post-title Janusz Korczak – opiekun spolegliwy

Janusz Korczak – opiekun spolegliwy

Janusz Korczak – opiekun spolegliwy

 TO WARTO WIEDZIEĆ 

„Kiedy śmieje się dziecko, śmieje się cały świat”.

Janusz Korczak

 

Lekarz, pisarz, publicysta, a z własnego wyboru pedagog i wychowawca, którego wielkim tematem całego życia stało się dziecko. Wyprzedzając swój czas, był Korczak prekursorem praw dziecka. Przekonywał Polaków i świat, że „nie ma dzieci – są ludzie, ale o innej skali pojęć, innej grze uczuć”, że dziecko jest pełnowartościowym człowiekiem od chwili urodzin i na każdym etapie jego dalszego rozwoju.

Wychodząc z takiego założenia, domagał się szacunku dla dziecka jako człowieka rozwijającego się poprzez własną aktywność. Głosił partnerstwo dziecka w procesie wychowania, prawo dziecka do opieki oraz odpowiedzialność społeczeństwa dorosłych za warunki życia i prawo dziecka bycia sobą.

Prawa dziecka nie tylko formułował czy pisał o nich (Jak kochać dziecko, Prawo dziecka do szacunku, Momenty wychowawcze, Pedagogika żartobliwa), ale realizował je w praktycznym działaniu. Swoje doświadczenia wychowawcy wykorzystywał do teoretycznych przemyśleń. Twierdził, że wiedzę o dziecku buduje na podstawie własnego „klinicznego doświadczenia pedagogicznego”.

Był też Korczak pionierem działań w dziedzinie resocjalizacji nieletnich, diagnozowania wychowawczego, opieki nad dzieckiem trudnym. Jako pisarz szybko stał się popularny i ceniony, a jego Król Maciuś Pierwszy czy Król Maciuś na wyspie bezludnej czytane są do dziś.

Na Rok Janusza Korczaka przypada setna rocznica przejęcia przez niego Domu Sierot dla dzieci żydowskich w Warszawie i siedemdziesiąta rocznica jego śmierci, śmierci, która przysłoniła historię jego życia.

Henryk Goldszmit, bo takie jest właściwe nazwisko Janusza Korczaka, urodził się w Warszawie 22 lipca 1878 lub 1879 roku w rodzinie adwokata Józefa Goldszmita i Cecylii z Gębickich. Jego pradziadek był szklarzem, a dziadek Hirsz Goldszmit, po którym Henryk otrzymał imię, był pierwszym żydowskim lekarzem w Hrubieszowie i należał do intelektualnego ruchu żydowskiego haskala.

Ruch ten postulował emancypację, świeckie i nowoczesne nauczanie Żydów, modernizację kultury żydowskiej, poczucie obywatelskości, co prowadziło do umiarkowanej asymilacji. W rodzinie Hirsza Goldszmita przejawiało się to m.in. tym, że wszystkie jego dzieci nosiły polskie imiona. Zwolennikiem haskali był także Józef Goldszmit, ojciec Henryka, który ukończył studia prawnicze na Uniwersytecie Warszawskim i stał się wziętym w Warszawie adwokatem oraz autorem serii monografii sławnych Żydów i Polaków.

Henryk dzieciństwo miał pogodne. Rodzina była zamożna; była kucharka, pokojówka i bona, było piękne mieszkanie przy ul. Miodowej, ale było dość nudnie, ponieważ dzieci z zamożniejszych rodzin miały ograniczony kontakt ze swoimi rowieśnikami. W latach 1886-1897 uczęszczał do szkoły początkowej Augustyna Szmurły, gdzie jeszcze „rózgi dawali”, a następnie do gimnazjum na warszawskiej Pradze.

Miał jedenaście lat, gdy ojca pierwszy raz odwieźli do szpitala psychiatrycznego. Po latach w Pamiętniku napisze: „Bałem się panicznie szpitala wariatów, do którego ojciec mój parokrotnie był kierowany. A więc ja syn obłąkanego? A więc dziedzicznie obciążony? Parę dziesiątków lat i dotąd myśl ta mnie okresami dręczy”.

Po śmierci ojca w 1896 roku zmienił się status materialny rodziny. W jej utrzymaniu Henryk pomagał, udzielając korepetycji. W 1898 roku wziął udział w ogłoszonym przez „Kurier Warszawski” konkursie na sztukę teatralną. Swój utwór Którędy wysłał, opatrując godłem Janasz Korczak, bo na stole właśnie leżała powieść Kraszewskiego O Janaszu Korczaku i pięknej miecznikównie. Uzyskał wyróżnienie, ale na liście nagrodzonych – z powodu pomyłki zecera – figuruje Janusz Korczak. I przy tym pseudonimie pozostał, jedynie korespondencję prywatną podpisywał Henryk Goldszmit.

