post-title Filmowe medytacje

Filmowe medytacje

Filmowe medytacje

 BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKI 

Żyjąc w czasach permanentnego szpagatu pomiędzy pracą, domem, życiem rodzinnym, karierą, stresującymi rozmowami z szefem i gotowaniem obiadu, coraz rzadziej znajdujemy czas na chwilę refleksji, nie dostrzegamy istotnych szczegółów, uznając je za drobiazgi, i pędzimy dalej, na oślep, bo coś nas goni. „Kinopassana. Sztuka oglądania filmów” (Instytut Wydawniczy Latarnik, 2014) to książka, która w sposób niezwykle przystępny, ciekawy i dowcipny opowiada o zbawiennym wpływie, jakie na nasze życie ma oglądanie filmów, jak mogą one zmienić nasze postrzeganie rzeczywistości.

Jej autor, znany wydawca, krytyk filmowy i teatralny, Tomasz Raczek wprowadza nas nie tyle w świat kinematografii, co medytacji filmowej. Autor od lat praktykuje Vipassanę, buddyjską technikę medytacyjną, która zakłada, że w ciszy i pełnym skupieniu, w oderwaniu od bodźców uczymy się wrażliwiej spoglądać na świat, ludzi i samych siebie. Jak zauważa Raczek, siedzenie w ciemnej sali kinowej i wejście w filmową historię spełnia większość warunków Vipassany.

Utożsamienie się z bohaterem, jego problemami lub przygodami może stanowić nie tylko chwilową rozrywkę, ale przyczynek do głębokich rozmyślań, wzruszeń, oczyszczenia. To, co mnie najbardziej ujęło w tej książce, to prostota przekazu, prostota myślenia, brak zadęcia i przeintelektualizowanego mądrzenia się. Raczek pisze: „W kinie nie ma widzów lepszych i gorszych, nie ma mądrzejszych i głupszych. Nie ma też znaczenia, ile kto widział wcześniej filmów, jaką ma erudycję czy wyobraźnię”.

Autor nie uczy nas, jak oglądać filmy, jego książka to raczej taki spacer, na który nas zabrał, aby opowiedzieć nam o swoich doświadczeniach, a co my, czytelnicy z tą wiedzą zrobimy, zależy tylko i wyłącznie od nas. Brawo za brak mentorskiego tonu! Czyta się to świetnie i przez cały czas ma się wrażenie, że autor rozmawia właśnie z nami. Kinopassana jest ponadto bardzo dowcipna, przytacza wiele anegdot i historii z życia autora, wśród nich aferę wokół filmu „Kac Wawa” czy rozmowę z Zygmuntem Kałużyńskim na temat filmu „Okręt“.

A co mówi sam Tomasz Raczek? Przede wszystkim zachęca do dzielenia się emocjami, które wywołują w nas filmy. „Opowiadajcie więc bliskim o filmach, które widzieliście. To jeden z najelegantszych i najdyskretniejszych sposobów mówienia o sobie, bez posądzenia o egocentryzm. Nie bójcie się przyznawać do tego, co wywołało w was skrajne emocje – doprowadzając do łez lub strachu spędzającego sen z powiek.

Zapewne to, co przy okazji opowiecie o sobie, nie będzie się zresztą ograniczało do samego filmu. Postąpicie jak ja przed chwilą: przypomnicie sobie, gdzie oglądaliście opowiadany film, kiedy to było, a może nawet – z kim poszliście do kina i co się potem wydarzyło. Kolekcjonujcie te opowieści także dla siebie, bo one mogą się stać rodzinnymi bądź intymnymi albumami i działać na wyobraźnię skuteczniej niż zdjęcia”.

Magdalena Marszałkowska

MP 1-2/2015