post-title Lektor – polska specjalność

Lektor – polska specjalność

Lektor – polska specjalność

 POLAK POTRAFI 

Polscy telewidzowie są zagorzałymi wielbicielami szeptanki, czyli tłumaczenia zagranicznych filmów, nałożonego na oryginalną ścieżkę dźwiękową i czytanego przez lektora. Ta technika zdecydowanie bardziej podoba się publiczności niż dubbing (na który co prawda patrzy się nieco przychylniej od czasu kultowej polskiej wersji „Shreka”), o napisach nie wspominając.

Podjęte kilka lat temu próby odejścia od szeptanki i lobbowanie części mediów na rzecz napisów spełzły na niczym. Na próżno Katarzyna Hall, ówczesna minister edukacji narodowej, przekonywała, że film w wersji oryginalnej z napisami zwiększa osłuchanie z językiem i pozwala opanowywać całe zwroty. Na nic zdały się utyskiwania Agnieszki Holland, że nie jest w stanie przełamać się i obejrzeć filmu w polskiej telewizji, bo okropny zwyczaj zagłuszającego wszystko lektora odrzuca.

Polaków nie przekonały również zapewnienia ekspertów, że telewizja z napisami to nie tylko świetna metoda nauki języka obcego, ale i możliwość poznania kulturowego kontekstu jego używania. Wyniki przeprowadzonych wówczas badań były jednoznaczne; pomysłowi zastąpienia lektora napisami przyklasnęło zaledwie 5 proc. ankietowanych. Ani telewizja publiczna, ani prywatne stacje nie zdecydowały się na wprowadzenie zmian, które w konsekwencji mogły przynieść odpływ widzów. Status quo został utrzymany.

Czytanie list dialogowych przez lektora na masową skalę upowszechniło się w latach osiemdziesiątych ubiegłego stulecia. Rozwiązania stosowane w kinie, czyli dubbing i napisy, nie do końca sprawdzały się w telewizji. Ówczesna rozdzielczość i rozmiar telewizyjnych monitorów sprawiały, że czytanie napisów było ogromnie niekomfortowe, zaś dubbing był niezwykle kosztowny, a w dodatku czasochłonny.

Sytuację pogarszała ograniczona liczba profesjonalistów zajmujących się dźwiękowym opracowywaniem filmów. Szeptanka wydawała się rozwiązaniem idealnym – relatywnie tanim i pozwalającym na szybkie przygotowanie tłumaczenia. Poza Polską na jej stosowanie zdecydowały się przede wszystkim kraje Związku Radzieckiego; także teraz, mimo upływu lat, ta technika ma się w republikach postsowieckich całkiem dobrze.

Chociaż głos lektora powinien być „przezroczysty” i nie zwracający uwagi, widzowie potrafią bez trudu rozpoznać czytającego; mają swoich ulubieńców i tych, których nie znoszą. Do najpopularniejszych lektorów należy bez wątpienia Tomasz Knapik. Jego głos trudno pomylić z którymkolwiek innym.

W początkach kariery, pracując dla Telewizji Polskiej, tłumaczenia do zagranicznych filmów czytał na żywo, w momencie emisji. (…) jak się czytało na żywca, to każda moja pomyłka szła w naród (…) dzisiaj na żywca są tylko dzienniki, sport, występy na żywo. Natomiast filmów to nie dotyczy. I ja czytam film, który został miesiąc temu spokojnie nagrany. A jak się pomylę, wszyscy się pośmieją, cofamy do kropki i nagrywamy jeszcze raz – opowiadał niedawno Knapik w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”.

Głos Tomasza Knapika, chociaż charakterystyczny i rozpoznawalny, nie wszystkim się podoba. Znany krytyk filmowy i publicysta Tomasz Raczek, który jest zdeklarowanym przeciwnikiem szeptanki, nazwał go wręcz głosem, który zabija(…) lektorzy wszystko czytają tym samym, lekko zblazowanym głosem. Charakter filmu w TVP zależy więc nie od gatunku, reżysera czy odtwórcy głównych ról, lecz od maniery lektora – pisał Raczek w jednym z felietonów. – Jak może to być irytujące, niech zaświadczy przykład miłego skądinąd Tomasza Knapika (…) Knapik akcentuje najczęściej pierwszą sylabę, dodając do tego wystudiowany ton, co ma upozorować potoczystość i swobodę. Nic bardziej błędnego! Owe “dzień – dobry”, “wró – ciłem”, “za – pomniałem” i “do – widzenia” śnią mi się po nocy, a włosy stają mi przez sen dęba na głowie, aż dziurawią poduszkę na istne rzeszoto – narzekał. Widzowie zdają się tej awersji nie podzielać.

