post-title Słowacy w legii czechosłowackiej

Słowacy w legii czechosłowackiej

Słowacy w legii czechosłowackiej

czyli o powstaniu 7. Pułku Tatrzańskiego

 WAŻKIE WYDARZENIA W DZIEJACH SŁOWACJI 

Wybuch wojny światowej w roku 1914 zakończył istnienie dotychczasowego porządku świata, który wydawał się stabilny i niewzruszony. Nawet zmasowane i wielonarodowe ruchy rewolucyjne kilkadziesiąt lat wcześniej, w czasie Wiosny Ludów 1848 roku, nie potrafiły go zmienić.

Zdawało się, że tak będzie już zawsze. Dla Słowaków oznaczało to, że będą żyć w państwie węgierskim, a w najlepszym wypadku mogą walczyć o autonomię kulturalną. Jednak wojna zmieniła wszystko. Naprzeciwko Austro-Węgier stanęła Rosja. Czesi i Słowacy widzieli w tym szansę na poprawę bytu narodowego. Mit Wielkiego Brata był silny.

Polacy, doświadczeni rosyjskim panowaniem, brutalnością administracji rosyjskiej i krwawym dławieniem kolejnych powstań narodowych, nie mogą tego pojąć, ale nasi południowi sąsiedzi wierzyli w słowiańskie braterstwo i Wielką Rosję, która byłaby w stanie rozbić Niemcy i Węgry i wesprzeć słowiańskich pobratymców w budowie ich własnego państwa.

Powoływanym żołnierzom nie chciało się walczyć i umierać za Austrię i Węgry. W gruncie rzeczy większość z nich sympatyzowała z formalnym wrogiem. Oczywiście państwo, a zwłaszcza wojsko, miało swoją siłę, dyscyplinę i porządek, które wielu uważało za rzecz naturalną. Niełatwo było więc zerwać z taką siłą bezwładu.

A jednak wielu żołnierzy narodowości czeskiej, w mniejszym stopniu także słowackiej, decydowało się na dezercję i przejście na rosyjską stronę. Wiadomo było, że żyjący w Rosji Czesi (była to przede wszystkim kilkudziesięciotysięczna grupa osadników na Wołyniu oraz grupa techników-specjalistów w różnych miastach Ukrainy) powołali zaraz po wybuchu wojny oddział, nazwany Drużyną Czeską.

Stopniowo oddział ten rozrósł się aż do kilkunastu pułków (kiedy w 1917 roku Czesi mogli opuścić rosyjskie obozy jenieckie). Większość tej tzw. legii tworzyli Czesi, ale ważny był w nich także udział Słowaków, zwłaszcza od roku 1916, kiedy to powstała idea Czechosłowacji – wspólnego państwa obu narodów na gruzach monarchii Habsburgów.

Legia miała być swego rodzaju laboratorium przyszłej Czechosłowacji, mającej stać się wzorcem demokracji dla całej Europy Środkowej. Przejawem tego było m.in. zwracanie się żołnierzy do siebie za pomocą formy „bracie”, co było czymś wyjątkowym.

Legia czechosłowacka w Rosji miała być zalążkiem przyszłego państwa. W nazwach oddziałów miała być zawarta cała ideologia: pierwszy pułk nosił imię Jana Husa, XV-wiecznego księdza, który wystąpił przeciwko kościołowi i został spalony jako heretyk; upatrywano w nim symbol oporu przeciwko Habsburgom, ściśle połączonym z Kościołem Katolickim.

Piąty pułk nazwano imieniem Tomáša Masaryka, wodza i filozofa, uosabiającego czechosłowacką rewolucję, bo takim mianem określano dążenia do stworzenia Czechosłowacji. Bardzo ważne było też zaznaczenie słowackiej obecności w legii i przyszłym „braterskim państwie”. Dlatego też jeden z pułków zdecydowano nazwać na cześć Słowaków.

Ponieważ słowackim symbolem są Tatry, dlatego siódmy pułk legii nazwano Tatrzańskim. Z czasem inny pułk (tworzony już trochę na wyrost) – dwunasty – nazwano jeszcze imieniem Milana Rastislava Štefánika.

Siódmy pułk zaczęto tworzyć w czerwcu 1917 roku. Rewolucyjny rząd rosyjski (mowa o pierwszej rewolucji rosyjskiej, demokratycznej, z marca 1917 roku) dał zgodę na zwolnienie z obozów jenieckich Czechów i Słowaków i wezwał ich do wstępowania do legii. Zborny punkt dla ochotników z całego imperium rosyjskiego ulokowany został w Boryspolu koło Kijowa, niedaleko dzisiejszego lotniska stolicy Ukrainy.

