post-title Kiedy zamieni się „dobré ráno“ na „Guten Morgen“

Kiedy zamieni się „dobré ráno“ na „Guten Morgen“

Kiedy zamieni się „dobré ráno“ na „Guten Morgen“

 ROZSIANI PO ŚWIECIE 

Na naszą ulicę w Čiernej Vode koło Bratysławy wjeżdża ogromna ciężarówka. Jak ona się tu zmieści? Czy to naprawdę do nas? Obserwujemy ją z okien domu sąsiadów, bo właśnie u nich spędzam razem z dziećmi, wtedy pięcio- i dwulatkiem, naszą ostatnią noc przed wyprowadzką. Mąż śpi na dmuchanym materacu w domu, który właśnie opuszczamy. Mam łzy w oczach. I wtedy, i teraz, gdy to wspominam.

 

Pożegnanie ze Słowacją

Gdy przeprowadzaliśmy się z Polski na Słowację, to w planach były cztery lata pobytu w tym miłym kraju, a potem powrót do Warszawy. Te cztery lata przedłużyły się o kolejne cztery. Osiem lat – to dużo czy mało? Na początku nie znaliśmy tu nikogo, a gdy wyjeżdżaliśmy to płakaliśmy my i wszyscy z naszej ulicy. Na Słowacji poznaliśmy mnóstwo bardzo fajnych ludzi – Słowaków i Polaków.

Z niektórymi jesteśmy do dziś w bliskim kontakcie. I jak tu wyjeżdżać? Smuto nam, smutno im, a w głowie kołaczą się pytania, dotyczące przyszłości. Jak będzie w nowym miejscu? Czy ja na pewno chcę jechać do Niemiec? Jak długo tam zostaniemy? Tym razem to będzie pobyt stały. Tym razem to zmiana nie tylko dla nas, ale i dla naszych dzieci, z których młodsze urodziło się właśnie w Bratysławie.

 

W niemieckim przedszkolu

Zaczęło się od szukania mieszkania i miejsca dla dzieci w pobliskim przedszkolu. I tu nas niemiecki system socjalny zaskoczył. Jak usłyszałam, że dostaniemy miejsca dla obojga dzieci w przedszkolu, ale nie są to miejsca na cały dzień, to nie wiedziałam, o co chodzi.

Okazało się, że przedszkole ma ograniczoną liczbę miejsc na cały dzień (kontyngent – niemalże jak w wojsku!), kiedy to dzieci zostają w placówce również na czas obiadu. Oprócz tego przyjmuje też dzieci, które mogą zostać do godziny 12:00, a potem mogą znów być przyprowadzone o 14:00 i być tam do 16:00.

Na szczęście od kolejnego roku szkolnego zwolniło się parę miejsc na cały dzień i nasze dzieci zostały przyjęte. Mogłam ubiegać się o pracę – uff! Wróciłam na pół etatu. Ze względu na godziny otwarcia przedszkola i szkoły raczej trudno pracować na pełny etat. Zresztą wiele mam zostaje w domu nawet do czasu, gdy dziecko pójdzie do szkoły.

 

Jak dobrze mieć dzieci!

Jak się ma dzieci, to dużo kręci się wokół nich. Niemcy, których poznałam, są naprawdę bardzo aktywni. Ja, znając ich język tylko trochę, byłam nieśmiała w nawiązywaniu kontaktów. Jednak naszym dzieciom brak umiejętności językowe w tym nie przeszkodziły.

Szybko zostały zaakceptowane w grupie przedszkolnej i zaczęły otrzymywać zaproszenia do odwiedzin u innych dzieci. Mimo że w naszej miejscowości, liczącej około 30 tys. mieszkańców, jest kilka placów zabaw, to zazwyczaj bywają one puste (nie tak, jak na Słowacji, gdzie jest giełda informacji między mamami). Praktykuje się tu raczej wzajemne odwiedzanie się w domu.

Okazało się to dla mnie bardzo korzystne, bo dzieci były jeszcze małe i potrzebowały, by w odwiedziny iść razem z mamą. Dzięki temu i ja nawiązałam kontakty. I choć poziom języka niemieckiego nie za wiele się u mnie poprawił, to do dziś się odwiedzamy i wspieramy nawzajem.

 

Słowacki i niemiecki na poziomie

Pamiętam, jak rozpoczynałam pracę w Bratysławie. Miałam wtedy indywidualny kurs języka słowackiego dwa razy w tygodniu. Później już tylko raz w tygodniu, aż w końcu stwierdziłam, że mój kontakt z koleżankami w pracy na co dzień jest na tyle owocny, że żadnego kursu już nie potrzebuję. Bardzo mi pochlebiało, jak ludzie chwalili mój słowacki, twierdząc, że prawie nie słychać, że jestem cudzoziemką.

Niestety, tego poziomu wciąż nie udało mi się osiągnąć w języku niemieckim. Mimo że miałam przez jakiś czas możliwość indywidualnej nauki, to jednak brak aktywnego mówienia w czasie prywatnym ograniczył mój rozwój. Pewnie teraz rodzi się pytanie, dlaczego. Po pierwsze oboje z mężem jesteśmy Polakami, więc w domu rozmawiamy tylko po polsku. U dzieci też pielęgnujemy mowę ojczystą – starszy syn ma nawet możliwość uczęszczania na lekcje polskiego raz w tygodniu.