W tym samym roku rozpoczął studia na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Warszawskiego, które zakończył 17 marca 1905 roku. Po pierwszym roku studiów na krótko wyjechał do Szwajcarii, gdzie interesowały go działalność i twórczość Pestalozziego, ochronki, szkoły i szpitale dla dzieci oraz bezpłatne czytelnie.

Lata studiów to lata jego aktywnej działalności w Czytelniach Warszawskiego Towarzystwa Dobroczynności, za którą został aresztowany przez policję carską. W 1900 roku zaczął współpracę z tygodnikiem humorystycznym Kolce, gdzie, pisząc na przemian z sześcioma kolegami, zamieścił powieść sensacyjno-obyczajową Lokaj. I chociaż był pomysłodawcą tego przedsięwzięcia, szybko się z niego wycofał, a z redakcją rozpoczął współpracę jako samodzielny felietonista.

Myślał o własnej książce, w której zamierzał opisać życie mieszkańców, a przede wszytkim dzieci Starego Miasta, będącego w tym czasie najgorszą dzielnicą Warszawy, z ciasnymi, ciemnymi uliczkami, w których znajdowała ukrycie miejska biedota, a także różnego rodzaju wykolejeńcy.

Początkowo po staromiejskich lupanarach i szynkach włóczył się z przyjacielem Ludwikiem Stanisławem Licińskim, z nożownikami popijali cuchnącą wódkę, świętowali imieniny prostytutki. Czasem towarzyszył mu przyjaciel z dzieciństwa, syn piaskarza Heniek. Później, gdy zyskał zaufanie miejscowych, chodził tam sam.

W izbie dorożkarza gromadce dzieci opowiadał najpierw bajki i przygody podróżników, potem uczył je gramatyki i czytania, a one zwierzały mu się ze swych tajemnic i niewesołego życia na tym śmietnisku miasta. Z tych obserwacji zrodziła się pierwsza książka Janusza Korczaka Dzieci ulicy, wydana nakładem „Czytelni dla Wszystkich” w 1901 roku. Autorowi nie przyniosła sławy, recenzent „Bluszczu”, krytykując jej formę, pisał, że bardziej przypomina „felieton żywo kreślony niźli utwór powieściowy”.

Na dojrzewanie intelektualne Korczaka niewątpliwy wpływ miały jego związki z Uniwersytetem Latającym oraz z „Głosem”, a potem z „Przeglądem Społecznym” Władysława Dawida, który skupiał wokół siebie intelektualistów o poglądach lewicowych. Dzięki „Głosowi” Korczak nawiązał żywe kontakty m.in. z Wacławem Nałkowskim, Stanisławem Brzozowskim czy Benedyktem Herzem.

Sukcesem stała się jego druga książka Dziecko salonu, publikowana początkowo właśnie w „Głosie”. Ta książka, godząca przede wszystkim w model rodziny mieszczańskiej, wywołała żywy odgłos i właśnie dzięki niej Korczak wszedł do literatury polskiej. W czasie wojny rosyjsko-japońskiej powołano go do armii rosyjskiej, w której jako porucznik-lekarz służył w szpitalu polowym w Mandżurii.

Po powrocie z frontu znalazł zatrudnienie jako pediatra w żydowskim Szpitalu dla Dzieci im. Bersonów i Baumanów, jednocześnie otworzył prywatną praktykę. Pacjentów miał wielu; bogatym imponował jako znany już publicysta oraz autor Dziecka salonu i nie przeszkadzało im, że honoraria brał wyokie. Biedotę polską leczył za darmo, a żydowską za dwadzieścia kopiejek, bo „w Talmudzie napisane stoi, że bezpłatny lekarz chorego nie uleczy”.

Klientów przybywało po kolejnych jego pobytach studyjnych za granicą. Rok spędził na praktyce w szpitalach Berlina, pół roku w Paryżu, a miesiąc w Londynie, interesując się przede wszytkim „praktycznymi badaniami i prowadzeniem dzieci z niedorozwojem umysłowym i wadami mowy, słuchu itd.”.

