post-title Klęska wrześniowa przed komisjami śledczymi

Klęska wrześniowa przed komisjami śledczymi

Klęska wrześniowa przed komisjami śledczymi

 TO WARTO WIEDZIEĆ 

Klęska militarna Polski we wrześniu 1939 roku była szokiem dla społeczeństwa polskiego, które wierzyło lub wierzyć chciało w zapewnienia sanacji o tym, że nie oddamy ani guzika, że jesteśmy silni, zwarci, gotowi.

Przyczyny przegranej i odpowiedzialność za nią stały się natychmiast powszechnym przedmiotem rozmów. „Na ten temat każdy miał swoje opinie, przeważnie wyrażane w sposób gwałtowny, jak też recepty na to, co należało zrobić” – wspomina Jan Kowalewski, były szef Sztabu Obozu Zjednoczenia Narodowego, opisując swe spotkanie z generałem Władysławem Sikorskim 20 września 1939 roku w Bukareszcie.

Generał, który nie brał udziału w kampanii wrześniowej, bowiem marszałek Edward Śmigły-Rydz odmówił mu, jako opozycjoniście, przydziału, prywatnie przedzierał się przez Rumunię do Francji, by włączyć się w proces tworzenia tam wojska polskiego. Organizacja dywizji polskiej we Francji, rekrutującej się z obywateli polskich zamieszkujących ten kraj oraz Stany Zjednoczone, była rozważana już wiosną 1939 roku, a w sierpniu do Paryża wyjechała polska kadra.

„Jak wszyscy wówczas, Generał zaczął rozmowę od przyczyn klęski – wspomina Kowalewski, cytowany przez profesora Olgierda Terleckiego w monografii Generał Sikorski. – Generał jednak /…/ powiedział: No przecież jasne jest, że myśmy tej wojny wygrać nie mogli, ale że ta przegrana nastąpiła w takiej formie i w takim tempie, to po temu muszą być jakieś błędy, niedopatrzenia i nieudolności”.

I polecił Kowalewskiemu sporządzenie i wręczenie mu notatki o tym, jak i w czym widzi on przyczyny przegranej. Na drugi dzień wieczorem na konferencji w ambasadzie polskiej z treścią notatki Kowalewskiego zapoznał ambasadora Rogera Raczyńskiego i attaché wojskowego podpułkownika Tadeusza Zakrzewskiego, zwracając uwagę na konieczność jej uzupełnienia „danymi o przyczynach klęski, aby cień jej nie padł na naród, zamiast na rzeczywistych sprawców”.

Z Bukaresztu generał wyjechał 22 września rano, do Paryża przybył 24 września po południu. Dnia 28 września ambasador polski w Paryżu Juliusz Łukasiewicz mianował go dowódcą oddziałów polskich we Francji, dwa dni później prezydent Władysław Raczkiewicz powierzył mu misję utworzenia nowego rządu, a już następnego dnia, czyli 1 października, jego gabinet został zaprzysiężony przez prezydenta.

Władysław Sikorski oprócz funkcji premiera był w tym rządzie antysanacyjnej opozycji także ministrem spraw wojskowych. Z racji pełnionych funkcji niejednokrotnie przyszło mu zajmować stanowisko wobec oceny przyczyn klęski wrześniowej i roli, jaką wówczas odegrały najwyższe władze polityczne i wojskowe II Rzeczypospolitej. Musiał także reagować na nastroje rozliczeniowe, rozbudzone bezpośrednio po przegranej.

W końcu września 1939 roku do tworzących się we Francji polskich sił zbrojnych zaczęli licznie napływać polscy żołnierze, internowani w Rumunii i na Węgrzech, a wraz z nimi pojawiły się nastroje rozliczeniowe.

Musiały mieć powszechny charakter, gdyż generał Sikorski, któremu przede wszystkim zależało na zbudowaniu silnej armii, chcąc uniknąć destrukcyjnego wpływu na środowisko wojskowe rozrachunków politycznych, atmosfery podejrzliwości, intryg i pochopnych oskarżeń, w dniu 9 października skierował do podległych mu wojsk rozkaz: „Zabraniam wszelkich dyskusji na tematy dotyczące przyczyn i odpowiedzialności za klęskę. Sąd o tym wyda naród i historia. Sprawiedliwości stanie się zadość”.

