post-title Jubileusz nowych dzwonów

Jubileusz nowych dzwonów

Jubileusz nowych dzwonów

w katedrze św. Marcina w Bratysławie

Dokładnie 11 listopada 2010 roku mija 10 lat od poświęcenia pięciu nowych dzwonów w katedrze św. Marcina w Bratysławie. Była to piękna akcja międzynarodowa, ze znacznym udziałem Polski, o której nie pisano wówczas wiele, dlatego warto ją teraz przypomnieć.

Bratysławska katedra św. Marcina jako świątynia koronacyjna cesarzy austro-węgierskich na królów Węgier jest, jak z resztą cała Bratysława, bardzo ważną pamiątką historyczną dla naddunajskiego słowacko-austriacko-węgierskiego pogranicza.

W minionych wiekach ten piękny gotycki kościół miał wszystko, co powinna posiadać katedra, przez kilkaset lat związana z prymasem Węgier, a po odzyskaniu przez Czechosłowację niepodległości z metropolią bratysławską, tj. siedzibą arcybiskupa.

Wiek XX zapamiętamy jako tragiczne stulecie, w którym ludzkość musiała doświadczyć aż dwóch wojen światowych. Kiedy w 1914 roku wybuchła I wojna światowa, cesarz Franciszek Józef I wydał edykt orzekający konfiskatę dzwonów kościelnych i nakazujący ich przetopienie na armaty.

Nie miało być żadnych wyjątków, dlatego też pięć spośród sześciu dzwonów katedry św. Marcina zostało wyrzuconych na dziedziniec przez wielkie okno wieży, pełniącej równocześnie rolę dzwonnicy, rozbitych i przekazanych armii. Los oszczędził, tylko z powodów technicznych, największy dzwon bratysławskiej katedry, noszący imię św. Wendelina – był on bowiem tak wielki, że by go zabrać i przetopić na armaty, należałoby rozebrać wieżę, na co na szczęście się nie zdecydowano.

Minęły lata okrutnej I wojny i jeszcze okrutniejszej II wojny światowej. Po nich nastały czasy trudne dla słowackiego narodu i dla Kościoła katolickiego w tym kraju. Śmiało można powiedzieć, że wieża katedry św. Marcina ze złotą koroną św. Stefana ocalała tylko cudem, bo kiedy burzono synagogę i unikatowe fragmenty starego miasta, również ona miała być rozebrana, aby nie ograniczać budowy Nowego Mostu, prowadzącego ze starej Bratysławy do nowoczesnej, socjalistycznej Petrżalki. Ruchliwa arteria, poprowadzona bardzo blisko zabytkowej wieży, była poważnym zagrożeniem dla stabilności jej konstrukcji.

I tak dożyliśmy do słowackiej niepodległości w 1993 r., a następnie zbliżyliśmy się do Wielkiego Millenium, zamykającego wiek XX i rozpoczynający XXI stulecie. Miałem ten szczególny przywilej reprezentowania Rzeczpospolitej Polskiej w Bratysławie w tym właśnie czasie.

W 1999 r. spotkałem się z panią Márią Demeterovą, wówczas zastępczynią burmistrza Bratysławy, która poprosiła mnie o ocenę i konsultację w Polsce pomysłu, który narodził się w społecznej Radzie Parafii św. Marcina. Chodziło o to, aby pięciu sąsiadów Słowacji (Austria, Węgry, Polska, Republika Czeska i Ukraina) zaangażowało się w ufundowanie nowych dzwonów dla katedry, które na zakończenie XX wieku miałyby powrócić do Bratysławy z różnych stron świata.

Byłem też poproszony o przedstawienie projektu części moich kolegów ambasadorów. Bardzo pozytywnie przyjął ten pomysł nieodżałowanej pamięci profesor Bronisław Geremek – wówczas minister spraw zagranicznych, choć nasze zaangażowanie wiązało się z poszukiwaniem środków finansowych na wydatek, który trudno było zakwalifikować do jakiejś typowej „szufladki”.

