post-title Przez 4 dni cały świat patrzył na Čierna nad Tisą

Przez 4 dni cały świat patrzył na Čierna nad Tisą

Przez 4 dni cały świat patrzył na Čierna nad Tisą

 WAŻKIE WYDARZENIA W DZIEJACH SŁOWACJI 

Čierna nad Tisou – osada zagubiona na krańcach Słowacji, stacja kolejowa, gdzie zmienia się rozstaw szyn z normalnego na szeroki, kilkanaście zniszczonych budynków mieszkalnych w charakterystycznym sowieckim stylu i podupadły dom kultury kolejarzy. Po przemianach ustrojowych i gospodarczych część mieszkańców wyjechała, a okna bez firanek potęgują wrażenie końca świata i cywilizacji.

Były jednak dni, kiedy na Čierną nad Tisą zwrócone były oczy świata. Dokładnie były to cztery dni – od 29 lipca do 1 sierpnia 1968 roku. Po raz pierwszy w historii imperium sowieckiego 11 członków Biura Politycznego sowieckiej partii jednocześnie opuściło Moskwę i udało się na zapadłą prowincję w celu przeprowadzenia rozmów z kierownictwem czechosłowackiej partii komunistycznej. Nawet w dramatycznym roku 1956 do Warszawy czy Budapesztu jeździło w imieniu Kremla maksymalnie czterech członków ścisłego sowieckiego Politbiura.

Co spowodowało, że ponad połowa sowieckiego kierownictwa na czele z sekretarzem generalnym Breżniewem i premierem Kosyginem zdecydowała się wsiąść do specjalnego pociągu, jechać nim ponad 20 godzin i spać pięć nocy w wagonach sypialnych?

Od połowy lat 60. Czechosłowacja przechodziła kryzys, dotyczący funkcjonowania socjalistycznego państwa. Co prawda buńczucznie ogłoszono, że zbudowano już podstawy socjalizmu i zmieniono nazwę kraju na „Republikę Socjalistyczną”, ale wtajemniczeni, przede wszystkim ludzie z aparatu władzy wiedzieli, że gospodarka jest niewydolna, a w kraju panuje marazm i demoralizacja. Część aparatu partyjnego planowała i domagała się reform.

Z dzisiejszego punktu widzenia bardzo ograniczonych, można nawet powiedzieć nieistotnych, jedynie kosmetycznych, ale i te plany wzbudzały opór dużej części władzy, ludzi słabo wykształconych, nieznających świata i zasad ekonomii, konserwatywnych, bojących się o swoje przywileje.

Grupa reformatorska, kształtująca się powoli od 1967 roku, na swego przywódcę wybrała nowego sekretarza generalnego partii, Słowaka Alexandra Dubčeka (funkcję pełnił od 5 stycznia 1968 roku). Było to doskonałe posunięcie – jak byśmy dziś powiedzieli – PR-owskie. Dubček nie był specjalnie wykształcony i nie do końca rozumiał zamiary reformatorów, ale był człowiekiem życzliwym ludziom, pogodnym, zawsze uśmiechniętym. W kwietniu reformatorzy sformułowali swój program.

Oficjalnie nazywał się on „Programem akcji” i miał być zatwierdzony na XIV zjeździe partyjnym pod koniec sierpnia. Program ten nazywano też popularnie „socjalizmem z ludzką twarzą” czy „praską wiosna”, które to nazwy brzmiały dobrze i ciepło, rozbudzały nadzieję, pozwalały zwykłym ludziom utożsamiać się z reformatorami.

Przemiany w Czechosłowacji budziły opór nie tylko lokalnych partyjnych konserwatystów. Wzbudzały także niepokój w sąsiednich krajach komunistycznych, w których to obawiano się przede wszystkim tego, gdzie mogą się zakończyć te raz rozpoczęte reformy. Po raz pierwszy sformułowano tezę o „rewizjonistycznym zagrożeniu” podczas szczytu partii komunistycznych w Dreźnie 23 marca 1968 roku.