Rząd postanowił historii trochę pomóc i już następnego dnia, 10 października, powołał komisję do rejestracji faktów i zbierania dokumentów dotyczących całej kampanii wrześniowej, które w przyszłości miały posłużyć jako materiał dowodowy w ocenie winnych klęski. Na czele komisji stanął generał Józef Haller, a jej członkami zostali wicepremier Stanisław Stroński i ludowiec Aleksander Ładoś, zastępcą Haller został pułkownik Izydor Modelski.

Komisja miała charakter czysto polityczny i działała w ramach Biura Rejestracyjnego Ministerstwa Spraw Wojskowych, którym kierował pułkownik Fryderyk Mally, cieszący się opinią gorącego zwolennika rozliczenia winnych klęski wrześniowej. Każdy przybywający do Francji polski oficer, a także oficerowie internowani w Rumunii i na Węgrzech, musieli wypełnić dla tegoż biura obszerną ankietę, dotyczącą udziału w przygotowaniach do wojny, w kampanii wrześniowej, a także czasu po kampanii.

Wypełniający mogli być w razie potrzeby przesłuchani przez referentów biura, dzielących się na referentów fachowych, którymi byli oficerowie od majora wzwyż, oraz prawnych, pełniących funkcję komisarzy politycznych. Na podstawie ankiet i ewentualnych przesłuchań podejmowano decyzję o konkretnym przydziale oficerów, którzy dotarli do Francji.

Z pięciu istniejących możliwości najkorzystniejsze były dwie pierwsze, tj. skierowanie do konkretnej jednostki oraz natychmiastowe przyjęcie do wojska z tym, że konkretny przydział otrzymają później. Gorszymi kategoriami było przyjęcie do rezerwy naczelnego wodza oraz przyjęcie do dyspozycji Ministerstwa Spraw Wojskowych.

Piątą, najgorszą kategorię otrzymywali oficerowie, których sprawy trafiały do Wojskowego Trybunału Orzekającego. Czekał ich zorganizowany we Francji obóz specjalny w Cerizay, a po ewakuacji do Wielkiej Brytanii obóz w Rothesay na wyspie Bute, zwanej Wyspą Wężów. Do obozu w Cerizay trafił np. generał Stefan Dąb-Biernacki, oskarżony o nieudolne dowodzenie Armią „Prusy” i porzucenie walczących oddziałów.

Lustracja korpusu oficerskiego budziła w środowisku wojskowym znaczny opór, na który generał Sikorski zareagował wydaniem 2 marca 1940 roku tajnego rozkazu oficerskiego nr 13, w którym, stwierdziwszy, że doszły do niego skargi na działalność Biura Rejestracyjnego, oświadczył, iż działalność tego biura jest „konieczna i pożyteczna”.

Równocześnie podkreślił, że „oficerowie Biura Rejestracyjnego mają pamiętać o tym, że nie są sędziami, a osoby przez nich przesłuchiwane nie są oskarżonymi, dlatego należy je przesłuchiwać z poszanowaniem ich godności”. Zwrócił również uwagę na bezwzględną tajność postępowania i odrzucił opinię, że udzielane w biurze informacje są denuncjacją

O ile działania lustracyjne wobec oficerów budziły opór wśród wojskowych, o tyle podobne działania wobec członków rządu sanacyjnego spotykały się ze zrozumieniem i akceptacją większości oficerów. W marcu 1940 roku komisarz polityczny porucznik Tadeusz Modelski zwrócił się do szefa Biura Rejestracyjnego z wnioskiem, by ten polecił referentom fachowym opracowanie odpowiedzi na pytanie, w jakim stopniu członkowie gabinetu generał Felicjana Sławoja-Składkowskiego odpowiadają za wrześniową przegraną. Takie polecenie zostało, jak stwierdza Andrzej Garlicki, wydane i dotyczyło 25 osób.

