post-title Z projektantką mody Klaudią Markiewicz

Z projektantką mody Klaudią Markiewicz

Z projektantką mody Klaudią Markiewicz

o sztuce ubierania się

 WYWIAD MIESIĄCA 

W tym roku zadebiutowała ze swoją kolekcją na Brooklyn Fashion Week, ale też dwukrotnie odwiedziła Bratysławę, by podczas tutejszych pokazów mody zaprezentować swoje ubrania. Młoda, zdolna projektantka Klaudia Markiewicz udzieliła wywiadu dla czytelników naszego pisma, w którym mówi zarówno o wysokiej sztuce ubierania się, jak i tej codziennej.

 

Jak definiują sztukę projektanci mody? Czy to, co widzimy na wybiegu, to sztuka, a to, co na wieszakach w sklepie, to zwykła codzienność?

Zdecydowanie nie. Moda jest silną dziedziną sztuki, ale ma też charakter użytkowy. Fascynuje mnie, że ubranie może być i dziełem sztuki, i czymś, co nosi się na co dzień. Część z moich modeli tylko podkręca klimat i zdradza, co było inspiracją w tworzeniu kolekcji.

Staram się, żeby jej część była do wykorzystania również na co dzień. Na niektórych moich pokazach występują też artyści sceniczni, na przykład Natalia Kukulska czy Natalia Nykiel. Cieszy mnie to, że muzyka może pomóc w promowaniu mody.

 

Jak się dociera do takich artystek? Trzeba je zachęcać, by wybrały coś dla siebie z prezentowanej kolekcji?

Artystki kontaktują się za pośrednictwem stylisty, który odpowiada za ich wizerunek. To stylista dociera do mnie i ogląda moje kolekcje, by wybrać coś dla swojej podopiecznej.

 

Jak bardzo wychodzi Pani naprzeciw gustom potencjalnych odbiorców?

Nie wychodzę. Zupełnie się na tym nie skupiam, nie projektuję pod publikę, ale pod siebie, żeby wyrazić to, czym się interesuję w danym momencie.

 

Jak się mierzy sukces w tej branży: liczbą pokazów? miejscem pokazów? Pani już osiągnęła sukces, skoro gościła w Nowym Jorku, Londynie, Mediolanie, a teraz po raz drugi w Bratysławie?

Jestem zadowolona z przebiegu mojej kariery. Szczególnie pokaz w Nowym Jorku to niesamowite doświadczenie. Ale to nie znaczy, że teraz mogę zwolnić. Cały czas poszukuję nowych wyzwań.

 

Obejrzałam zdjęcia z Pani pokazu w Nowym Jorku i widzę, że to bardzo kosmiczna, błyszcząca kolekcja.

Dosłownie! Bo jest inspirowana motywami kosmicznymi! Nowymi technologami, które pozwalają na eksplorację galaktyki. Ten pokaz w Nowym Jorku to ostatni pokaz kolekcji jesienno-zimowej 2017/ 2018, a w Bratysławie prezentuję kolekcję na wiosnę-lato 2018.

 

Co będzie modne w przyszłym roku?

W każdym z moich projektów wyczuwalna jest atmosfera lat 80., bo to taki okres, który jest dla mnie niekończącą się inspiracją.

 

Co Panią najbardziej fascynuje w latach 80.?

Kolorystyka i energia. Mniej fasony, ale duch i atmosfera tamtych lat to jest to! Balansowanie na krawędzi kiczu i powagi ubrania. Staram się nie traktować ubioru jako czegoś śmiertelnie poważnego, ale jako możliwość wyrażania siebie i osoby, która będzie nosiła to ubranie.

 

Pani codziennie się zastanawia, w co się ubrać?

Od 2014 roku, kiedy założyłam swoją markę, przestałam się nad tym zastanawiać i noszę to, co mam w ofercie. Wcześniej prowadziłam blog autorski o modzie, w którym przedstawiałam swoje stylizacje i to, jak wyglądałam, definiowało rozwój mojej kariery.

Blogi modowe cieszą się dużą popularnością. Sprawiało Pani satysfakcję, kiedy widziała Pani na ulicach dziewczyny wystylizowane przez siebie?

Najbardziej cieszył mnie kontakt z czytelnikiem. Kiedy otworzyłam swojego bloga na przełomie 2009 i 2010 roku, wtedy zjawisko blogów modowych nie było tak popularne. To była nowość w Polsce i trudno było przecierać szlaki. Teraz ten najlepszy moment blogów modowych chyba już minął.

Mnie nie do końca podoba się to, że blogerki bardziej skupiają się na byciu celebrytkami, niż na kontakcie z czytelnikami. Teraz, jako projektantka, prowadzę kanał poświęcony modzie w mediach społecznościowych i temu też będzie poświęcony mój doktorat: jak media społecznościowe wpływają na kreowanie mody.

 

Co trzeba mieć w sobie, by dyktować modę? To kwestia talentu, polotu, fantazji? Da się tego nauczyć?

