post-title Organek. Wcale nie głupi

Organek. Wcale nie głupi

Organek. Wcale nie głupi

 CZUŁYM UCHEM 

Twórczość Tomasza Organka znana była do tej pory jedynie zagorzałym fanom niszowego zespołu SOFA. Artysta udzielał się również często na płytach innych wykonawców:  O.S.T.R., Kayah czy Smolika. Każdy, kto poznał choć trochę talent tego utalentowanego gitarzysty, mógł stwierdzić, iż autorska płyta jest tylko kwestią czasu.

I rzeczywiście – debiut pana Tomasza nastąpił w 2014 roku, kiedy to ukazała się płyta, zatytułowana „Głupi“.  Nazwa „ØRGANEK“, widniejąca na niej, odnosi się nie tylko do nazwiska artysty; tym określeniem bowiem ochrzczono cały projekt muzyczny, w którego ramach Tomasza wspierają basista Adam Staszewski oraz perkusista Robert Markiewicz.

Klasyczne rockowe brzmienie, połączone z niebanalnym przekazem – ileż to już razy powtarzano ten slogan. Po zapoznaniu się z materiałem na płycie „Głupi” stwierdziłem, iż w dużym stopniu pasuje on do niej. W warstwie muzycznej to przede wszystkim stary dobry blues rock, w którym odnaleźć można zarówno kołyszące rytmy ballad w stylu The Doors, jak i pulsujące rytmy dzisiejszych gwiazd amerykańskiej sceny, jak na przykład Black Keys lub Jack White.

W większości jednak klimat piosenek utrzymany jest bliżej bluesowych klimatów amerykańskiego południa, w czym najwidoczniej specjalizuje się mistrz Organek. Perfekcyjnie nastrojona gitara, jak i teksty piosenek nie pozostawiają wątpliwości, co mu w duszy gra.

No właśnie – pora na kilka słów o warstwie tekstowej albumu. Jeśli blues, to i bluesowe historie, traktujące o niełatwej rzeczywistości, w której najważniejsze dla autora są relacje rodzinne i uczuciowe. Najlepszym tego przykładem jest radiowy hit „Italiano”. Nie znajdą tu jednak Państwo nic z posępnego smutku. W tekstach Organka pojawia się  przede wszystkim pastisz – mam tu na myśli piosenki „O matko”, „Kate Moss” czy „Głupi ja”.

W wywiadzie dla radiowej Jedynki artysta przyznał, iż teksty są dla niego tak samo ważne, jak muzyka. Trudno się z tym nie zgodzić; warstwa muzyczna i tekstowa idealnie do siebie pasują i jest jasne, że nic nie zostało pozostawione przypadkowi.

Co może zaskakiwać, to zróżnicowana długość piosenek na płycie. Wśród dwunastu utworów są  bardzo krótkie, trwające półtorej lub dwie i pół minuty, jak i o wiele dłuższe kompozycje.  Zawsze miałem chęć stworzenia jednostki zupełnie niezależnej i poza wszystkim. Chciałem, żeby nic nas nie ograniczało w żaden sposób. Jeżeli chcemy zrobić piosenkę lub kompozycję, która potrwa 7 minut, to ją po prostu zróbmy – tak tłumaczył tę różnorodność artysta w ramach wspomnianego już wywiadu.

Niebanalny debiut spowodował od razu istną Organkomanię w Polsce, w czym wydatnie pomogła promocja w największych krajowych stacjach radiowych. Kojarząca się z szorstkimi klimatami muzyka grupy zwróciła uwagę organizatorów popularnego projektu „Męskie granie”, którzy zaprosili Tomasza i jego zespół do występów w ramach wielkiej trasy koncertowej podczas minionego lata.

Opisywana muzyka najlepiej brzmi przecież na koncertach, nie dziwi zatem ogromna popularność wystąpień na żywo grupy ØRGANEK. Bilety na promującą album trasę wyprzedały się na pniu, a zapotrzebowanie na występy grupy od tego czasu jeszcze wzrosło. Istnieje zatem duża szansa, że podczas pobytu w Polsce znajdą się Państwo w miejscu któregoś z koncertów grupy, a w takim wypadku należy szybko postarać się o bilety.

W opinii niektórych krytyków nareszcie możemy w Polsce mówić o talencie na miarę niezapomnianego Tadeusza Nalepy, ale byłbym ostrożny z określaniem Tomasza polskim Bobem Dylanem. Do tego konieczne byłyby  trochę dojrzalsze teksty, choć tego typu warsztat  na pewno przyjdzie z czasem. Z niecierpliwością czekam na kolejną płytę spod szyldu ØRGANEK. Zdecydowanie polecam!

Arkadiusz Kugler

MP 10/2016