Co ciekawe, wśród Słowaków, którzy docierali do Boryspola, była spora grupa słowackich żołnierzy, zmobilizowanych w Wojwodinie. W relacjach kombatantów pojawiało się często wspomnienie, że język słowacki czasami mieszał się im z serbskim.

Słowackich ochotników było jednak za mało, by stworzyć cały pułk. Mimo że starano się do niego kierować wszystkich docierających do obozów legii Słowaków, to stanowili oni zaledwie połowę legionistów tejże jednostki. Jeden oddział był jednak w 100% słowacki. Była to 12. kompania, stacjonująca w małym ukraińskim miasteczku Berezań.

Słowacy stanowili też większość 11. kompanii. Część z nich trafiła do innych pułków, duża grupa znalazła się w obozie zbiorczym dla Słowaków w Irkucku we wschodniej Syberii. Ogółem do legii wstąpiło około 4 tysięcy żołnierzy słowackich. Dla porównania warto dodać, że o wiele więcej, bo ok. 25 tysięcy amerykańskich Słowaków wstąpiło na ochotnika do armii USA i walczyło potem we Francji, zaś w armii francuskiej walczyło 7 tysięcy słowackich żołnierzy, wywodzących się z emigracji zarobkowej.

Dowódcą najbardziej słowackiego oddziału czechosłowackiej legii, owej 12. kompanii, został porucznik Ján Gustáv Čipka. Miał 38 lat, pochodził z Gemeru, w domu zostawił żonę i czworo dzieci. Był rolnikiem, ale nietypowym, bo miał maturę, co było wówczas rzadkością. Przed wojną był starostą ogniska „Sokoła” w swojej rodzinnej wsi. Jednym z dowódców plutonu był podporucznik Rudolf Viest, który 37 lat później, już jako generał, był dowódcą Słowackiego Powstania Narodowego.

W Rosji tymczasem nasilała się anarchia. W listopadzie wybuchła rewolucja październikowa, co doprowadziło do ostatecznego chaosu. Zbolszewizowane masy rozkradły wszystko, co było do rozkradzenia. Żadna administracja już nie działała. Dwu i pół tysiącu żołnierzy 7. pułku (jak i całej legii) groził głód. Pomimo wypraw po okolicznych wsiach brakowało najbardziej podstawowych produktów: ziemniaków, mąki, cukru; mięso było rarytasem.

Na początku 1918 roku kierownictwo czeskiej emigracji politycznej zdecydowało o podjęciu próby przeniesienia legii z Rosji do Francji, co miało być ratunkiem dla żołnierzy i wzmocnić obecność czechosłowacką w Europie Zachodniej. Ukraina była w tym czasie, po przewrocie bolszewickim, samodzielnym państwem, nieuznającym rządu w Moskwie.

W obronie przed bolszewikami rząd ukraiński zwrócił się o pomoc do Niemiec. W środku tego zawirowania politycznego znalazł się korpus czechosłowacki. Tomáš Masaryk, który w tym czasie przyjechał z USA do Rosji, wynegocjował, iż czechosłowaccy legioniści będą mogli przejechać przez całą Rosję, Ural, Syberię aż do Oceanu Spokojnego, skąd przez Amerykę i Atlantyk zostaną przetransportowani do Europy, na front francuski.

Chłopcy spod Trenczyna, Zwolenia czy ze Spisza mogli od wyobrażeń o takiej podróży dostać zawrotu głowy. Siódmy pułk ruszył w swą wielką podróż 4 marca 1918 roku. Wszystkich 173 żołnierzy kompanii wsiadło do pociągu na stacji kolejowej Jagotin i ruszyło w wielką niewiadomą przez niefunkcjonujący kraj pełen dezerterów, band i ludzi poszukujących chleba oraz rozmaitych wojsk, zwalczających się nawzajem…

Podstawowym problemem okazał się brak drewna napędzającego parowóz (węgiel był tak cenny, że do pilnowania każdego worka wyznaczono osobnego strażnika). Planowano zdobywać je po drodze, na każdej większej stacji. I tak rozpoczęła się czechosłowacka Anabaza.

