post-title Good night, Kosiński

Good night, Kosiński

Good night, Kosiński

 BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKI 

Nawet największy mól książkowy nie jest w stanie przeczytać wszystkiego, co ukazuje się na rynku wydawniczym. W księgarni, pomiędzy regałami, czuję się jak dziecko w cukierni, które chciałoby zjeść więcej ciastek, niż jest w stanie. Zawsze odkrywam jakieś książkowe ciasteczka, których nie zdążyłam spróbować, gdy były jeszcze nowościami. Tak też było w przypadku „Good night, Dżerzi” Janusza Głowackiego, książki, która ukazała się w 2011 roku nakładem Świata Książki.

Trzeba przyznać, że choć ten torcik nie jest najnowszym „wypiekiem” pana Głowackiego, to na świeżości i smaku nie stracił nic. Bardzo cenię Janusza Głowackiego, więc decyzję o zakupie jego książki, podjęłam natychmiast. I nie zawiodłam się, choć „Good night, Dżerzi” okazała się miłością dopiero od drugiego wejrzenia. Fabuła poprowadzona jest dwutorowo.

Pierwszy plan to wycinek z życia Głowackiego, który pisze sztukę teatralną o Jerzym Kosińskim (Dżerzim) i przemierza ulice Nowego Jorku w poszukiwaniu informacji na temat bohatera swojej sztuki. Razem z Dżanusem (Głowacki) poznajemy kontrasty Big Apple, uczestniczymy w rautach, bankietach, stajemy się świadkami rozmów z ludźmi Hollywoodu, a z drugiej strony poznajemy brudne speluny, drobnych pijaczków i podejrzanych typków.

Drugi plan, to zrekonstruowane fragmenty z życia Kosińskiego, światowej sławy kontrowersyjnego autora „Malowanego ptaka”. Żaden z wątków nie jest dokończony, fabuła wydaje się chaotyczna, retrospekcje mieszają się z teraźniejszością. Ten celowy zabieg autora w pełni oddaje pełne tajemnic, kłamstw i niedopowiedzeń życie Kosińskiego.

Głowacki przedstawia go jako człowieka z ogromną charyzmą i niespotykaną osobowością. Kosiński w jego opisie jawi się jako nieprzewidywalny ekscentryk ze skłonnościami do dewiacji i sadyzmu, ale także wrażliwy, depresyjny człowiek, który zaplątał się w kłamstwach swojej biografii, manipuluje ludźmi i opinią publiczną, jest zatopiony we własnym szaleństwie i zaczyna fabrykować informacje na temat swojego życia. Tak silnie wmawia innym fantazje na swój temat, że sam zaczyna w nie wierzy.

Z czasem nie potrafi oddzielić prawdy od mistyfikacji. Głowacki świetnie oddaje magnetyzm Kosińskiego, nie serwuje czytelnikowi prawdy, nie rości sobie do niej prawa, nie odziera legendy z niedopowiedzeń i fantazji. Jak sam pisze: „Pewność to nuda, a nuda to śmierć. Niepewność jest cudowna”.

„Good night, Dżerzi” to trochę taki intrygujący labirynt, którego nie chce się opuszczać. Jest jak bagno, które wciąga, choć jest wypełnione brudem. Pomimo zawiłej konstrukcji, książka napisana jest lekkim, przystępnym językiem, co jest wielkim atutem Głowackiego.

Tak jak Kosiński posklejany był ze skrajnych emocji, sukcesów i kłamstw, tak książka Głowackiego zdaje się być mozaiką literacką. Gorąco ją polecam.

Magdalena Marszałkowska

MP 2014/1