post-title Anna Tomaszewiczówna Pierwsza polska lekarka

Anna Tomaszewiczówna Pierwsza polska lekarka

Anna Tomaszewiczówna Pierwsza polska lekarka

 TO WARTO WIEDZIEĆ 

„Dopóki u mnie w Mydlnikach słowik śpiewa i żer przynosi samicy w gniazdku siedzącej, dopóty ja w równouprawnienie nie uwierzę”. Pisał w 1895 roku Ludwik Rydygier. Jeśli ktoś pomyśli, że był hreczkosiejem, siedzącym na jakimś mająteczku położonym tam, gdzie diabeł mówi dobranoc, to muszę go natychmiast rozczarować. Rydygier był wielce cenionym w kraju i na świecie chirurgiem, profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego, a od 1897 roku Uniwersytetu Lwowskiego.

W 1880 roku jako pierwszy w Polsce i drugi na świecie wykonał zabieg wycięcia odźwiernika z powodu raka żołądka, a w 1881 roku jako pierwszy na świecie zabieg resekcji żołądka z powodu wrzodu, wprowadził też nową metodę chirurgicznego leczenia choroby wrzodowej żołądka i dwunastnicy, jest autorem oryginalnej metody usuwania gruczolaka gruczołu krokowego oraz wielu innych metod operacyjnych, a także wielu prac naukowych i podręcznika chirurgii.

Cytat, rozpoczynający tekst o pierwszej polskiej lekarce, pochodzi z artykułu profesora, zamieszczonego w „Przeglądzie Lekarskim”. Po argumentach, że kobiety nie mają nie tylko dość fizycznych sił, ale też „możliwości intelektualnych”, że przecież istnieje „wstyd niewieści”, trudno godzący się z nauką o chorobach wenerycznych, oświadczył: „Precz więc z Polski z dziwolągiem kobiety-lekarza! Niech nam nadal słynie chwała kobiet naszych, którą tak ładnie głosi poeta”.

Mimo takich głosów, a w XIX stuleciu nie było ich mało, „kobiety nasze” coraz częściej domagały się równouprawnienia w zakresie dostępu do wykształcenia. Ich chęć studiowania na wyższych uczelniach bulwersowała szeroką opinię publiczną, a polskie uniwersytety we wszystkich zaborach do końca XIX stulecia były dla nich zamknięte.

Tak więc, chcąc zdobyć wiedzę uniwersytecką, nie pozostawało im nic innego, jak tylko wyjechać za granicę. Pierwszą wyższą uczelnią w Europie, która otworzyła swe bramy przed kobietami, był uniwersytet w Zurychu. Stało się to w 1867 roku. Na tej właśnie uczelni we wrześniu 1871 roku rozpoczęła studia medyczne Anna Tomaszewiczówna, przyszła pierwsza polska lekarka.

Anna Tomaszewiczówna urodziła się w Mławie (zabór rosyjski) w 1854 roku w rodzinie Władysława Tomaszewicza, pułkownika żandarmerii w służbie rosyjskiej, i Jadwigi z Kołaczkowskich, polskiej szlachcianki. Później rodzina przeniosła się z Mławy do Łomży, a w roku 1866 do Warszawy, gdzie Anna podjęła naukę na cieszącej się dobrą sławą pensji pani Pankiewiczowej, kończąc ją z wyróżnieniem w 1869 roku.

Nieliczni biografowie Anny Tomaszewiczównej, w tym także Jerzy Kulikowski, autor obszernego szkicu, z którego korzystałam, opracowując ten artykuł, podkreślają, że nasza bohaterka na długo przed skończeniem pensji postanowiła zostać lekarką. Decyzja, podjęta przez tak młodą dziewczynę, była zaskakująca, a jej zrealizowanie wymagało nie małej determinacji.

Nasz podziw musi budzić to, że znalazła w sobie tyle sił, by nie ulec powszechnym uprzedzeniom otoczenia, które z trudem zgadzało się na studiowanie przez kobiety filozofii, literatury itp., ale zdecydowanie przeciwstawiało się udostępnieniu im studiów medycznych. Pozostawało jeszcze przekonać rodziców o słuszności swego wyboru, co nie było ani proste, ani łatwe. Tu chodziło już nie tylko o przezwyciężenie powszechnej niechęci do studiów kobiet.

Rodzina była liczna, a studia za granicą kosztowne. Nie wiemy, jakimi argumentami posłużyła się Anna, ale wiemy, że były one na tyle przekonujące, iż rodzice zgodzili się nie tylko na podjęcie przez nią studiów na Uniwersytecie w Zurychu, ale mimo nie małych kłopotów finansowych przez dwa lata zatrudniali korepetytorów z biologii, fizyki, chemii, francuskiego, niemieckiego i łaciny, którzy solidnie ją przygotowali do przyszłych studiów. Wreszcie w prasie warszawskiej ukazała się wiadomość: „We wrześniu 1871 r. Anna Tomaszewiczówna wyjechała z Warszawy do Zurychu, by na tamtejszym uniwersytecie podjąć studia medyczne”.