Latem 1907 i 1908 roku pracował jako wychowawca na koloniach letnich dla najuboższych dzieci Warszawy; raz dla chłopców żydowskich, raz dla polskich. Oba te pobyty zainspirowały go do napisania dwu książek: Mośki, Joski i Sruleoraz Józki, Jaśki i Franki.

Po powrocie z zagranicy zaangażował się w prace Towarzystwa Pomocy dla Sierot, budującego dla dzieci żydowskich Dom Sierot; brał udział w dyskusjach nad urządzeniem tego domu i przedstawiał swoją koncepcję metod wychowawczych. Współpracował też ze Stefanią Wilczyńską, która jako wolontariuszka po studiach przyrodniczych w Liège (Belgia) pracowała w tymczasowym sierocińcu, mieszczącym się w poklasztornych budynkach przy ul. Franciszkańskiej.

Janusz Korczak zdradził medycynę; 7 października 1912 roku wraz z 85 dziećmi starego sierocińca i Stefanią Wilczyńską przeprowadził się do pachnącego jeszcze farbą Domu Sierot przy ul. Krochmalnej w Warszawie. On został jego dyrektorem, ona naczelną wychowawczynią. Oboje spędzili w tej placówce kolejne 30 lat.

Dla niego rozpoczął się czas przejścia z pisania o problematyce wychowawczej do bezpośredniej pracy z dziećmi. Jednak obok intensywnej pracy wychowawczej znajdował nadal czas na pisanie; w 1913 roku wyszła jego powieść Sława, w 1914 ukazały się w wydaniu książkowym studia psychologiczne w formie powiastek, zatytułowane Bobo, oraz Spowiedź motyla, pamiętnik okresu dojrzewania chłopca. Korczak był jednak przede wszystkim wychowawcą, zbierał pierwsze doświadczenia w dziedzinie wychowania zbiorowego, przemyśliwał jego koncepcję, którą starał się realizować w Domu Sierot.

W roku 1914, po wybuchu pierwszej wojny światowej został zmobilizowany i wysłany na front ukraiński jako lekarz, młodszy ordynator szpitala dywizyjnego. Dla niego „Wojna to nie zbrodnia, to tryumfalny pochód oszalałych z pijanego wesela szatanów…”. Ale z tego pochodu potrafił się wyłączyć; na kwaterach, ba… na postojach pracował nad swym podstawowym dziełem, w którym prezentował własną zasadniczą koncepcję świata i dziecka.

Pod koniec wojny w 1917 roku został skierowany do pracy lekarza w przytułkach dla dzieci ukraińskich pod Kijowem. Na krótko trafił do domu wychowawczego dla chłopców polskich, prowadzonego przez Marynę Falską – pedagoga i działaczkę społeczną, związaną z PPS. Nawiązaną z nią współpracę kontynuował w okresie międzywojennym, pomagając jej założyć i prowadzić Nasz Dom – wzorowy sierociniec i zakład wychowawczy dla sierot po robotnikach chrześcijańskich, poległych na wojnie, później także dla sierot socjalnych.

W 1918 roku Janusz Korczak wrócił do Warszawy, teraz stolicy niepodległego państwa polskiego. Ze sobą przywiózł gotową już książkę, która niebawem ukazała się drukiem. Książka ta nosi tytuł Jak kochać dzieci i składa się z trzech części: I. Dziecko w rodzinie, II. Internat. Kolonie letnie, III. Dom Sierot. W 1920 roku jako polski oficer wziął udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Po jej zakończeniu wrócił do swego Domu Sierot, który w czasie jego nieobecności prowadziła pani Stefa.

Organizując i prowadząc Dom Sierot, a potem współdziałając z Maryną Falską w prowadzeniu Naszego Domu, wychowanie przytułkowe czy – jak kto woli – wychowanie zbiorowe uczynił przedmiotem swych eksperymentów wychowawczych. Te korczakowskie domy dla dzieci osieroconych stały się prawdziwymi domami, organizującymi życie dziecka. Korczak zmienił je w małe społeczeństwa, w którym w przeciwieństwie do świata zewnętrznego rządziła sprawiedliwość.

Był pionierem nowoczesnej pedagogiki opiekuńczej i wpisał się w światowy nurt „nowego wychowania”. Całą organizację wychowania oparł na zaufaniu, szacunku i porozumieniu z dzieckiem. Elementami korczakowskiego systemu wychowania były: samorząd dziecięcy, „posiedzenia z dziećmi”, system dyżurów, czyli po prostu praca dzieci (sprzątanie, kuchnia, jadalnia, biblioteka itd.), system plebiscytu, system wyróżnień, gazetka. Niezwykle ważną rolę odgrywał uczący odpowiedzialności i empatii sąd koleżeński ze skomplikowanym kodeksem, sąd, do którego dzieci mogły zaskarżać nie tylko swych rówieśników, lecz także dorosłych, wychowawców.

