post-title Te ważne kalendarze

Te ważne kalendarze

Te ważne kalendarze

Ani się nie spostrzegliśmy, jak wkroczyliśmy w ostatni miesiąc w roku. To znak, że przed nami podjęcie jednej z najważniejszych decyzji. Decyzji, która niechybnie wpłynie na wszystko, co będzie się działo w następnym roku – na nasze plany i na to, jak kolejny rok będzie przemijał. Tak, tak, chodzi o kupno naściennego kalendarza.

Jak ważna to decyzja, nie trzeba nikomu tłumaczyć. Ścienny kalendarz wisi w naszych domach na honorowym miejscu, aby zawsze był w zasięgu wzroku. Przypomina nam o świętach, imieninach, długich weekendach… Jeśli kalendarz ma dodatkowe miejsce na notatki, można wtedy powiedzieć, że zarządza całym naszym życiem. „Opłacić fakturę”, „kupić bilet miesięczny”, „odwiedziny teściów” – bez tych notatek świat zwaliłby się nam na głowę. Tak, drodzy Państwo, kupno kalendarza to nie byle co!

Różne są strategie wyboru kalendarza. Nierzadko się zdarza, że takie kolorowe cudo przywozimy z wakacji. Dwanaście kolorowych stron z widokami morza, gór lub pełnej przepychu europejskiej stolicy ląduje na krótki czas w szufladzie. W styczniu, po wyjęciu i zawieszeniu na ścianie kalendarz pozwala nam wrócić pamięcią do przeżytych chwil i jakoś lżej potem odliczać miesiące do kolejnych letnich wypraw. Kto wie, może to właśnie dzięki zdjęciom, które mamy nieustannie przed oczyma, wybierzemy się w to miejsce powtórnie?

Niektórzy czekają z wyborem kalendarza do pierwszych noworocznych wyprzedaży. Taniej, wiadomo, a i coś ciekawego zawsze można wybrać. Byle było kolorowo i pasowało do miejsca, gdzie wisiał poprzedni kalendarz. Raz wbity w ścianę gwóźdź, niechętnie da się wyciągnąć.

 

Czasami kalendarz kupowany jest pod wpływem chwili, ale za kupnem tym stoi zwykle szczytny cel. Podczas jesiennych festynów kalendarze-cegiełki sprzedają stowarzyszenia charytatywne, schroniska dla zwierząt i fundacje. I choć kalendarz taki zazwyczaj nie może równać się z barwnymi i błyszczącymi dziełami sztuki rodem ze sklepów, to przecież cały kolejny rok przypomina nam o tym, co jest tak naprawdę ważne.

Gdyby tylko zrobić ranking popularnych tematów obecnych na kartkach ściennych kalendarzy, zapewne i tak okazałoby się, że większość z nas wybiera te, pokazujące naturę. Pieski, kotki, konie lub papugi zaraz obok kwiatów, ogrodów, lasów i parków. Nic w tym dziwnego, szczególnie jeśli mieszkamy w mieście. Gdy nie możemy liczyć na takie widoki za oknem, niech chociaż kolejne miesiące pozwolą naszym oczom napawać się pięknem przyrody.

Nie zapominajmy jednak, że wśród zwykłych użytkowników kalendarzy znajduje się niemałe grono wszelkiego rodzaju pasjonatów-hobbystów. To właśnie dla nich przeznaczone są wydawnictwa, które trudno byłoby znaleźć na ścianach większości z nas. Dwanaście kart przedstawiających dawne brytyjskie parowozy lub wszystkie cykle życia jakiegoś egzotycznego pająka. A może dwanaście drużyn grających w lidze futbolu amerykańskiego w minionym sezonie? Co kto lubi! Hobby bowiem z definicji to coś takiego, co jest częścią życia pasjonata przez 365 dni w roku. Dlaczego zatem i nie w taki sposób?

Ja jednak mam trochę inną strategię. Gdy zbliża się grudzień, nie robię wycieczek po sklepach, nie planuję kupna kalendarza. Jakoś tak ostatnimi czasy zdarza się, że to kalendarz sam zjawia się na mojej ścianie. Najczęściej w formie miłego prezentu lub jako…wygrana w konkursie. I bardzo sobie taki kalendarz cenię. Bo oprócz tego, że ładnie wygląda i doskonale spełnia swoją funkcję, to przez dwanaście miesięcy przypomina mi o miłych rzeczach: o sympatii obdarowującego lub o szczęściu, jakie miałem podczas losowania.

Życzę zatem udanego polowania na nowe kalendarze, a potem – gdy już zawisną one nad naszymi biurkami – niech odmierzają tylko te szczęśliwe dni zbliżającego się nowego roku!

Arkadiusz Kugler

MP 12/2017