Generał Sikorski, który starał się tonować nastroje rozrachunkowe, gdyż zdawał sobie sprawę, że radykalna lustracja może rozbić nie tylko korpus oficerski, ale także całą emigrację, był w szczególnie trudnej sytuacji. Znalazł się pod silną presją antysanacyjnej opozycji, domagającej się czystki nie tylko w wojsku, ale także w aparacie państwowym.

Sprzeciwił się ministrowi Janowi Stańczykowi, który na posiedzeniu Rady Ministrów wnioskował o postawienie przed sąd wojskowy marszałka Edwarda Śmigłego-Rydza, a przed Trybunał Stanu ministrów Tadeusza Kasprzyckiego i Józefa Becka oraz premiera Felicjana Sławoja-Składkowskiego.

Pod wpływem generała Władysława Sikorskiego dyskusję nad tym wnioskiem odłożono pod pretekstem konieczności jego dopracowania. Jednak powrócono do niego 1 lutego, gdy Stańczyk domagał się natychmiastowego powołania komisji dla zbadania przyczyn klęski. Komisja miała mieć uprawnienia śledcze i prokuratorskie, a ze względu na niemożliwość zebrania materiału dowodowego, miała dysponować prawem pozbawienia obywatelstwa polskiego bez uprzednich procesów.

Gdy i temu generał Sikorski się przeciwstawił, minister Stanisław Kot zauważył, że „skoro rządowi niezręcznie przeprowadzić podobne uchwały, to można posłużyć się Radą Narodową”. Ta już na swoim pierwszym roboczym posiedzeniu w dniu 9 marca wezwała rząd do bezzwłocznego utworzenia wspomnianej komisji, co wywołało interwencję ambasadora Wielkiej Brytanii Howarda Kennarda, który ostrzegał, że udzielający Polsce gwarancji Londyn będzie bardzo krytycznie oceniał tego rodzaju przedsięwzięcie.

Ponieważ Stanisław Kot, który był inspiratorem wniosku Stańczyka, argumentował konieczność powołania komisji rozliczeniowej naciskami kraju, Ignacy Paderewski na prośbę generała Sikorskiego wystosował list do kardynała Adama Sapiehy, gorącego przeciwnika poprzedniego reżimu, w którym obok zapewnień, że o powrocie do władzy sanacji mowy być nie może, czytamy: „Kraj jednak nie może się domagać, abyśmy tu, na obcej ziemi, przeprowadzali jakieś sądy czy wydawali wyroki. Przede wszystkim nie zgadzają się na to nasi sprzymierzeńcy /…/

Nie po to udzielili nam gościny, byśmy tu rozpoczynali wewnętrzne spory /…/”. Powołując się na stanowisko „naszych sprzymierzeńców”, Paderewski brał pod uwagę nie tylko interwencję Kennarda, ale i wcześniejsze ostrzeżenia ambasadora Francji Leona Noëla, prezentującego stanowisko francuskiego rządu, który zgadzając się na przeniesienie na swoje terytorium polskich władz, nie mógł dopuścić do tego, by „Francja stała się boiskiem wewnętrznego zatargu polskiego między rządem a opozycją”.

Nieobojętne też były głosy prasy i innych oficjalnych osób, wytykających Polakom kłótliwość i niewczesne zacietrzewienie, np. dyrektor generalny francuskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych miał pod adresem Polaków powiedzieć: „Śmieszny naród. Przyszli tu jak żebracy i od razu zażądali trybunałów karnych i obozów koncentracyjnych”.

Pod wpływem nacisków Kota, Stańczyka i Liebermana, którzy natarczywie domagali się od Rady Ministrów zrealizowania uchwały, postanowiono, że „komisja w związku z wynikiem kampanii wojennej 1939 r.” zostanie powołana na podstawie dekretu prezydenckiego i usytuowana przy prezesie Rady Ministrów. Dekret z datą 30 maja 1940 roku podpisał prezydent i wszyscy członkowie rządu.