Korczak wykładał też w Instytucie Pedagogiki Specjalnej i w Wolnej Wszechnicy Polskiej. Był rzeczoznawcą do spraw nieletnich przy Sądzie Okręgowym w Warszawie, współpracował z wieloma czasopismami, m.in. z „W Słońcu” i „Szkoła Specjalną”. W 1923 roku ukazały się najpopularniejsze jego książki Król Maciuś Pierwszy Król Maciuś na bezludnej wyspie, rok później Bankructwo małego Dżeka, a w 1925 roku Kiedy znów będę mały.

W latach 1926-1930 wśród różnorodnych zajęć Korczaka, m.in. w Domu Sierot i Naszym Domu, główne miejsce zajmował stworzony przez niego „Mały Przegląd” – wolna trybuna młodych, dodatek do „Naszego Przeglądu”, najpoczytniejszego dziennika żydowskiego w języku polskim. „Mały Przegląd” zamieszczał wyłącznie listy dzieci i młodzieży. Jedynym głosem dorosłego był głos Korczaka, odpowiadającego na listy lub wypowiadającego się w jakiejś konkretnej kwestii.

„Mały Przegląd” szybko stał się popularny, redakcja otrzymywała setki listów, w miastach i miasteczkach samorzutnie powstawały kluby współpracowników i sympatyków; po czterech latach redakcja, którą tworzyli wychowankowie, znalazła się „w nurcie jakiegoś masowego ruchu”, jak zauważył Igor Newerly, sekretarz Janusza Korczaka, któremu ten powierzył dalsze redagowanie „Małego Przeglądu”.

W tym czasie drukiem ukazały się: programowa broszura Korczaka Prawo dziecka do szacunku (1929) oraz Prawidła życia. Pedagogika dla młodzieży i dorosłych (1930). Ich autor współpracował też (do 1939 r.) z wieloma naukowymi czasopismami pedagogicznymi.

Pierwszego października 1931 roku awangardowy Teatr Ateneum rozpoczął nowy sezon, wystawiając dramat Korczaka Sezon szaleńców w reżyserii Stanisławy Perzanowskiej, z samym Stefanem Jaraczem w roli głównej.

W latach trzydziestych Korczak wydał następujące utwory: Kajtuś Czarodziej (1935 r.), Uparty chłopiec. Życie Ludwika Pasteura (1938 r.), Refleksje (1938 r.), Ludzie są dobrzy (1938 r.), Trzy wyprawy Herszka (1939). W 1939 roku ukazały się drukiem: Pedagogika żartobliwa, Moje wakacje Gadaninky radiowe Starego Doktora.

Jego twórczość, w której trudno oddzielić pedagogikę społeczną od studiów nad odrębnością dziecięcego widzenia świata, była popularna i czytana, należała do głównego nurtu polskiej literatury międzywojennej i była recenzowana przez wybitne pióra, takie jak np. Brzozowski, Lorentowicz, Kołaczkowski, Gruszecka, Dąbrowska czy Irzykowski.

W roku 1935, przyjmując propozycję Polskiego Radia, Korczak rozpoczął cykl radiowych pogadanek dla dzieci i o dzieciach. W radio występował pod pseudonimem Stary Doktor. Jego audycje, słuchane zarówno przez dzieci, jak i dorosłych, szybko stały się wydarzeniem kulturalnym kraju.

Dwa lata później minister wyznań religijnych i oświecenia publicznego na wniosek Polskiej Akademii Literatury przyznał Januszowi Korczakowi Złoty Wawrzyn za „wybitną twórczość literacką”.

Dwa razy, w 1934 i 1936 roku, Stary Doktor spędził po kilka tygodni w Palestynie, zaproszony przez byłych wychowanków Domu Sierot, którzy tam się osiedlili. Aleksander Lewin w publikacji Kibuce w Izraelu pisze m.in., że Korczak większość czasu spędzał w kibucu Ein Harod w Galilei, rano chodził do szkoły, gdzie obserwował zajęcia dzieci, że dużą wagę przywiązywał do zabaw dzieci, które nauczył puszczać latawce.