Czwartego marca 1918 roku żołnierze 12. Kompanii 7. Pułku Korpusu Czechosłowackiego w Rosji odjechali z miejsca formowania w kierunku Kurska. O powstaniu tej jednostki pisaliśmy w poprzednim numerze „Monitora”. Był to jedyny oddział legii, złożony wyłącznie ze Słowaków. W zamierzeniu twórców legii słowacki miał być cały 7. pułk, ale do miejsc tworzenia się czechosłowackich oddziałów nie dotarło aż tylu Słowaków. W 12. kompanii było 173 żołnierzy.

Podróż pociągiem polegała głównie na staniu i czekaniu, ponieważ brakowało paliwa. Czasem w ciągu dnia pokonywano zaledwie 50-100 kilometrów. Niekiedy żołnierze musieli robić wypady do pobliskich lasów, by uzyskać drewno, stanowiące paliwo dla lokomotywy. Na większych stacjach szukali jedzenia, a czasem po prostu kradli je, rozbijając lokalne magazyny i sklepy, terroryzując miejscową ludność (tak zresztą robili wszyscy – i czerwoni, i biali).

Panował totalny chaos. Bolszewicy uciekali przed armią niemiecką, która weszła na Ukrainę. Niejednokrotnie się zdarzało, że dalej jechał ten pociąg, którego komendant dał kolejarzom większą łapówkę albo głośniej krzyczał, wymachując przed nosem zawiadowcy pistoletem (co jednak nie był tak bardzo skuteczne, bowiem prawie wszyscy grozili kolejarzom bronią).

Dnia 10 marca pułk przeszedł swój chrzest bojowy. Na stacji Bachmacz doszło do walk z wkraczającymi do tego miasta oddziałami niemieckimi. Dwa czechosłowackie pułki przez trzy dni uniemożliwiały Niemcom posuwanie się na wschód. Bitwa pod Bachmaczem – w istocie szereg starć opóźniających – stała się legendą Korpusu i jednym z ważnych punktów ideologii czechosłowakizmu na następne 20 lat.

Przez Połtawę i Biełgorod pociągi z Czechosłowakami zmierzały w kierunku Penzy – zbliżały się do Uralu. Na stacji Kistendej 28 marca – już daleko w głębi Rosji – dowództwo 7. pułku objął kapitan Radola Gajda, wówczas traktowany jako bohater, po wojnie zaś, po objęciu przywództwa czeskich faszystów stał się niesławną postacią czeskiej historii XX wieku. Ot, ironia historii.

Duże miasto Penza stało się wyzwaniem dla Czechosłowaków. Miejscowy komitet bolszewicki, spełniając warunki porozumienia z Niemcami, zapowiedział, że przepuści oddziały Korpusu jedynie pod warunkiem, że żołnierze oddadzą broń. Paradoks polegał na tym, że miejscowym bolszewikom przewodzili… czescy komisarze. Zwołano naradę komendantów pociągów (było ich ponad 200!). Wynegocjowano, że załoga każdego pociągu ma prawo do obrony własnej zostawić sobie 84 karabiny i 1 karabin maszynowy. Resztę broni z ciężkim sercem zdecydowano się oddać.

Postój w Penzie trwał tydzień. Korpus Czechosłowacki ruszył dalej; wjechał do Azji, na Syberię. Mijały dalsze tygodnie. Dla Czechów i Słowaków trwająca miesiącami podróż była zupełnie nowym doświadczeniem życiowym. Z tęsknoty za domem malowali na wagonach hasła o tym, jak piękna jest Praga i Tatry. Z opustoszałych wiosek zabierali bezdomne psy, a w jednym z pociągów objawił się nawet niedźwiedź, któremu w „tiepłuszce” zbudowano klatkę.

Rząd bolszewicki oczekiwał, że Czechosłowacy w dużej części wstąpią do Armii Czerwonej. Poczuł się zawiedzony, gdy do tego nie doszło. Warto tu dodać, że do bolszewickich oddziałów wstąpiło wówczas wielu jeńców węgierskich i niemieckich. Czesi i Słowacy marzyli przede wszystkim o powrocie do domu.

W pierwszej połowie roku1918 wciąż wierzyli, że ten powrót oznacza drogę na zachód, do Rosji centralnej, a stamtąd – po rozbiciu Austro-Węgier – do nowopowstałej Czechosłowacji. W maju 1918 roku stosunki czechosłowacko-bolszewickie się popsuły. Zaczęło dochodzić do konfliktów na stacjach; miejscowi Sowieci próbowali rewidować przejeżdżające pociągi; jeden z transportów starł się z jadącym w przeciwną stronę pociągiem zbolszewizowanych byłych jeńców węgierskich (17/18 maja w Czeljabińsku).

