post-title Podsłuchiwać czy nie?

Podsłuchiwać czy nie?

Podsłuchiwać czy nie?

 KINO OKO 

Tym razem nie będzie o filmie polskim, ale o koprodukcji, której tematyka jest nam bliska i w której Polacy też maczali palce. Czesko-słowacko-polski obraz Juraja Nvoty, zatytułowany „Konfident“ (tytuł oryginalny „eŠteBák”), obejrzałam na wiedeńskim Lets Cee Film Festival.

Film opowiada o komunizmie i choć temat ten był już wielokrotnie wykorzystywany,  to trzeba przyznać, iż ta wersja jest wyjątkowo udana – łączy dramat z komedią, a takie mariaże najlepiej trafiają do widza.

Główny bohater (przekonujący Jiří Mádl) jest z zawodu radiotechnikiem. Po zakończeniu obowiązkowej służby wojskowej dostaje pracę na małym lotnisku i prowadzi spokojny tryb życia. Ponieważ jest też dobrym fachowcem, to służby specjalne chcą go zwerbować do podsłuchiwania współobywateli.

Adamowi nie w smak donosicielstwo, ale…  Jego młoda żona Ewa (Miška Majerníková) doświadcza represji bezpieki, w związku z czym w zamian za pozostawienie jej w spokoju bohater zgadza się na współpracę.

Służby bezpieczeństwa oferują młodemu małżeństwu także pomoc w osiągnięciu stabilizacji finansowej, zaś Adam donosi nawet na najbliższych. Coraz częściej jednak ma wyrzuty sumienia, za dobra materialne płaci rozterkami moralnymi, stając wobec wyboru: być czy mieć. Kiedy dociera do niego szkodliwość takiego postępowania, jest już za późno. Ale czy na pewno? Może jednak uda się odkupić grzechy i naprawić błędy?

Film trzyma w napięciu, ale nie jest jedynie sensacją. Wątek rozdarcia moralnego, dobrze poprowadzony i świetnie zagrany, wprowadza go na drogę dramatu psychologicznego. Smaczku dodają elementy komediowe, które łagodzą trudny temat.

Miłym zaskoczeniem jest pojawienie się na ekranie Macieja Stuhra w roli Jacka. To chyba pierwsze wcielenie polskiego aktora  w rolę czarnego charakteru. Jak się okazuje, pomimo chłopięcej twarzy miłego chłopca Stuhr jest w tej roli bardzo przekonujący.

„Konfident” to, podobnie jak polskie „80 milionów”, dobrze pokazany obraz czasu komunizmu. Nie uderza w mentorski, martyrologiczny ton, ma dobrze skrojoną, wciągającą fabułą z historią w tle i rozdartym wewnętrznie bohaterem. Warto podkreślić, iż realizatorzy filmu zadbali też o najmniejsze detale, odzwierciedlające ówczesną rzeczywistość, czego efektem jest wspaniała scenografia i wyjątkowe kostiumy.

Polecam, bo warto obejrzeć!

Magdalena Marszałkowska

MP 11-12/2013