Miała 17 lat, gdy przekroczyła progi uniwersytetu, który od czterech lat przyjmował kobiety. Studentką musiała być zdolną, skoro na przedostatnim roku studiów spotkało ją niemałe wyróżnienie – dostała asystenturę u profesora Hetziga.

W roku 1877 pod kierunkiem prof. Ludimara Hermanna napisała pracę doktorską „O niektórych funkcjach labiryntu”, zdała egzaminy końcowe i otrzymała dyplom. Na liście wszystkich promowanych studentek Wydziału Medycznego Uniwersytetu w Zurychu Anna Tomaszewicz jest 15.

Wyprzedziło ją sześć Rosjanek, cztery Niemki, trzy Angielki i jedna Amerykanka. Potom Otrzymała ciekawą propozycję wyjazdu do Japonii jako asystentka jednego z profesorów. Kto wie, jaka byłaby jej droga zawodowa, gdyby tę propozycję przyjęła; ona jednak zdecydowała się na powrót do kraju, a po drodze na krótko zatrzymała się w Berlinie i Wiedniu, by tam zapoznać się z miejscowymi osiągnięciami z zakresu medycyny.

Do Warszawy powróciła w końcu 1877 roku. I tu rozpoczęły się kłopoty; nie uzyskała prawa do praktyki. Rosyjskie prawodawstwo, wymagające nostryfikacji dyplomów zagranicznych, nie przewidywało takiej procedury dla kobiet. Brak praktyki spowodował, że Towarzystwo Czerwonego Krzyża nie skorzystało z propozycji współpracy z młodą lekarką.

Jakby tego było mało, w styczniu 1878 roku w tajnym głosowaniu upadła jednym głosem jej kandydatura do Warszawskiego Towarzystwa Lekarskiego, i to mimo iż jego prezes prof. Henryk Hoyer po zapoznaniu się z powstałymi w Szwajcarii pracami dr Anny Tomaszewicz zaopiniował je pozytywnie, stwierdzając m.in.: „Świadczą one o wielkich zdolnościach autorki, jak również o zupełnym obznajmieniu się z celami i środkami medycyny.

Autorka znajduje się zupełnie na wysokości nowszego stanowiska nauki”. Za przyjęciem Tomaszewiczówny do Towarzystwa głosowało 19 członków, przeciwko jedenastu, a zgodnie ze statutem potrzebna była większość dwóch trzecich głosów. Jej przypadek wywołał dyskurs emancypacyjny między zwolennikami równouprawnienia kobiet w dostępie do wykształcenia i do różnych zawodów, traktowanych dotąd za typowo męskie, a tymi, którzy uważali, że „dzisiejsze lekarki lub kandydatki” wybierają zawód lekarza „nie przez zamiłowanie do nauki lub chęć poświęcenia się ludzkości, lecz przez jakieś awanturnicze usposobienie, przez chęć zabłyśnięcia czymś oryginalnym”.

Za dr Anną stanęli w większości członkowie Towarzystwa Lekarskiego, poznańska i krakowska prasa lekarska, ale najgłośniej poparła ją warszawska prasa nielekarska. Pozytywnie pisali o niej Aleksander Świętochowski i Bolesław Prus.

Za sprawą tej dyskusji dr Tomaszewicz stała się popularna, ale na tego rodzaju popularności jej nie zależało. Najważniejsza była nostryfikacja dyplomu. Nie mogąc jej uzyskać w Warszawie, zdecydowała się na wyjazd do Petersburga, gdzie jednak znów czekała ją niemiła niespodzianka; okazało się, że poddanym rosyjskim od roku 1876 car zakazał studiowania na Uniwersytecie w Zurychu – mowy więc nie było o nostryfikowaniu wydanego przez tę uczelnię dyplomu.

Sytuacja zaczęła wyglądać beznadziejnie i wówczas – jak w bajkach z Tysiąca i jednej nocy – pojawił się w Petersburgu sułtan z haremem. Nie… dr Anna do haremu nie wstąpiła, ale dowiedziawszy się, że Akademia Medyko-Chirurgiczna bezskutecznie poszukuje lekarki płynnie władającej językami niemieckim, francuskim i angielskim, która przez kilka miesięcy opiekowałaby się harem, zgłosiła się i została przez władze rosyjskie zaakceptowana.

Przymknięto oko na wydany w Zurychu dyplom. Ponadto władze zezwoliły jej na studiowanie w petersburskiej Akademii i dopuściły do egzaminów końcowych. W ten sposób dr Anna Tomaszewicz uzyskała prawo do pracy jako lekarz na terenie całej Rosji, w tym także Królestwa Polskiego.

W 1880 roku wróciła do Warszawy, a w czerwcu tegoż roku prasa donosiła, że „pierwsza u nas kobieta-doktor, p. Tomaszewicz, w lecznicy przy ulicy Niecałej udziela w godzinach oznaczonych porady lekarskie w chorobach kobiet i dzieci”.