Niestety, do największych krytyków i podżegaczy, donoszących do Moskwy na zagrożenie płynące z Czechosłowacji, należeli szef PZPR Władysław Gomułka i szef partii NRD Walter Ulbricht. Kiedy 4 maja 1968 r. Dubček składał rutynową wizytę w Moskwie, został tam surowo skrytykowany za swoje eksperymenty.

Cztery dni później na tajnym moskiewskim spotkaniu pięciu szefów partii komunistycznych (niestety, znowu ze znaczącym udziałem Gomułki) zdecydowano, że w Czechosłowacji istnieje „niebezpieczeństwo kontrrewolucji”, któremu w razie potrzeby należy położyć kres, stosując wojskową interwencję. Uznano, że „czechosłowackie niebezpieczeństwo” stanowi główny front walki klasowej na ówczesnym etapie.

W połowie lipca szefowie partii komunistycznych (bez przywódcy rumuńskiego, który dystansował się od sowieckiej polityki) rozmawiali tylko o tym, czy plany zmian w Komunistycznej Partii Czechosłowacji już wymagają interwencji wojskowej, czy można jeszcze poczekać. Wbrew temu, co myśli się dziś, przywódcom sowieckim niełatwo było podjąć decyzję o interwencji w Czechosłowacji.

Zdawali sobie oni sprawę ze słabości gospodarczej bloku moskiewskiego, kryzysu ideowego wśród ludzi wykształconych, problemów z przebudzeniem narodowym w republikach nadbałtyckich i niebezpieczeństwa narastającej rywalizacji wewnątrzkomunistycznej z Chinami. Dlatego, choć zdecydowali się pozostawić w Czechosłowacji jednostki Armii Czerwonej, które uczestniczyły tam w czerwcu w rutynowych ćwiczeniach nad granicą niemiecką, a w lipcu wydali polecenie Sztabowi Generalnemu przygotować plan inwazji na Czechosłowację, wstrzymywali się z wydaniem rozkazu do działania.

Zapadła decyzja wezwania na rozmowy kierownictwa KPCz, by przekonać się czy „towarzysze czechosłowaccy potrafią sami przeciwstawić się kontrrewolucji”. Propozycja rozmów na przygranicznej stacji kolejowej pomiędzy ZSRR a Czechosłowacją padła ze strony sowieckiej. Sowieccy przywódcy nie chcieli w zasadniczy sposób opuszczać terytorium Związku Sowieckiego, więc zaplanowali rozmowy tak, by co noc ich pociąg wracał na terytorium ZSRR.

Dubček był podobno zszokowany sowiecką propozycją. Čierna nad Tisą nie miała zaplecza do ważnych rozmów i goszczenia tak dużej grupy osób. Delegacje spały w wagonach sypialnych. Wedle wspomnień towarzyszącego personelu brakowało wody do mycia, część osób była przez cztery dni w tej samej spodniej bieliźnie. Rozmowy toczyły się albo w sali kinowej domu kultury, albo w wagonach.

Poza sześcioma głównymi spotkaniami odbyły się dziesiątki dłuższych i krótszych rozmów na marginesie, w rozmaitych konfiguracjach. Większość z nich nie została zaprotokołowana. Nie ma przede wszystkim zapisu ani notatki z najważniejszej rozmowy Breżniewa z Dubčekiem, przeprowadzonej w cztery oczy 1 sierpnia. Prawdopodobnie niektórzy członkowie czechosłowackiej delegacji potajemnie przyznawali rację „towarzyszom radzieckim” i przedstawiali się jako „prawdziwi internacjonaliści” zaniepokojeni obrotem spraw w Czechosłowacji i gotowi z pomocą towarzyszy z Moskwy „położyć tamę kontrrewolucji”.

