Kilka trupów na jesienne wieczory

 BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKY 

Sylwester Latkowski imał się wielu rzeczy – był biznesmenem, kręcił teledyski, filmy, dokumenty, pisał teksty społeczne i polityczne, ba, siedział nawet w więzieniu! Jednym słowem to człowiek orkiestra. Ostatnio, jako naczelny tygodnika „Wprost”, zasłynął z upublicznienia tzw. sprawy Fibaka, o której chyba większość z Państwa zapewne słyszała, a jeśli nie, to napiszę tylko, że to właśnie on ujawnił, iż jednym z zajęć znanego polskiego tenisisty jest poznawanie ze sobą młodych dziewcząt z bogatymi starszymi panami.

Nie będę ukrywać, ale dopiero po aferze z Fibakiem nazwisko Latkowskiego odświeżyło się w mojej pamięci. Wcześniej nawet nie wiedziałam, iż zajmuje się on także beletrystyką – bardziej znany mi był jako autor filmów dokumentalnych. No cóż, jestem tylko człowiekiem, a plotka i sensacja mają swoją siłę.

W związku z tym, będąc w polskiej księgarni, kupiłam kryminał „Czarny styczeń”, wydany w 2012 roku przez Świat Książki, napisany właśnie przez naczelnego „Wprost”. Pomyślałam, że warto, byśmy dali sobie szansę… I była to świetna decyzja! Mówiąc banalnie, książkę czyta się dobrze, szybko i chce się wiedzieć, co będzie na następnej stronie.

A czego można chcieć więcej od powieści kryminalnej? „Czarny styczeń” jest napisany sprawnie, a autor udowadnia, że jest dobrym rzemieślnikiem słowa. Główną zaletą książki jest świetnie skrojona postać głównego bohatera, Filipa, którego charakter nie jest jednoznaczny, co czyni go ciekawszym. Z jednej strony Filip należy do półświatka, jest byłym więźniem, ale z drugiej strony jest ścigany za morderstwa, do których nie przyłożył ręki.

Jest więc bohaterem, który – choć jest bandytą – jest niewinny. Lubimy go,bo nie jest nudnympięknym i czystym jak łza księciem z bajki na białym koniu. Jest życiowo przegrany, bezrobotny, samotny, zamknięty w sobie, a dzięki urokowi bad boyachyba seksowny, bo kobiety do niego lgną. Ściga go policja i wszystkie mafie środkowoeuropejskie od Moskwy po Berlin.

W powieści pojawia się też handel żywym towarem, prostytucja, skorumpowani policjanci, spasieni mafiosi i trzydzieści dwa kilo kokainy. Trup co prawda nie ściele się gęsto, ale jak się już pojawia, to porządnie zmasakrowany. Bohater jest introwertycznym twardzielem, a jego kochanka rudowłosym wampem.

Może razem tworzą stereotypową parę, w ogóle sporo w powieści stereotypów, ale… jak kryminał, to kryminał! Latkowski to nie Dostojewski, a jego książka, którą można przeczytać np. w drodze z Polski na Słowację (lub odwrotnie) dostarcza dobrej rozrywki.

Magdalena Marszałkowska

MP 11-12/2013