post-title Każdy ma swój Mount Everest…

Każdy ma swój Mount Everest…

Każdy ma swój Mount Everest…

 Z NASZEGO PODWÓRKA 

„Papieża Jana Pawła II osobiście nie poznałem, ale w dniu jego śmierci w roku 2005, leżąc na łóżku w szpitalu po ciężkich przeżyciach i perypetiach zdrowotnych, pomyślałem, że czas zacząć od siebie, że mogę i chcę pomagać jeszcze bardziej chorym i potrzebującym.

Wybrałem dzieci. Pomagam im, pokonując swój Mount Everest. Na wózku inwalidzkim wyruszam w drogę, która łączy ludzi dobrej woli w wielu krajach, nie tylko w Polsce“ – powiedział na spotkaniu w Klubie Polskim w Trenczynie Janusz Radgowski.

W tym roku, 2 kwietnia, polski sportowiec-maratończyk wyruszył na wózku inwalidzkim w symboliczną trasę z Rzymu do Wadowic, po uprzedniej audiencji u papieża Franciszka, by pomóc ciężko chorej 3-letniej dziewczynce Klaudusi Kamińskiej i jej rodzicom.

Daleka trasa wiodła również przez Słowację. W odpowiedzi na apel konsula Jacka Doliwy postanowiliśmy pomóc naszemu bohaterowi i wesprzeć go w drodze do tak szlachetnego celu. Zaprosiliśmy go więc wraz z jego towarzyszem drogi i kierowcą samochodu do siedziby naszego klubu w Trenczynie, która – na szczęście – jest przystosowana do potrzeb ludzi niepełnosprawnych.

Spotkanie to zostało zorganizowane 7 maja, tak trochę na ostatnią chwilę, co tym bardziej zmobilizowało członków oraz przyjaciół Klubu Polskiego w Dubnicy nad Wagiem do udziału w nim. I choć ze względu na czas i okoliczności nie wszyscy mogli przywitać pana Janusza osobiście, to ci, którzy byli obecni, przywitali go i jego towarzysza w sposób szczególny.

Na gości czekał gorący posiłek, kawa, ciasto przyniesione przez jedną z członkiń Klubu oraz wiele pamiątek i własnoręcznie przygotowanych drobiazgów darowanych z serca. Na przykład Beatka Kołatek przyniosła dla małej Klaudusi pięknego misia, którego sama zrobiła. Inni darowali obrazki, słodycze i publikacje z Trenczyna i Dubnicy. Nie obeszło się bez wspólnych zdjęć i rozmów.

O Januszu (bardzo nie lubi, gdy się zwraca do niego per pan) i jego szlachetnych przedsięwzięciach może przeczytać każdy na jego profilu na Facebooku.

Bardzo się cieszymy, że mieliśmy szczęście poznać takiego skromnego, ale pełnego zapału, wspaniałego człowieka, który – choć sam jest bez nogi, po dializach i przeszczepie nerki, a ponadto nie widzi na jedno oko – uprawia sport i pomaga innym. W zeszłym roku w podobny sposób pomógł choremu chłopcu.

Wierzymy, że jego tegoroczna bardzo długa, bo licząca ponad 1700 km (!) podróż na wózku, przyniesie oczekiwane rezultaty i pomoże małej dziewczynce, która chciałaby żyć tak, jak inni. Klaudusia cierpi na chorobę nowotworową. W ciągu swojego krótkiego życia przeszła już osiem operacji, leczy się w klinice we Włoszech, gdzie poddawana jest specjalnej metodzie leczenia.

To bardzo bolesne zabiegi, wymagające podawania morfiny. Ale Klaudusia z Płocka to dzielna dziewczynka. Mamy zatem nadzieję, że wyzdrowieje.

My już dołączyliśmy do grona tych, którzy chcą wesprzeć wysiłek Janusza i pomóc Klaudii.

Tym, którzy chcą się do nas przyłączyć, podajemy numer konta do wpłat z zagranicy: SWIFT (BIC) : BPHKPLPK PL 11 10600076 0000321000196510. Każde euro się liczy!

Januszowi zaś życzymy szczęśliwej drogi do Wadowic i dużo siły przy osiąganiu kolejnych wytyczonych celów!

Renata Straková oraz członkowie Klubu Polskiego z Trenczyna i Dubnicy nad Wagiem
Zdjęcia: Renata Straková, Zbigniew Podleśny

MP 6/2015