post-title Nudny trup, nudne śledztwo, Bonda nie było

Nudny trup, nudne śledztwo, Bonda nie było

Nudny trup, nudne śledztwo, Bonda nie było

 BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKI 

Pani Katarzyna Bonda nazywana jest królową polskiego kryminału. Postanowiłam więc wstąpić na jej dwór i przekonać się, jak przebiegają jej rządy. Kupiłam wychwalaną pod niebiosa powieść „Tylko martwi nie kłamią”, wydaną przez Wydawnictwo Muza, i zatopiłam się w ponadpięciusetstronicową podróż kryminalną. Tak się zatopiłam, że prawie umarłam… z nudów. Zacznę jednak od inwentaryzacji wątków i postaci.

Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda wybornie, bo też i mamy wszystko, czego możemy oczekiwać od dobrego kryminału, to znaczy zawikłanej intrygi i ciekawych bohaterów. Akcja dzieje się w Katowicach, gdzie w zabytkowej kamienicy zostaje zamordowany milioner dorobkiewicz, śmieciowy baron Johan Schmidt. 

Zagadkę rozwiązują diabelnie przystojny psycholog policyjny Hubert Meyer, seksowna rudowłosa prokurator Weronika Rudy i przypominający Colombo podinspektor Waldemar Szerszeń. Zapowiada się dobrze? Owszem. Mamy złożone losy ludzkie, kalejdoskop kłamstw i intryg, namiętności, rozterki moralne, pragnienia władzy i bogactwa.

 

A jednak ten festiwal dobrych chęci autorki trąci mocnym przekombinowaniem. Intryga jest tak skomplikowana, że aż przegadana, częste retrospekcje zanudzają, nie podnosząc temperatury, a wręcz zabijając tempo akcji. Psychologiczna analiza związków międzyludzkich jest płaska i przewidywalna chyba nawet dla przedszkolaka.

Bohaterowie są sztuczni, a momentami wręcz groteskowi, nie działają i nie mówią do siebie jak żywi ludzie. Ich język jest tak wygłaskany, jak podręcznik poprawnej polszczyzny. Czy to stary policjant, czy fryzjerka, czy psycholog, wszyscy mówią pięknie, literacko i nawet wprowadzenie języka śląskiego czy kilku przekleństw nie ratuje sytuacji.

Pani Bonda, choć ma medialne, kryminalne nazwisko i dobre chęci, niestety nie uniosła ciężaru gatunku. Może gdyby całość zredukować do dwustu stron, coś by się dało uratować. Niestety „Tylko martwi nie kłamią” są przykładem na to, że lanie wody też jest sztuką i żeby się do niej zabrać, trzeba sobie dobrze przemyśleć strategię, jak trzymać dzbanek i w którą stronę skierować strumień.

Magdalena Marszałkowska

MP 6/2015