Od tamtych czasów po dziś dzień w Ein Harod na cześć Korczaka obchodzony jest Dzień Latawca – radosne święto z udziałem setek dzieci i dorosłych z bliższej i dalszej okolicy. W czasie pobytu w Palestynie Korczak spędzał wieczory na spotkaniach z dorosłymi i – choć nie znał języka hebrajskiego – szybko nawiązywał kontakt. Uważał, że kibuce są środowiskiem najbardziej sprzyjającym wychowaniu dziecka.

Mogłoby się zdawać, że w latach trzydziestych nasz bohater czuł się człowiekiem spełnionym; doskonale działały stworzone przez niego Dom Sierot i Nasz Dom, jako pisarz wszedł na trwało do literatury polskiej. Tak jednak nie było. Lata te, a szczególnie ich druga połowa, w której narastały nastroje antysemickie, nie skłaniały do optymizmu. Korczak, uważający się zarówno za Żyda, jak i Polaka, idei dwu narodowości pozostał wierny nawet wtedy, gdy okupant karał za nią śmiercią.

Dlatego też szczególnie dotkliwie musiała go dotknąć rezygnacja dyrekcji radia, podjęta pod naciskiem sanacji i endecji, z tak popularnych „Gadaninek Starego Doktora”. W tym samym 1936 roku na zebraniu zarządu towarzystwa opiekuńczego Nasz Dom doszło też do konfliktu z Maryną Falską, w wyniku którego Korczak po osiemnastu latach współpracy i przyjaźni wycofał się z tego przedsięwzięcia.

Tradycyjne środowiska żydowskie zarzucały mu, że polonizuje dzieci, a syjoniści mieli do niego pretensje, że nie agituje za wyjazdami do Palestyny. Niektórzy wychowankowie zgłaszali pretensje, że wychowanie w idealnym społeczeństwie, stworzonym w Domu Sierot, nie przygotowało ich do życia na zewnątrz.

Korczak zaczął powątpiewać w sens wszystkiego, co robił. W roku 1937 w liście do Arnona pisał, że będąc w Polsce, nie wierzy, iż mógłby być jeszcze przydatny, że: „…tak ciężko, tak nieprawdopodobnie ciężko […]”. I przeczuwał: „Zło jeszcze nie dotarło do dna, najbliższe pięć, być może dziesięć lat – to burze i zalewy…”.

Pamiętniku, pisanym tuż przed śmiercią, o latach przed wybuchem II wojny światowej napisał: „podłe, haniebne, rozpadowe, nikczemne – kłamliwe, przeklęte: nie chciało się żyć; błoto, cuchnące błoto”. Polski jednak nie opuścił i w tym samym Pamiętniku wyznawał, że „kocha Wisłę warszawską i oderwany od Warszawy odczuwa żrącą tęsknotę […] Warszawa jest moja i ja jestem nią. Razem z nią cieszyłem się i smuciłem, jej pogoda była moją pogodą, jej deszcz i błoto moim też”.

Nie uciekał przed największą burzą XX stulecia. Gdy ogłoszono mobilizację, założył mundur polskiego oficera i zgłosił się do Komendy Uzupełnień, tłumacząc, że chociaż stary i pediatra, może się armii jeszcze przydać. Zwróciła się do niego dyrekcja Polskiego Radia, prosząc, by przemówił do mieszkańców Warszawy. I tak w oblężonej Warszawie, wśród huku bomb znów rozległ się dobrze znany głos Starego Doktora, dodający otuchy, moblizujący dorosłych do obrony, radzący dzieciom, jak mają się zachowywać.

Po zajęciu Warszawy przez wojska niemieckie razem ze starszymi wychowankami wstawiał wybite szyby w Domu Sierot, starał się o wyżywienie dla dzieci i opał na zimę. Nie zdjął polskiego munduru, nie akceptował dyskryminacyjnego oznaczenia Żydów i nie przypiął Gwiazdy Dawida.

W 1940 roku Dom Sierot został ewakuowany do warszawskiego getta, gdzie za trzymetrowym murem na 307 hektarach Niemcy zamknęli około 500 tys. ludzi, z których w 1941 roku z głodu i chorób umarło ok. 100 tysięcy. W czasie przeprowadzki do getta Korczak został aresztowany i przez kilka miesięcy był więziony na Pawiaku.