Szybko jednak złożyliśmy akceptującą deklarację, aby mógł się rozpocząć cykl zamawiania i produkcji dzwonów. Biorąc przykład z Austrii i Wiednia, pozostałe kraje także uznały, że fundatorami poszczególnych dzwonów powinny być stolice państw – sąsiadów Słowacji.

To one miały nadać imiona „swoim” dzwonom, zapłacić za ich odlanie i sprowadzenie do Bratysławy. Akceptowaliśmy również stosowne łacińskie „wołania”, które obok imion byłyby umieszczone na dzwonach. Zleceniodawcą była formalnie Rada Parafii św. Marcina, a duszą przedsięwzięcia wspomniana już wcześniej pani Mária Demeterová oraz załatwiająca wszystkie formalności pani Mária Poraziková.

Pewne kontrowersje budził wybór ludwisarni, która w sposób odpowiedzialny przyjęłaby wykonanie zadania odlania pięciu nowych dzwonów, różniących się wielkością, ale wydających po odlaniu tony współgrające w jednym akordzie, także z szóstym dzwonem – Wendelinem, który na wieży katedralnej pozostawał. Ostatecznie tego zadania podjęła się prywatna ludwisarnia w Brodku k. Přerova w Czechach.

Jej właścicielka pani Marie Tomášiková-Dytrychová nauczyła się trudnej sztuki ludwisarskiej od ojca, który był prześladowany przez komunistów za współpracę z Kościołem po wojnie i zmarł w wieku zaledwie 50 lat. Pani Marie przejęła firmę ojca wraz z jej zawodowymi tajemnicami i pozostała w Brodku razem z mamą – Polką, pochodzącą z Zaolzia.

 

Poniżej podaję nazwy dzwonów ufundowanych przez stolice, w kolejności zależnej od ich wielkości, wraz z przesłaniem umieszczonym po łacinie na ich obwodzie:

  • WIEDEŃ – Maria Teresa „Rodzę się z Wami i z Wami umieram”,
  • BUDAPESZT – Św. Małgorzata – „Raduję się z Wami i z Wami płaczę”,
  • WARSZAWA – Jan Paweł II „Przywołuję Was do siebie swoim sercem”,
  • PRAGA – Św. Wojciech „Słuchajcie mojego głosu swoimi sercami”,
  • KIJÓW – Św. Władimir „Wy, wszyscy ludzie dobrej woli – słuchajcie”.

W dniu parafialnego odpustu, tj. 11 listopada 2000 r., w święto św. Marcina uroczyście poświęcono dzwony, umieszczone na specjalnych postumentach przed katedrą. Wówczas to zostały im także nadane formalnie imiona, wybrane wcześniej przez fundatorów.

Na uroczystości obecni byli, poza dostojnikami kościelnymi, prezydenci lub wiceprezydenci stolic – fundatorów (Warszawę reprezentował jej ówczesny prezydent M. Piskorski), dyplomaci i władze Bratysławy. W ciągu następnego miesiąca dzwony zostały umieszczone na wieży i odpowiednio przygotowane do tego, co miało nastąpić.

W noc sylwestrową 2000 roku na uroczystym spotkaniu korpusu dyplomatycznego z prezydentem Słowacji Rudolfem Schusterem, które miało miejsce na bratysławskim zamku, żegnaliśmy XX wiek i witaliśmy wiek XXI.

Dokładnie o północy, mimo huku niezliczonych petard usłyszeliśmy dostojny głos sześciu bratysławskich dzwonów. Ogłaszały one zakończenie starego wieku, znaczonego strasznymi wojnami, i nastanie nowego, przesyłając niebiosom i ludowi swoje błaganie, aby był on czasem trwałego pokoju.

Jan Komornicki

MP 11/2010