Za Uralem Czechosłowacy nawiązali łączność z alianckimi misjami wojskowymi. Chociaż prezydent Masaryk już na początku 1918 roku porozumiał się z bolszewikami w sprawie neutralności Czechosłowaków w ich walce z Białymi, wojskowe dowództwo Korpusu pod wpływem alianckich misji poparło „wszechrosyjski” rząd admirała Kołczaka.


Oddziały Korpusu Czechosłowackiego w zaistniałej sytuacji (rozpuszczenie do domu żołnierzy i likwidacja struktur starej armii carskiej oraz zaledwie początek formowania zarówno wojsk Białych jak i Czerwonych) opanowały dworce i stacje rozjazdowe na środkowej Syberii aż do jeziora Bajkał.

Siódmy pułk 25 maja przy użyciu broni zajął stację i miasto Marinsk, przez które trzeba było przejechać w kierunku na Krasnojarsk, a później walczył o tunele (w sumie było ich 40) na południe od Bajkału. Historycznym paradoksem było to, że sporą część czerwonoarmistów, walczących z Czechosłowakami, tworzyli byli jeńcy niemieccy i węgierscy, którzy wstąpili do Armii Czerwonej.

Wspierając rząd Kołczaka, Czechosłowacy wsparli jego oddziały przy zajmowaniu Uralu, a potem pomogli w zdobyciu Ufy i Kazania. Od marca 1919 roku aż do lutego 1920 roku 7. pułk stacjonował w Tomsku w Zachodniej Syberii i miał za zadanie pilnować ładu i porządku na kilkusetkilometrowym odcinku linii kolejowej. Od jesieni 1919 roku sytuacja admirała Kołczaka zaczęła się pogarszać. W listopadzie musiał on opuścić swoją dotychczasową stolicę – Omsk.

Francuzi poprosili Czechosłowaków, aby ci wzięli pod ochronę przywódcę Białych i dołączyli do jednego ze swoich pociągów rezerwę złota Banku Rosji. Pogarszały się tez nastroje w Korpusie. Żołnierze tęsknili za domem i pod wpływem bolszewickiej propagandy zdarzało się, że odmawiali wykonania rozkazów. Od grudnia 1919 roku Korpus Czechosłowacki przemieszczał się w kierunku Pacyfiku i Mandżurii, opanowanej przez Japończyków.

Wzmagał się opór organizowany zarówno przez bolszewików, jak i eserowców. Przed Irkuckiem bolszewicy zagrodzili Korpusowi drogę: zażądali wydania admirała Kołczaka. Ta sprawa rzuca cień na historię legii czechosłowackiej, bowiem za możliwość przejazdu wydała ona Kołczaka bolszewikom, którzy rozstrzelali go 7 lutego 1920 roku.

Dnia 24 kwietnia 1920 roku 7. pułk dojechał do Władywostoku. Tam trwała już ewakuacja, organizowana przez Amerykanów i Brytyjczyków. Na 42 statkach do Europy odpłynęło ponad 70 tysięcy Czechosłowaków. Ich droga wiodła głównie przez Singapur, Indie i Kanał Sueski do Triestu. Droga 7. pułku była jednak nietypowa. Jego żołnierze czekali miesiąc na załadunek, by w końcu odpłynąć na pokładzie angielskiego statku „Ixion” i dopłynąć do… Vancouver w Kanadzie.

Stamtąd pięcioma pociągami przewieziono ich do Quebecu we wschodniej Kanadzie. Dla Słowaków, żyjących już od kilku lat w Rosji, prawdziwym szokiem kulturowym był fakt, że Kanadyjczycy rozładowali ich statek w dwie godziny!

Na pokładzie dwóch statków żołnierze 7. pułku wypłynęli 27 i 28 czerwca 1920 roku z Kanady do Cuxhaven (Hamburga). Stamtąd pociągami przez Niemcy przewieziono ich do Pilzna, gdzie formalnie powitał ich w ojczyźnie minister obrony narodowej. W kilka dni później, 31 lipca, pułk przyjechał do Nitry, którą wyznaczono na jego garnizon.

Po przyjeździe specjalnym rozkazem wszyscy żołnierze dostali 3-miesięczny urlop repatriacyjny. Mogli pojechać do domów. Ich podróż dookoła świata się skończyła. Nie była to jednak podróż w 80 dni, jak u Verne’a – dla większości trwała ponad 5 lat.

Andrzej Krawczyk

MP 1-2/2015