post-title „Ciepło/zimno”. Gorąca nowość od Happysad

„Ciepło/zimno”. Gorąca nowość od Happysad

„Ciepło/zimno”. Gorąca nowość od Happysad

 CZUŁYM UCHEM 

Happysad to jeden z jaśniejszych punktów na polskiej scenie muzycznej. Grupa jest młoda, nie ma więc mowy o odcinaniu kuponów od poprzednich dokonań (choć byłoby w sumie od czego, bo debiutancki album „Wszystko jedno” pięć lat temu został uznany przez branżowy magazyn „Teraz rock” za jedną z 50 najważniejszych płyt w historii polskiego rocka, a późniejsza „Nieprzygoda” to klasa sama w sobie) czy gwiazdorskim znudzeniu i zblazowaniu.

Na początku kariery, czyli około 10 lat temu, zespół porównywano do Pidżamy Porno; wielu krytyków zarzucało mu wręcz, że jest kalką tego drugiego. Choć podobieństwa rzeczywiście są wyraźne zarówno w warstwie tekstowej, jak i muzycznej, określenia „kalka” jest jednak bardzo nie na miejscu. Muzykom Happysad udało się stworzyć własny, i co najważniejsze – rozpoznawalny – styl. „Totalni, romantyczni bezideowcy”, jak sami siebie określają, właśnie wydali kolejny krążek – „Ciepło/Zimno”.

Na nową płytę kazali czekać fanom trzy długie lata. „Ciepło/Zimno” powstawało podczas zespołowego improwizowania w wiejskim zaciszu, które miało być lekarstwem na brak weny lidera Happysad Jakuba Kawalca. Lekarstwo okazało się nadzwyczajnie skuteczne, bo materiał z nowej płyty aż skrzy się od ciekawych tekstów, frapujących melodii i zaskakujących aranżacji.

Brzmienie Happysad Anno Domini 2012 jest świeższe, mocniejsze i bardziej wysmakowane. Z pewnością też bardziej dojrzałe, ale… No, właśnie. Z tą dojrzałością wiąże się utrata pewnej trudno uchwytnej, ale jednak obecnej na poprzednich płytach zespołu lekkości, młodzieńczości i bezpretensjonalności. Trudno czynić z tego zarzut, jednak trudno też przyzwyczaić się do tej obecnej inności.

Podejrzewam, że zagorzali, ortodoksyjni fani Happysad będą nieco zdezorientowani zawartością „Ciepło/zimno”. Echa „starego” Happysad pobrzmiewają w „Moście na Krzywej” i znanym z koncertów „Nic nie zmieniać”. Pozostałe utwory to już zupełnie inna bajka, zdradzająca nowe inspiracje i fascynacje Jakuba Kawalca i spółki.

Czujne ucho bez trudu wychwyci styl charakterystyczny dla The Cure („Biegnę prosto w ogień), piętno wczesnych dokonań U2 („Poznański”) czy Tiamat („Do krwi”). Ale nie dajmy się zwieść – Happysad nie powiela ślepo i bezrefleksyjnie tego, co lata temu zrobili inni. Dobrze znane wątki i rozwiązania są tylko uzupełnieniem autorskich, bardzo interesujących pomysłów grupy. A tych, jak już wspomniałam, na „Ciepło/zimno” jest całe mnóstwo.

Katarzyna Pieniądz

MP 10/2012