W 1881 roku wyszła za mąż za znanego warszawskiego laryngologa doktora Konrada Dobrskiego, redaktora miesięcznika „Zdrowie”, który na łamach tegoż pisma bronił jej po pamiętnym kandydowaniu do Towarzystwa Lekarskiego.

W 1882 roku w Warszawskiej Klinice Położniczej przy ul. Niecałej, w której pracowała, wybuchła epidemia zakażenia połogowego, choroby wówczas śmiertelnej. Było trzeba przerwać przyjmowanie pacjentek i klinikę zamknąć. Warszawa praktycznie została bez możliwości hospitalizacji rodzących, a było ich rocznie ok. 14 tysięcy. Sytuacja była poważna. Dla jej rozwiązania powołano specjalny komitet pod przewodnictwem samego prezydenta miasta.

Zdecydowano się utworzyć pięć małych przytułków położniczych. Ze składek publicznych, ale przede wszystkim dzięki ofiarności jednego z najbogatszych warszawiaków Stanisława Kronenberga, syna sławnego finansisty Leopolda Kronenberga, który na ten cel wpłacił 10 tys. rubli, już w listopadzie 1882 roku przytułki zaczęły przyjmować pierwsze pacjentki.

Stanowiska ich kierowników obsadzano w drodze konkursu, a zainteresowanie nimi mimo niewysokiej pensji (25 rubli miesięcznie) było wielkie. O pięć miejsc ubiegało się szesnastu kandydatów, wśród nich dr Anna. Ta miała minimalne szanse, ponieważ w komisji konkursowej był m.in. dr Jakub Rogowicz, zawzięty przeciwnik kształcenia medycznego kobiet.

Jej kandydaturę poparł za namową Świętochowskiego i Prusa sam Kronenberg, który niezależnie od kwoty oferowanej na przytułki położnicze oświadczył, że „finansową i moralną” opiekę nad jednym z nich obejmie jego żona pod warunkiem, że będzie mogła swobodnie podejmować decyzje co do zatrudnianych w nim fachowców.

W ten sposób dr Anna Tomaszewicz–Dobrska została kierownikiem przytułku położniczego nr 2 przy ulicy Prostej 2, w 1889 roku przeniesionego na ul. Żelazną nr 55, i była nim nieprzerwanie przez 30 lat.

W miarę upływu lat dr Tomaszewicz-Dobrska stała się popularnym i wziętym lekarzem Warszawy – w jej gabinecie spotykały się pacjentki ze wszystkich warstw społecznych, a w przytułku położniczym rodziły przede wszystkim kobiety niezamężne, służące, szwaczki, żony rzemieślników, robotników, dorożkarzy i kolejarzy. Te najuboższe zawsze mogły liczyć na jej pomoc i rezygnację z honorarium.

Mimo dużego obciążenia zawodowego dr Anna znajdowała czas na działalność społeczną, aktywną pracę w Towarzystwie Kultury Polskiej, w którym była członkiem zarządu i przewodniczącą wydziału etycznego. Swą opieką lekarską objęła schronisko dla nauczycielek oraz szwalnię Warszawskiego Towarzystwa Dobroczynności, angażowała się również w Towarzystwie Kolonii Letnich dla Dzieci.

Łączyła ją przyjaźń z Elizą Orzeszkową i Marią Konopnicką; brała udział w różnych akcjach ruchu kobiecego, np. w obchodach jubileuszu naczelnej redaktorki „Steru”, czołowej polskiej emancypantki Pauliny Kuczalskiej. Gdy w 1907 roku odbywał się w Warszawie pamiętny I Zjazd Polskich Niewiast, na który przybyły kobiety ze wszystkich zaborów, była jego wiceprzewodniczącą. Warto dodać, że wśród jego współorganizatorek znalazły się także inne pionierskie lekarki, jak doktor Teresa Ciszkiewiczowa i doktor Justyna Budzińska-Tylicka.

Anna Tomaszewicz-Dobrska, Teresa Ciszkiewiczowa czy Justyna Budzińska-Tylicka należały do najlepiej wykształconych Polek tych czasów, dyplomy zdobyły na prestiżowych uczelniach Europy, ze szkodą dla osobistej kariery powróciły do Polski, której nie było na politycznych mapach świata, by swą wiedzą służyć rodakom.

Pierwsza polska lekarka doktor Anna Tomaszewicz-Dobrska zmarła w Warszawie 9 kwietnia 1918 roku i została pochowana na Starych Powązkach. Ponieważ nie pozostawiła żadnych dyspozycji, dotyczących pogrzebu, przyjaciele, dobrze ją znający, pieniądze na kwiaty, mające ozdobić trumnę, przeznaczyli na akcję „Kropla mleka”, którą zajmowała się do końca życia.

Danuta Meyza-Marušiak

MP 1/2013