post-title Jak to dawniej bywało…

Jak to dawniej bywało…

Jak to dawniej bywało…

 PIEKARNIK 

Nowy Rok to nowe pomysły na życie. A że przed nami czas zabaw i radości, łatwo się domyślić, że z tego karnawałowego nastroju niektórzy wyjdą odmienieni i walentynki będą przeżywać już w parze. A jak we dwoje, to pewnie wkrótce przyjdzie czas na oświadczyny… A co, jeśli nie? Jak odmówić kawalerowi, by mógł z honorem przeżyć taki afront? W naszej narodowej epopei na stół stawiano wówczas czarną polewkę. I wszyscy wiedzieli, o co chodzi.

Może nie w każdym domu zanosi się na oświadczyny, ale tak na wszelki wypadek warto poznać smak czerniny (lub czarniny, czasami zwanej też czarną zalewajką). Przepis od pana Mariana z Nitry radzę przećwiczyć zawczasu.

 

Czernina

Składniki:

  • skrzydła, szyja i podroby z kaczki
  • włoszczyzna jak do rosołu
  • ok. 3 litry wody
  • liście laurowe, ziele angielskie, sól, cukier, pieprz do smaku
  • 5 – 6 suszonych śliwek
  • 200 ml świeżej krwi rozrobionej z octem (octu nie za dużo)

 

Kluseczki ziemniaczane do zupy:

  • ½ kg startych na drobnej tarce ziemniaków
  • 1 szklanka mąki
  • jajko i sól

 

Sposób przygotowania

Czerninę przygotowujemy podobnie jak rosół – mięso zalewamy wodą, dodajemy przyprawy, włoszczyznę, śliwki i doprowadzamy do wrzenia. Zbieramy pianę (tzw. szumy), by nie wpływała na klarowność wywaru. Gdy wszystko zmięknie, warzywa wyjmujemy

Do krwi z octem dodajemy trochę rosołu, dobrze mieszamy i powoli przez sitko wlewamy do garnka. Zagotowujemy. Jeśli chcemy, by zupa była bardziej zawiesista, mieszamy w garnuszku mąkę z wodą i powoli wlewamy do garnka. Czernina musi być słodko-kwaśna, więc do smaku doprawiamy cukrem i octem.

Kluseczki przyrządzamy szybko i prosto – starte ziemniaki odsączamy z soku, dodajemy do nich jajko, mąkę i sól, a następnie wyrabiamy, mieszając, aż powstanie gęste ciasto. Łyżką oddzielamy kluseczki i wrzucamy je na wrzątek, a po ok. 3 minutach wyjmujemy i gotowe. Kluseczki do miseczki, na to chochelka czerniny i posiekana natka pietruszki – pycha!

Coś czuję, że ten kawaler, nawet jeśli panny nie dostanie, na obiady będzie przychodził częściej…

Agata Bednarczyk

MP 1/2018