomysłodawcy różnych akcji promocyjnych stali się naprawdę przebiegli – niby proponują konkurs na najciekawsze wspominki z podróży, a ukradkiem wciskają nam popularny szampon (po zwiedzaniu głowa brudna!), tabletki od bólu głowy (te hałasy w zabytkach!) lub herbatę (wiadomo, dobra na wszystko!).

Dostajemy zaproszenie na koncert popularnego niegdyś piosenkarza, ale nikt już nas nie informuje, że zaśpiewa on swój szlagier dopiero po półtoragodzinnym pokazie jakichś wyjątkowych poduszek, noży czy tabletek na odchudzanie.

No tak, ale z drugiej strony, jak mają zaprezentować się ci, którzy, rozpychając się na rynku, wiedzą dobrze, że nigdy nie będą mieć możliwości światowych gigantów reklamy? To oni liczą na niebanalny pomysł, jakiś chwyt, który przyciągnie większe niż zwykle zainteresowanie. Czasami znakomitą okazją do zaprezentowania osiągnięć własnej firmy jest jubileusz, bo okrągła rocznica to temat chwytliwy – my przecież kochamy świętować!

No i przy jednym ogniu można upiec dwie pieczenie – dać trochę radości pracownikom, a zarazem hucznie przypomnieć: „To my! Tak, tak – istniejemy i mamy się dobrze!”. Gazety napiszą o rocznicy, a czytelnicy będą się dziwować: „To oni jeszcze funkcjonują? No, no, ile to już lat? Kto by pomyślał?”.

W tym roku kolejne już pokolenie małych czytelników miesięcznika „Świerszczyk” mogło ze zdumieniem przeczytać, że ich ukochane pismo jest na rynku już od 65 lat! Niby wszyscy „Świerszczyk” znają, ale nie wszyscy wiedzą, że pismo, na które z taką niecierpliwością czekali jako dzieci, może z powodzeniem być przyjemną lekturą dla ich własnych pociech. Akcja jubileuszowo-promocyjna zrobiła swoje.

Duże firmy, by uczcić okrągłą rocznicę istnienia, często urządzają koncerty, na które zapraszają zupełnie świeże lub nieco wyblakłe gwiazdy muzyki rozrywkowej. Ciekawą propozycją dla organizacji, obchodzących półwiecze istnienia, jest magiczne przeniesienie się w cudowne lata pięćdziesiąte lub sześćdziesiąte.

Imprezy towarzyszące jubileuszowi mają styl „tamtych dni” – kobiety obowiązkowo w kokach, mini, z podkreślonym okiem, na parkiecie modna ongiś muzyka, zakąski itd. Na przeciwległym biegunie plasują się rozwiązania z zakresu „szczypta luksusu” – wynajęty drogi hotel, koniecznie ze SPA, kortami lub polem golfowym.

Nawet jeśli świętujący okrągłą rocznicę pracownicy nie będą z owych luksusów korzystać, już sama ich obecność jest przyjemna i nobilitująca. Inną sprawą jest to, że sam jubileusz ma za zadanie przypomnieć o istnieniu firmy bądź instytucji i podkreślić, że takowa funkcjonuje w naszym świecie od wielu, wielu lat, co naturalnie jest kojarzone z solidnością i dobrą jakością.


 

Nie wstydźmy się więc zaszaleć, gdy to, co robimy od lat, właśnie doczekało się rocznicy. W końcu żyjemy w czasach, kiedy rzeczy i sprawy niereklamowane, niepromowane wydają się nie istnieć. Jubileusz wielu lat ciężkiej pracy, zmagań z przeciwnościami losu i zmiennymi nastrojami dziejów nigdy nie powinien być świętowany po cichu, skromnie – jeśli nie dla innych, to chociaż ze względu na nas samych.

Zasłużonej radości w życiu zwykle jest za mało, a kiedy już przychodzi, to na ogół taka skromna, wstydliwa, żeby broń Boże ludzie nie gadali. A niech gadają, niech się wszyscy dowiedzą! Szampany w dłoń, dziś wszystko co najlepsze nam się zdarzy…

Agata Bednarczyk

MP 10/2010