Wykupiony z więzienia przez kilku byłych wychowanków wrócił do Domu Sierot i od Stefanii Wilczyńskiej przejął kontakty z władzami getta oraz trudne obowiązki zaopatrzeniowca. W tej „dzielnicy skazańców”, jak w Pamiętniku nazwał getto, gdzie dzieci bawiły się na chodnikach obok trupów, przykrytych szarym papierem, gdzie głód i tyfus dziesiątkował ludzi,

Korczakowska organizacja Domu Sierot działa jak dawniej – normalny rozkład zajęć, dyżury, godziny szkolne. I tylko Stary Doktor się zmienił; czuł się ojcem dwustu dzieci, które musiał nakarmić, jak pisał Igor Newerly, gotów był robić piekielne awantury o worek ziemniaków czy beczkę kapusty.

Znalazł w sobie jeszcze tyle siły, by zająć się dodatkowo najbardziej zaniedbanym przytułkiem przy ul. Dzielnej, zwanym też domem przedpogrzebowym, do którego znoszono leżące na ulicach chore, wycieńczone i opuszczone dzieci. W maju 1942 roku zaczął pisać dawno zamierzony Pamiętnik. Pisał nocami w izolatce, gdzie mieszkał z kilkorgiem najsłabszych dzieci i gdzie umierał ojciec jednej z wychowawczyń. Pamiętnik to wstrząsający zapis ostatnich przemyśleń Janusza Korczaka.

W dniu 17 lipca 1942 roku odbyło się ostatnie przedstawienie w Domu Sierot – inscenizacja znajdującej się na niemieckim indeksie Poczty Rabindranatha Thagore.

Igor Newerly kilkakrotnie próbował przekonać Korczaka do opuszczenia getta – przyjaciele Starego Doktora po aryjskiej stronie byli przygotowani na jego przyjęcie. On jednak odmawiał. Piętnastego lipca ostatnią próbę przekonania go do opuszczenia getta podjęła Maryna Falska, ukrywająca wiele żydowskich dzieci w Naszym Domu. Znalazła dla niego bezpieczne schronienie na Bielanach i załatwiła papiery, wyrobione na inne nazwisko, które umożliwiały bezpieczne wyjście z getta. Jednak i wówczas Janusz Korczak odmówił ich przyjęcia.

W dniu 22 lipca 1942 roku rozpoczęła się ostateczna likwidacja warszawskiego getta, co dnia z Umszlagplatzu ruszały transporty do obozu zagłady w Treblince. Rankiem 5 lub 6 sierpnia 1942 roku sprzed Resursy Kupieckiej przy ul. Śliskiej 9 wymaszerował pochód 192 dzieci i dziesięciorga opiekunów, wśród których była Stefania Wilczyńska. Pochód prowadził Korczak, trzymając dwoje dzieci za rękę.

Za nimi czwórkami maszerowały pozostałe dzieci, które niosły flagę Króla Maciusia Pierwszego. Każde dziecko miało ze sobą ulubioną zabawkę lub książkę, a jeden z chłopców na czele pochodu grał na skrzypcach. Taki obraz przekazał nam W. Szpilman. Taki obraz ostatniego marszu Domu Sierot utrwalił też film Andrzeja Wajdy z 1990 roku „Korczak”.

Inaczej ten ostatni marsz widział M. Rudnicki, który w „Tygodniku Powszechnym” (1988, nr 45) napisał m.in.: „Nie chcę być obrazoburcą ani odbrązowiaczem – ale muszę powiedzieć, jak to wtedy widziałem. Atmosferę przenikał jakiś ogromny bezwład, automatyzm, apatia. Nie było widocznego poruszenia, że to Korczak idzie, nie było salutowania (jak to niektórzy opisują), na pewno nie było interwencji posłańców Judenratu – nikt do Korczaka nie podszedł. Nie było gestów, nie było śpiewu, nie było dumnie podniesionych głów, nie pamiętam, czy niósł ktoś sztandar Domu Sierot, mówią, że tak. Była straszliwa, zmęczona cisza”.

Janusz Korczak, „opiekun spolegliwy”, jak nazwał go filozof Tadeusz Kotarbiński w swych Medytacjach o życiu godziwym, dobrowolnie towarzyszył dzieciom do końca ich i swego życia.

W tym samym dniu z Umschlagplatzu hitlerowcy wywieźli 4000 dzieci i ich opiekunów z sierocińców warszawskiego getta. Adres transportów był jeden – komory gazowe obozu zagłady w Treblince. To w tym obozie od 23 lipca 1941 roku, kiedy przybył tam pierwszy transport z warszawskiego getta, do 18 sierpnia 1943 roku, daty ostatniego transportu z getta w Białymstoku, hitlerowcy zamordowali co najmniej 870 tysięcy ludzi.

Danuta Meyza-Marušiak

MP 1/2012MP 2/2012