Rozmowy toczyły się w komunistycznej nowomowie. Sowieccy przywódcy atakowali Czechosłowaków za „zbyt małą czujność klasową”, „utratę więzi z klasą robotniczą”, „dopuszczanie do głosu kontrrewolucji”, „niedocenianie zagrożenia imperialistycznego”. Dubček i czechosłowacka delegacja bronili się w tej samej konwencji, deklarując, że panują nad „wewnątrzpartyjną dyskusją”, „partia kieruje”, wsłuchując się w „głos klasy robotniczej” i „bratnich partii z sowiecką partią komunistyczną na czele”, a także, że nie ma mowy, by dopuścić w jakiejkolwiek mierze do głosu „elementy socjaldemokratyczne” albo „religianckie”.

Breżniew i Kosygin szczególnie zarzucali Czechosłowakom brak kontroli nad prasą i ukazywanie się „kontrrewolucyjnych, antyradzieckich” artykułów. Ostro krytykowano z nazwiska działalność Smrkovskiego i Kriegla, paradoksalnie stuprocentowych komunistów, choć czasem mających własne zdanie. Tego ostatniego Petro Szelest, szef partii na Ukrainie, zirytowany w pewnym momencie miał nawet nazwać „brudnym Żydem z Galicji” [Kriegel był Żydem z Polski]. Breżniewowi zdarzyło się kilka razy podnieść głos, kiedy w emocji stawiał zarzuty „naszemu Saszy Aleksandrowi Stiepanowiczowi”, jak konsekwentnie nazywał Dubčeka.

Ostatecznie rozmowy zakończyły się kompromisem. Sowieccy przywódcy wydawali się uwierzyć zapewnieniom ekipy Dubčeka, że sprawuje on kontrolę nad sytuacją w kraju, zwiększy kontrolę nad mediami, odsunie na bok krytycznie ocenianych działaczy, usunie ze słownika politycznego zwroty o „naprawie socjalizmu” i nie dopuści do odrodzenia się partii socjaldemokratycznej.

Na zakończenie Breżniew powiedział, że strona sowiecka jeszcze raz uwierzy, iż partia czechosłowacka nie „odeszła od pozycji marksistowsko-leninowskich”. W zamian za zapewnienia ograniczenia dyskusji i krytyki, sowieccy przywódcy dali zgodę na zorganizowanie zjazdu partii 9 września.

Obie strony umówiły się, że za dwa dni, czyli 3 sierpnia, dojdzie do spotkania przedstawicieli partii komunistycznych bloku sowieckiego na terenie Czechosłowacji, w Bratysławie, podczas którego ocenione zostaną wyniki wewnętrznej czechosłowackiej dyskusji i założenia proponowanych przez KPCz reform. Delegacja KPCz zgodziła się, że podda się krytyce i usunie ze swego programu wszystkie zauważone błędy doktrynalne i polityczne, a „rewizjoniści” zostaną usunięci z jej szeregów.

Obie delegacje wyjeżdżały zadowolone…

Dzisiaj wiemy, że trzy tygodnie później, w nocy z 20 na 21 sierpnia, ćwierć miliona żołnierzy i 2 tysiące czołgów Układu Warszawskiego wjechało do Czechosłowacji, przerywając normalne życie kraju i działalność ekipy Dubčeka. Losy narodu czeskiego i słowackiego zostały zmienione. Przyszedł czas „normalizacji” – jak pompatycznie nazwano pacyfikację kraju i odchodzenie od reform.

Nie wiemy jednak dokładnie, co spowodowało, że ustalenia z Čiernej okazały się dla sowietów niewystarczające i że zdecydowali się oni na interwencję. Historycy przypuszczają, że ostateczne rozkazy rozpoczęcia „Operacji Dunaj”, czyli obsadzenia Czechosłowacji, zostały wydane między 14 a 18 sierpnia, ale świetle dzisiejszego stanu wiedzy nie umieją jeszcze odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak się stało.

Andrzej Krawczyk

MP 10/2013