post-title Lot szybowcem dla czytelniczki „Monitora Polonijnego“!

Lot szybowcem dla czytelniczki „Monitora Polonijnego“!

Lot szybowcem dla czytelniczki „Monitora Polonijnego“!

 Z NASZEGO PODWÓRKA 

Zwróciliśmy się do naszych prenumeratorów z pytaniem konkursowym, które brzmiało: „Kiedy ukazał się pierwszy numer naszego miesięcznika?”. Pierwsza do redakcji zatelefonowała nasza czytelniczka z Bratysławy – pani Aneta Adamczyk, która prawidłowo odpowiedziała, że pierwszy „Monitor” pojawił się w grudniu 1995 roku.

W ten sposób wygrała ona lot szybowcem, za sterami którego miał zasiąść nasz rodak z Prievidzy pan Tadeusz Wala. Lot został zaplanowany na 21 sierpnia. Do ostatniej chwili nie wiedzieliśmy, czy uda się go zrealizować z uwagi na powódź, która nawiedziła Prievidzę. „Proszę przyjeżdżać, lotnisko już jest przygotowane!” – usłyszałam w telefonie głos pana Tadeusza na dwa dni przed planowanym przedsięwzięciem.


Udaliśmy się więc do Prievidzy wraz ze szczęśliwą zwyciężczynią konkursu. A ponieważ udało nam się przy okazji zorganizować posiedzenie Rady Klubu Polskiego oraz spotkanie z naszymi rodakami, mieszkającymi w tymże mieście, to naszej czytelniczce towarzyszyło spore grono klubowiczów i przyjaciół.


„Zawsze marzyłam o tym, by polecieć szybowcem, tym bardziej, że wrażenia z lotów w przestworzach opisywał mi mój tato, który żył tą pasją” – wyznała przed lotem Aneta Adamczyk i choć trochę się denerwowała, odważnie kroczyła w kierunku szybowca. Jeszcze tylko krótki instruktaż, jak w razie niebezpieczeństwa otworzyć spadochron i… dwuosobowa załoga zajęła miejsca w kabinie szybowca.

Chwilę potem pojawił się mały, sportowy samolot, który poprowadził przymocowany szybowiec w przestworza, by ten mógł później samodzielnie szybować po niebie. „Wrażenia były niesamowite – komentowała po prawie godzinnym locie nasza bohaterka. – Genialnie, cudnie, żałujcie, że was tam nie było!

Można wyciągnąć rękę i dotknąć nieba! Obok nas przelatywały bociany! Coś pięknego!”. Słuchaliśmy wrażeń Anety, trochę jej zazdroszcząc tych niesamowitych przeżyć.

Godzinę później los uśmiechnął się do jeszcze jednej uczestniczki wycieczki…


Pan Tadeusz zaprosił bowiem kilkunastoosobową grupę Polaków do zwiedzenia zakładu, w którym szybowce powstają. Prezentując kolejne etapy budowania tych maszyn spontanicznie zaproponował lot samolotem sportowym jednej osobie z naszej grupy, która zgłosi się jako pierwsza.

Najszybciej zareagowała Romana Gregušková. W ten sposób, choć w części, spełniło się jej marzenie z dzieciństwa. „Zawsze chciałam być pilotem, ale kiedyś to było nierealne dla dziewcząt” – wyznała po wylądowaniu na lotnisku.

Dzień spędzony w gronie rodaków z inicjatywy redakcji „Monitora” i dzięki uprzejmości pana Tadeusza Wali był po prostu… odlotowy!

Zdjęcia: Stano Stehlik

MP 9/2010