Częściowo się da. Można korzystać z portali, przewidujących trendy, by w ten sposób wyrobić w sobie intuicję właśnie w przewidywaniu trendów modowych. Co ciekawe, trendy te teraz nie są narzucane przez domy mody, ale przez influencerów, którzy też nie do końca są związani z domami mody czy projektowaniem.

 

Czy to prawda, że świat mody jest hermetyczny?

Tak. I bardzo trudno w nim żyć. Ludzie z tego środowiska potrafią być bardzo zazdrośni i z uśmiechem na ustach życzyć drugiemu jak najgorzej.

 

Czyli to taki świat, który mogliśmy zobaczyć w filmie „Diabeł ubiera się u Prady“?

W filmie został pokazany pęd za doskonałością, co powoduje presja czasu i życie w stresie. I to jest prawda. Na początku, żeby przetrwać w świecie mody, trzeba zagryźć zęby. Kiedy się osiągnie sukces, wszystko idzie łatwiej.

 

Pani ma już z górki?

Relacje między projektantami to trudny temat, bo to bardzo trudne środowisko. Dodatkowym obciążeniem jest to, że musimy projektować w zgodzie i z rytmem sezonów. Dyktatura sezonów na pewno wpływa na psychikę, bo przecież nie można wypaść z obiegu, kiedy czuje się oddech konkurencji. W Polsce jest mnóstwo zdolnych projektantów, ale to, czy ktoś osiąga sukces, nie zawsze zależy od tworzonych przez niego świetnych kolekcji, ale od znajomości.

Jak Pani ocenia gusta Polaków? Potrafią się ubierać?

Dziesięć lat temu na polskiej ulicy dominowały szarobure kolory, kobiety były bardzo zachowawcze w swoich stylizacjach, bały się przekroczenia pewnych granic. Teraz wszystko idzie w dobrym kierunku. Nawet w mojej Łodzi się to zmienia. Łódź jest trudna, bo są tu dzielnice, w których jest niebezpiecznie, co też stanowiło barierę, by wyrażać siebie za pomocą ubioru. Teraz jest tu więcej ludzi wyrozumiałych, otwartych na trendy, co jest bardzo pocieszające dla mnie jako projektantki.

 

A jak się prezentuje słowacka ulica?

Nie wiem, czy to kwestia tego, że i teraz, i wiosną odwiedziłam Bratysławę w czasie modowych wydarzeń, kiedy miasto odwiedzają eksperci od mody, ale widzę tu naprawdę dużo świetnie ubranych osób. Zwróciłam też uwagę, że bardzo dobrze wyglądają mężczyźni, co w Polsce trochę kuleje.

 

Co powinniśmy nosić w tym sezonie, żeby być trendy?

Trudno odpowiedzieć jednoznacznie na to pytanie, bo przez ostatnich pięć lat trendy przestały być dominujące, modnych jest mnóstwo mikrotrendów.

 

Czyli?

Jeśli chodzi o najbardziej wybijające się mikrotrendy w tym sezonie, to zdecydowanie należy postawić na połysk, czyli mocny motyw kosmiczny, metaliczne dodatki, opalizujące tkaniny. Silny jest też powrót do rękodzieła.

 

Koronki?

Teraz mniej, natomiast jest tu wyraźny zwrot w kierunku ubrań unikatowych, na przykład z ręcznie dzierganych dzianin, czyli wszystko to, co wymaga więcej czasu i serca. Dzięki takim ubraniom możemy się czuć wyjątkowo, gdyż niewiele osób posiada takie rzeczy. Ja, ponieważ mam dostęp, zaczęłam też pracować na klasycznych, ręcznie zbijanych krosnach, na których szkoliła mnie mama. 


A szydełko i druty też powracają do łask?

Tak, modne jest wszystko to, co człowiek potrafi zrobić sam. Ja na szydełku nie potrafię robić, ale na drutach owszem.

 

A co jest największym obciachem, zgrzytem, w czym nie powinniśmy w tym sezonie wystąpić?

Cieliste, błyszczące rajstopy z lycrą. Dwa lata temu obciachem były buty w szpic i obcas kaczuszka, a teraz jest to jeden z dominujących mikrotrendów. W ogóle obserwujemy powrót do lat 90. i butów na wielkich koturnach, jakie nosiły Spice Girls.

 

Czy przeciętny człowiek, robiący zakupy w sieciówkach, może być ubrany modnie?

Sieciówki powielają trendy, które są modne od sezonu czy dwóch. Nie wprowadzają innowacji, gdyż dla nich najważniejsza jest sprzedaż, stawiają więc na to, co jest sprawdzone. Nie kreują trendów, ale zaskakujące jest, że niektóre potrafią szybko zareagować – od momentu zaprojektowania do wprowadzenia do sprzedaży to okres tylko dwóch tygodni!

Małgorzata Wojcieszyńska
Zdjęcia: Stano Stehlik

MP 12/2017