Z NASZEGO PODWÓRKA
Ta opowieść wigilijna rozpoczęła się piątkowo.
Piętnastego dnia miesiąca, o punkt piątej. Daję słowo,
przyszli wszyscy zaproszeni, rzecz to jasna, z polskiej nacji.
Byli również przyjaciele, ze Słowacji, na kolacji.
Tego roku, nasza grupa, z przyjaciółmi, rodzinami,
Spotkaliśmy się na Hlavnej, w Karczmie Młyn, wraz z dzieciakami.
Zasiedliśmy za dwa stoły, było nas tam ze trzydzieści…
polskich dusz. W tej restauracji więcej z nas się nie pomieści.
Dla niektórych to spotkanie, tak radosne i tak miłe,
było wielkim zaskoczeniem. I już spieszę z wyjaśnieniem.
Otóż wszyscy tam przybyli, jak mąż jeden, w jednej chwili
zrozumieli, iż Klub Polski ciągle rośnie, ciągle żyje.
Jest nas więcej, są i nowi. Tego się nie zapomina:
stara gwardia, nowe twarze, rozmawiali jak rodzina!
Uroczyste to spotkanie członków klubu koszyckiego,
rozpoczęło się toastem i przemową. Dodać trzeba…
iż Stefania, prezes klubu, nas Polaków tu w Koszycach
nasyciła nasze dusze, przemawiając… aż na licach
pojawiły się rumieńce. Tu i ówdzie również łezki,
ze wzruszenia, rzecz to jasna. Tak mówiła, nasza Stenia.
Nadszedł czas i na życzenia, i łamanie się opłatkiem.
Wyściskaliśmy się mocno, jak mąż z żoną, dziecko z matką.
Każdy z gości z drżeniem w głosie składał wszystkim wszem życzenia:
zdrowia, szczęścia, bożej łaski. Najskrytszych marzeń spełnienia.
A na stole prócz grzybowej i łososia tak pysznego
Stały ciastka i pierniczki, kielich wina wybornego.
Były śmiechy oraz chichy, rozmowom końca nie było.
Kilka godzin przeleciało i spotkanie się skończyło.
Wszyscy razem, jak rodzina, która przy świątecznym stole
się spotkała, przeżyliśmy piękne chwile. Za to chwała…
dwóm osobom, które chciały czas i miejsce rezerwować,
i spotkanie wigilijne Polaków zorganizować.
Prezes klubu Gajdošová-Sikorska, którą wszyscy Stenią zwiemy,
i pan Attila Lovasz, z klubu mniejszości narodowych,
wam serdecznie dziękujemy!
Magdalena Smolińska
zdjęcia: autorka