post-title Dyplomatyczne kolędowanie

Dyplomatyczne kolędowanie

Dyplomatyczne kolędowanie

 DYPLOMACJA (NIE)CODZIENNA 

Śpiewanie to czynność szczególna, zawsze wyrażająca wyraźne emocje: radości lub smutku, tęsknoty, miłości albo wielkich uniesień patriotycznych lub religijnych. Ale w dyplomacji? W wykonaniu chłodnych i opanowanych ambasadorów? A jednak! I o tym właśnie będzie dzisiejsze wspomnienie.

Późną jesienią 1997 roku byłem już od kilku miesięcy członkiem korpusu dyplomatycznego w Bratysławie. Miałem za sobą pierwszą w historii oficjalną wizytę prezydenta RP na Słowacji, której nieoficjalna część (fot.) przebiegała w Koszycach. Wtedy to właśnie Aleksander Kwaśniewski przepowiedział publicznie (to był sierpień 1997 r.) burmistrzowi Koszyc Rudolfowi Schusterowi: „Ty będziesz prezydentem Słowacji!”; jak wiemy tak się też stało, ale chciałbym na razie powrócić do jesieni 1997 roku i na chwilę się zatrzymać.

Od starszych kolegów ambasadorów dowiedziałem się, że burmistrz Koszyc Rudolf Schuster co roku, w jedną z adwentowych sobót organizuje z wielkim rozmachem „Kośicke Vianoce”, tj. wielką zabawę publiczną na koszyckiej ulicy Głównej z udziałem zaproszonych dyplomatów i – rzecz jasna – Świętego Mikołaja.

Rzeczywiście niedługo potem przyszło oficjalne zaproszenie, które dostali wszyscy akredytowani w Bratysławie ambasadorzy z małżonkami, także ci, którzy urzędowali na co dzień w sąsiednich stolicach, tj. w Wiedniu, Budapeszcie, Pradze, Warszawie (będąc reprezentantami swoich państw w co najmniej dwóch krajach).

W dniu imprezy bardzo wcześnie rano do pociągu ekspresowego Bratysława – Koszyce doczepiono dwie eleganckie salonki i ruszyliśmy w kilkugodzinną podróż. Ponieważ jechaliśmy trochę w nieznane, ale na pewno na imprezę bożonarodzeniową ze Świętym Mikołajem, zaproponowałem dwóm, zaprzyjaźnionym kolegom-ambasadorom – amerykańskiemu i ukraińskiemu – którzy znali trochę język polski (ambasador USA R. Johnson pracował wcześniej przez 3 lata w Warszawie, a ambasador Ukrainy D. Pawłyczko był literatem i polski język znał), żebyśmy przygotowali niespodziankę.

Wcześniej przygotowałem na kartkach teksty wraz z nutami dwóch pięknych kolęd:Wśród nocnej ciszy Bóg się rodzi, które wraz małżonkami zaczęliśmy ćwiczyć w czasie jazdy pociągiem. Dołączyli do nas jeszcze ambasadorowie Chorwacji, Rumunii i Południowej Afryki.

I tak w ciągu paru godzin i prób powstał jedyny na świecie chór ambasadorów (fot.), który tego dnia dał 2 koncerty: pierwszy w starym koszyckim ratuszu dla Pana burmistrza Schustera, drugi wieczorem na wielkiej scenie przed Świętym Mikołajem i wielkim tłumem koszyczan. Wspomnę jeszcze, że ja byłem śpiewającym dyrygentem, a ambasador Pawłyczko konferansjerem.

Nagrodzono nas brawami i prezencikami od (Św.) Mikołaja. Na zakończenie całe Koszyce śpiewały Cichą nocpod batutą Rudolfa Schustera, co uwieńczono w części na płycie. Podobnie było na Boże Narodzenie 1998 roku.

Sytuacja zmieniła się w czerwcu 1999 r., kiedy pan burmistrz Schuster przeniósł się do Bratysławy, jako pierwszy, wybrany w powszechnych wyborach prezydent Republiki Słowackiej. W stosownym czasie znowu mieliśmy Boże Narodzenie i zbliżał się Nowy Rok 2000. Wielkie spotkanie z tej okazji zorganizowano w Pałacu Prezydenckim, oczywiście z udziałem najważniejszych polityków i całego korpusu dyplomatycznego.

Za cichym przyzwoleniem naszego dziekana, którym był wówczas abp L. Dosena, nuncjusz apostolski, rozesłałem wszystkim ambasadorom tekst Cichej nocy po słowacku, z nutami, a zaraz po oficjalnych przemówieniach prezydenta i nuncjusza zabrałem głos i krótko przypomniałem o istnieniu chóru ambasadorów, który już 2 razy występował w Koszycach.

Następnie w imieniu wszystkich ambasadorów wręczyłem panu prezydentowi pałeczkę dyrygencką (miałem ją schowana w rękawie marynarki) i zażartowałem, że jest to jedyny moment w roku, kiedy prezydent Słowacji może dyrygować korpusem dyplomatycznym, w tym przypadku chórem ambasadorów. Wiem, że ta tradycja przetrwała kilka następnych lat, a pan prezydent na każde Boże Narodzenie dostawał batutę. Mam wielką radość z tego, że kiedyś mogłem śpiewać polskie i słowackie kolędy w prawdziwym, dyplomatycznym chórze.

Ponieważ znowu zbliża się Boże Narodzenie – zachęcam do śpiewania z radością:  Bóg się rodzi, moc truchleje…Ja na pewno będę śpiewał z Wami, drogie Czytelniczki i drodzy Czytelnicy „Monitora Polonijnego”.

Zawsze Wasz 

Jan Komornicki

MP 12/2018