post-title Danuty Wałęsy wyjście z cienia

Danuty Wałęsy wyjście z cienia

Danuty Wałęsy wyjście z cienia

 BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKI 

Wielkim wydarzeniem medialnym końca roku 2011 było pojawienie się na rynku księgarskim autobiografii Danuty Wałęsy „Marzenia i tajemnice” (Wydawnictwo Literackie, Kraków 2011). Zaskoczenie było duże; tej książki nie oczekiwano, rodziła się w wielkiej tajemnicy, a nieliczni, którzy o tym wiedzieli, do końca zachowali milczenie.

Zaskoczenie było tym większe, że autorka nigdy postacią medialną nie była i o zainteresowanie mediów nie zabiegała. Przez lata stała w cieniu swego wielkiego męża; nie wiedzieliśmy o niej niemal nic i to także wówczas, gdy była prezydentową. Nasuwa się więc pytanie, co takiego się stało, że pani Danuta zdecydowała się z tego cienia wyjść. Odpowiedź znajdzie czytelnik w jej szczerej do bólu autobiografii.

Nie darmo mówi się, że każdy może stać się autorem jednej książki. Danuta Wałęsa to potwierdza. Jej Marzenia i tajemnice są taką książką życia, napisaną w momencie, gdy swoje już zrobiła; urodziła i wychowała ośmioro dzieci, zgodnie z zasadą „w dobrym i złym” stała przy swoim mężu. Spełniwszy obowiązki Matki Polki, wreszcie znalazła czas, by obejrzeć się za siebie, pomyśleć o tym, co było, i zadać sobie pytanie: „Jak mogłam tyle czasu przeżyć, żeby choć przez moment […] nie pomyśleć o sobie?”.

Urodziła się w 1949 roku w niemal zapomnianej przez Boga i ludzi mazowieckiej wsi Krypy. Edukację skończyła w wieku 14 lat i – jak sama pisze – nigdy nie wyobrażała sobie swojego życia w miejscu, w którym przyszła na świat. Za drugie miejsce swoich urodzin uznaje Gdańsk, w którym żyje od 1968 roku. W tym też roku poznała Lecha Wałęsę; ona sprzedawała w kiosku kwiaty, on był elektrykiem w stoczni.

Oboje przyjechali ze swoich wsi do Gdańska, by tam zapuścić korzenie. Po roku byli już małżeństwem. Ona od początku uważała, że on, starszy od niej o 6 lat, jest w ich związku tym mądrzejszym. Pisze: „Sama byłam zakompleksiona i myślałam, że powinnam iść krok za nim. I do dziś tak jest, choć czasami jednak wyskakuję przed szereg. Uważałam, że to on jest bardziej doświadczony […]. Skoro ja jestem młodsza, to on, mąż, jest przywódcą, a ja jestem tylko od wykonywania zadań […] Sądziłam też, że ten powinien decydować, kto ma mądrzejsze zdanie w danej kwestii.

Jednak z czasem mąż przywykł do tego, że otrzymał ode mnie przyzwolenie, prawo do decydowania o wszystkim”. Model rodziny patriarchalnej, w której mąż zarabia i decyduje, a żona zajmuje się domem, dziećmi i usuwa pył sprzed jego nóg, oboje otrzymali w wianie. Obecnie pani Danuta nie jest już tamtą Danuśką, nie boi się napisać: „Dziś przyznam, że myślałam błędnie. Wspólne życie powinno przebiegać na zasadzie równowagi”.

Stała się z niej silna kobieta, bo taką być musiała, bo to na niej spoczywał trud życia powszedniego, gdy mąż „zaangażował się w opozycję”, był wyrzucany z pracy, aresztowany. „On już wtedy, w latach siedemdziesiątych, poświęcał rodzinę dla dobra… Nie wiem, może czuł się dowartościowany tym, że coś robi, ale rodzina jednak była sama”. Nie inaczej było, gdy stał się politykiem światowej sławy. Rodzina nadal była sama. Sama była i ona, jego żona, o której ci, którzy bliżej znają Wałęsów, mówią, że „bez pani Danuty nie byłoby Wałęsy takiego, jakim go znamy […] ta silna kobieta stworzyła mu warunki, żeby odegrał swoją rolę w historii”. O tej samotności w rodzinie jest ta książka.

Jeśli ktoś oczekiwałby od autorki, że jej autobiografia będzie o polityce, to się rozczaruje. „Mnie polityka nie interesuje. Nie lubię jej. Dlatego nie jestem politykiem” – pisze pani Danuta. W innym miejscu zaledwie wspomina o „przeklętej polityce”. Swą autobiografię kończy stwierdzeniem: „Dziś, z perspektywy czasu, mogę powiedzieć, że w moim życiu zmieniłabym jedną rzecz – powinnam była mocniej akcentować własne zdanie […] więcej wymagać od wszystkich. W tym również od męża”.

Marzenia i tajemnice natychmiast po ukazaniu się zajęły pierwsze miejsce na listach bestsellerów polskich księgarń. Książka pobiła rekordy sprzedaży – od 23 listopada do końca roku sprzedano 250 tys. jej egzemplarzy. To wielki triumf wydawcy, ale przede wszystkim samej autorki. Książka, którą niektórzy krytycy określają jako list otwarty Danuty do Lecha, „napisany po to, aby obudzić w mężu refleksję na temat ich wspólnego życia”, żyje teraz własnym życiem; dyskutuje się o niej na forach internetowych, w tramwajach i księgarniach.

I chociaż nie mamy wątpliwości, że najbardziej potrzebna była porządkującej swe życie autorce, to szybko okazało się, że trafiła do tysięcy polskich kobiet, które odnajdują w niej podobieństwo do własnych losów, losów kobiet, których funkcja w rodzinie jest stale jeszcze marginalizowana. Po książkę sięgają również mężczyźni, niewstydzący się publicznie przyznać, iż po jej lekturze inaczej patrzą na własne żony. Dla Jacka Żakowskiego, znanego publicysty, to „wstrząsający dokument z epoki patriarchatu i jego schyłku”. Dalej Żakowski pisze: „Dziękuję pani za tę zbiorową terapię polskich rodzin. I mnie też się w głowie poprzestawiało”. To chyba największa pochwała, jaka autorkę mogła spotkać.

Danuta Meyza-Marušiak

MP 2/2012