Więcej – uważają, że Knapik doskonale sprawdził się, czytając listy dialogowe kultowych dla wielu seriali Świat według Bundych Strażnik Teksasu. Bez niego to nie byłoby to samo – to jeden z najczęściej słyszanych komentarzy. Nic przeciwko rzekomej manierze Knapika nie mają na pewno warszawiacy – w autobusach komunikacji miejskiej to właśnie jego głos od kilku lat informuje o przebiegu trasy.

Skoro jesteśmy przy stołecznym transporcie publicznym, nie wypada nie wspomnieć o innym cenionym lektorze, Macieju Gudowskim. Gudowski, który czyta dialogi w filmach od blisko trzydziestu lat, a telewidzom znany jest głównie z kina akcji, zdecydowanie zwyciężył w zorganizowanym niedawno plebiscycie na głos zapowiadający przystanki drugiej linii metra.

Zdobył blisko 48 procent wszystkich głosów, pokonując m.in. aktorki Danutę Stenkę i Krystynę Jandę. Mieszkańców Warszawy nie przekonały feminizujące środowiska, argumentujące, że skoro głosem pierwszej linii metra jest mężczyzna (znany lektor filmów dokumentalnych Ksawery Jasieński), o przystankach drugiej linii powinien informować głos kobiecy.

Z przeprowadzonych wcześniej sondaży wynikało, że duże szanse na zostanie głosem drugiej linii metra miałaby Krystyna Czubówna. Kojarzona głównie z filmami przyrodniczymi i bardzo przez widzów ceniona lektorka nie zdecydowała się jednak na udział w konkursie.

Wyliczając najpopularniejszych lektorów telewizyjnych, nie wypada pominąć Stanisława Olejniczaka. Polskim głosem zagranicznych produkcji jest od 1989 roku. Współpracuje z największymi stacjami telewizyjnymi: TVP, TVN, Polsat i HBO. Czytał listy dialogowe emitowanych na srebrnym ekranie filmów Cztery wesela i pogrzebTańczący z wilkami, Rambo, Titanic. Jego głos znają też doskonale fani seriali, m.in. Allo, allo, JAG – Wojskowe Biuro Śledcze czy niekończącego się tasiemca Moda na sukces.

Dużą sympatią telewidzów cieszy się Jacek Brzostyński, który nie tylko czyta listy dialogowe w filmach i serialach (Kill Bill, Dzień świstaka, Robin Hood – książę złodziei; Na wariackich papierach, Przyjaciele, CSI, Teletubisie), ale także współpracuje przy wersjach dubbingowanych. Brzostyński wspomagał swoim głosem również kampanie społeczne, m.in. Polskiej Akcji Humanitarnej i Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

Do grona wielkich głosów zza kadru bezsprzecznie zaliczali się nieżyjący już, nieodżałowni lektorzy Lucjan Szołajski i Zdzisław Szczotkowski. Szołajski w ciągu czterdziestu lat pracy zawodowej przeczytał listy dialogowe 20 tysięcy filmów, z Niewolnicą Isaurą na czele. Podobnie jak Szczotkowski był jednym z lektorów emitowanego w latach 80. ubiegłego stulecia popularnonaukowego programu Sonda.

Szeptanka to jeden z niewielu reliktów epoki przedinternetowej, który ma się dobrze i jeszcze długo nie odejdzie w zapomnienie. Biorąc pod uwagę preferencje polskich telewidzów i rosnącą liczbę nowych produkcji, można spodziewać się wysypu młodych, zdolnych lektorów. Czy będą równie rozpoznawalni i popularni jak ci, o których wspominałam – czas pokaże.

Katarzyna Pieniądz

MP 10/2014MP 11-12/2014