Do tego mocno rozwinął się kontakt z Polakami, którzy mieszkają w naszym mieście. Jest ich tu zaskakująco dużo! Nie jest to zorganizowana Polonia, tak jak to było na Słowacji, ale trzymają się razem. Panowie regularnie kopią piłkę w niedziele, organizuje się karnawałowe imprezki, są i „babskie” wyjścia na koncerty, do kina itp. Nawzajem polecamy sobie fryzjera, lekarza, opiekunkę do dziecka.

 

Nie ma jakoś to będzie

W Niemczech mieszkamy już ponad 4 lata, ale choć dopiero od 3 lat pracuję w centrali dużej firmy chemicznej, to ośmielę się stwierdzić, że sposób pracy rożni się od słowackiego (a także polskiego) diametralnie! Tutaj nie ma czegoś takiego, że jakoś to będzie, że coś się wymyśli, że zobaczymy.

Tutaj trzeba być na każdą sytuację przygotowanym, stosować się do stworzonych wcześniej reguł. Nie oznacza to absolutnie, że kreatywność jest zabijana! Wręcz przeciwnie – sugestie usprawnienia wszelkich procesów i działań są zawsze mile widziane, ale zanim zmiany zostaną wprowadzone, są jeszcze wielokrotnie analizowane.

 

Priorytety Niemców

W kontaktach Niemcy wydają się sympatyczni, ale większość ich zachowań wydaje się sztuczna – uśmiechają się do ciebie, a potem obgadują za twoimi plecami. I nie są to, niestety, moje wymysły, bowiem przykładów takiego postępowania nie brak. Na szczęście są wyjątki, czego dowodzą moje niektóre koleżanki w pracy.

A co jest dla Niemców ważne? Na pewno na pierwszym miejscu bezpieczeństwo. Już w przedszkolu przewidziana jest wizyta policjanta, który przygotowuje dzieci do bezpiecznego przechodzenia przez ulice. W każdym domu obowiązkowo muszą być zamontowane czujniki dymu.

 

Coś na ząb?

Co jeszcze jest ważne dla Niemców? Na pewno jedzenie! Mieszkamy w Nadrenii-Palatynacie, w którym króluje pieczona kiełbasa i kapusta, wszelkiego rodzaju tłustawe mięso i różnego rodzaju knedle oraz kluski.

Na szczęście w maju zaczyna się sezon szparagów i wtedy to one królują w restauracjach. Na jesieni bardzo popularne są dania z dyni i jadalnych kasztanów, które możemy zbierać nawet w przyległym do naszego miasta lesie.

 

Festyny

Jeśli jedzenie, to oczywiście i picie. W naszej okolicy jest bardzo dużo winnic, więc to wino jest głównym napojem tutejszych mieszkańców. Ale żeby za szybko nie uderzało do głowy, stworzono napój zwany Weinschorle, a jest to po prostu wino połączone (w odpowiednich proporcjach oczywiście!) z wodą gazowaną.

A jak już wino, to kolejna rzecz, którą Niemcy uwielbiają: FESTYNY! Jak tylko pojawią się pierwsze oznaki wiosny, już planowany jest pierwszy festyn. Właściwie to każda okazja jest dobra, by zorganizować jakąkolwiek uroczystość. I tak, jak na Słowacji popularna jest Malokarpatská vinna cesta, tak tutaj odbywa się ona przez cały sezon.

 

Od ostatków do Wielkiej Nocy

Kolejna tradycja, która gromadzi tłumy, to zakończenie karnawału – FASCHING. Zaczyna się damską imprezą już przed ostatkowym weekendem (Weiberfastnacht), a w ostatni dzień karnawału (wtorek) w wielu miejscach odbywają się pochody karnawałowe z własnoręcznie wykonanymi makietami, wiezionymi na przyczepach traktorów.

Oczywiście nie wypada się nie przebrać! Przystoi to nawet księdzu! Aha, pominęłam jeszcze tłusty czwartek, kiedy to każdy każdemu ma prawo obciąć krawat, nawet najwyższemu szefowi!

Za nami święta wielkanocne – niesamowita frajda dla dzieci, które szukają wielkanocnych jaj (z czekolady, a także innych słodkości), które według tradycji chowa w mieszkaniach i ogrodach królik.

 

Ciepłe niemieckie gniazdko 

Nie, zdecydowanie nie chciałam jechać do Niemiec i pierwsze pół roku (a może nawet rok) potrzebowałam na to, żeby się tu odnaleźć. Kontakt z Polakami pomógł nam jednak stworzyć  tu ciepłe gniazdko i teraz nie wyobrażam sobie powrotu do Polski. Ojczyznę odwiedzamy 2-3 razy w roku, aby dzieci miały kontakt z babciami i dziadkami, a my z rodzicami i znajomymi.

Szkoda, że coraz rzadziej możemy odwiedzać znajomych na Słowacji. Całe szczęście, że raz do roku, dzięki międzynarodowemu turniejowi gry w siatkówkę, organizowanemu przez znajomych z Kvetoslavova, mamy możność spotkania tam jednocześnie wielu z naszych przyjaciół.

Magdalena Kulma, Niemcy

MP 4/2018