Określał on liczebność komisji (przewodniczący i najwyżej 6 członków), stwierdzał, że komisja wykonuje swą czynność przy współudziale względnie za pośrednictwem osób posiadających kwalifikacje sędziowskie i upoważnienie ministra sprawiedliwości i że działa w oparciu o odpowiednie przepisy kodeksu postępowania karnego. W najważniejszym 1. punkcie precyzyjnie formułował zadanie komisji – zbieranie i zabezpieczanie materiału dowodowego, a zatem nie chodziło o żadne odbieranie obywatelstwa czy stawianie pod sąd.

Na krótko przed ewakuacją polskiego rządu do Wielkiej Brytanii 11 czerwca 1940 roku generał Sikorski powołał profesora Bohdana Winiarskiego, specjalistę od prawa międzynarodowego, na stanowisko przewodniczącego komisji, powołał także jej członków: ludowca Stanisława Mikołajczyka, generała Izydora Modelskiego, dwu więźniów brzeskich – socjalistę Hermana Liebermana i prezesa Stronnictwa Pracy Karola Popiela.

Powołanie komisji Winiarskiego praktycznie zakończyło działalność Biura Rejestracyjnego, któremu pozostała jeszcze tylko sprawa zorganizowania ewakuacji posiadanych materiałów do Anglii. Profesor Garlicki podaje, że Biuro opracowało ok. 7 tys. sprawozdań oficerów, a zebrało ich znacznie więcej. Ze swego ostatniego zadania biuro wywiązało się dobrze, bo tylko część materiałów uległa zniszczeniu.

Komisja Winiarskiego mogła rozpocząć działalność dopiero w Londynie. Funkcjonowała przez pięć lat, do 25 czerwca 1945 roku, kiedy to została przez Radę Ministrów rozwiązana. Jej członkowie byli czynnymi politykami i bardziej niż w sprawy komisji angażowali się w politykę, z rzadka biorąc udział w prowadzonych przez prawników przesłuchaniach. Sprawy polityczne prowadził Piotr Siekanowicz, który po latach opublikował dwa opracowania – jedno poświęcone sprawie brzeskiej, drugie obozowi w Berezie Kartuskiej.

W Londynie pomagali mu prawnicy Jan Ostrowski, Zbigniew Korfanty, Tadeusz Modelski i Tadeusz Cyprian. Zgodnie z regułami prokuratorskimi obowiązywała zasada poufności. Przez pięć lat przesłuchano setki osób – polityków sanacyjnych, byłych funkcjonariuszy państwowych, ale także działaczy opozycji, więźniów Brześcia i Berezy Kartuskiej. Zeznawali przedwojenni ministrowie i premier Sławoj-Składkowski oraz wysocy urzędnicy.

Wszystko staranie protokołowano, dzięki czemu powstała olbrzymia dokumentacja, dostarczająca wielu informacji o funkcjonowaniu państwa. Zgodnie z pierwotnym założeniem pracownicy komisji gromadzili materiał dowodowy, mający posłużyć do przyszłych procesów, chociaż z upływem czasu coraz jaśniejsze było, że takich procesów nie będzie.

Andrzej Garlicki uważa, iż „Dramatyczna klęska Francji zrelatywizowała bowiem klęskę wrześniową” i że stopniowo słabło zainteresowanie polityków komisją, „bo założony jej przez generała Sikorskiego kaganiec uniemożliwiał wykorzystanie jej w politycznych rozgrywkach”.

Uważa też, że objęcie po śmierci generała Sikorskiego władzy w wojsku przez generała Kazimierza Sosnkowskiego, „piłsudczyka, który nigdy nie wyparł się Komendanta”, skazało komisję Winiarskiego na wegetację, ale zebrane przez jej pracowników materiały, zdeponowane w 1945 roku w Ministerstwie Sprawiedliwości, mogą stanowić cenny materiał źródłowy dla zajmujących się II Rzeczpospolitą historyków.

Danuta Meyza-Marušiak

MP 9/2012

 

Opracowano na podstawie: Olgierd Terlecki: Generał Sikorski. Wydawnictwo Literackie, Kraków 1981; Andrzej Garlicki: Lustracja sanacji „Polityka” 2005 nr 37, s. 67-70.