post-title Kradzież w służbie narodu

Kradzież w służbie narodu

Kradzież w służbie narodu

 BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKI 

Już PRL-owski Pan Samochodzik udowodnił, że polski czytelnik uwielbia kryminały i powieści sensacyjne z historią sztuki w tle. Na świecie mnożą się kolejni Indiani Jonesi i Dani Browni, zarówno w filmie, jak i literaturze wciąż mielone są nierozwiązane zagadki dotyczące legendarnego Graala, kodów da Vinci, bursztynowej komnaty itp.

Nic dziwnego, że i w polskiej literaturze pojawiają się co jakiś czas dzieła sztuki, które wywołują ogromne emocje kryminalne. Tak jest też w przypadku najnowszej powieści Zygmunta MiłoszewskiegoBezcenny”, która ukazała się w 2013 roku nakładem wydawnictwa WAB. Główną osią fabuły są poszukiwania dzieł sztuki, zagrabionych w Polsce w czasie II wojny światowej, a konkretnie „Portretu młodzieńca”, autorstwa samego Rafaela Santi. Polski rząd odkrywa miejsce, w którym ukrywany jest obraz, zaliczany do najcenniejszych, zaginionych dzieł malarstwa na świecie.

Akcja odbicia „Młodego”, jak pieszczotliwie nazywane jest dzieło Rafaela, jest ściśle tajna, kierowana przez tajne służby i najwyższe władze państwowe. Zarówno oficjalna droga odzyskania obrazu, jak i dyplomatyczna jest niemożliwa – jedynym sposobem, by wrócił on na swoje miejsce jest kradzież. Na scenę wkraczają więc wykonawcy niebezpiecznej i brawurowej akcji – pracująca dla MSW pani historyk sztuki, wybitny, choć przebiegły marszand, emerytowany agent służb specjalnych i szwedzka arystokratka, odsiadująca w Polsce wyrok za… kradzież dzieł sztuki.

Miłoszewski jest świetnym rzemieślnikiem i zgrabnie posługuje się schematami charakterystycznymi dla gatunku, jakim jest kryminał. Mamy tu dobrą fabułę z wieloma zwrotami akcji, mamy zróżnicowaną grupę ludzi, którzy nie mają ze sobą nic wspólnego poza tym, że razem ryzykują życie w imię wyższego dobra, są konflikty, czarne charaktery, przekręty i fałszerstwa oraz zawsze brudna polityka. I choć autor grzecznie odrobił zadanie domowe z teorii historii sztuki i rzetelnie przygotował się do podjęcia tematu, to niestety nie uniknął błędów.

Rzemiosło, jak już pisałam, dobre, jednak nie wybitne. Schematy zaczerpnięte z literackich gatunków szpiegowsko-kryminalnych wydają się zbyt nachalne i przewidywalne, postaciom, choć dobrze skrojonym, zabrakło głębszego rysu, a wywodom, dotyczącym sztuki i malarstwa, brak polotu – ot, nudzą i są jakby wyklepane z pamięci, brak w nich faktycznej pasji, którą autor mógłby zarazić czytelnika.

Miłoszewski porównywany jest do Dana Browna, ale wydaje się to dużym uproszczeniem, bo choć elementy składowe produktów jednego i drugiego autora wydają się podobne, to efekty końcowe są oddalone od siebie o wiele setek lat świetlnych. Tam, gdzie u Browna nie można się oderwać od akcji, zarywa się noc i w roztrzęsieniu ślini się palec, przewracając kolejne strony, tam u Miłoszewskiego odrywamy się od lektury w spokoju, gasimy światło, odkładając ciąg dalszy na jutro.

Nie zmienia to jednak faktu, że „Bezcenny” spełnia swoje zadanie, czyta się go lekko i przyjemnie, momentami z dużym zaciekawieniem. Jednak po odłożeniu na półkę zapomina się, o czym był. W kategorii rozrywka to dobra pozycja, ale głowy nie urywa.

Magdalena Marszałkowska

MP 2014/3