Włoska jakość za tureckie ceny

czyli polski sklep w Petržalce

 CO U NICH SŁYCHAĆ? 

Kiedy niedawno pewna Polka pytała mnie, gdzie mogłaby kupić sukienkę na wesele i czy jest w Bratysławie jakiś polski sklep, nie potrafiłam jej odpowiedzieć. Dopiero później przypomniałam sobie, że taki sklep prowadzi przecież Dorota Cibińska. Postanowiłam więc odwiedzić ją w pracy i przedstawić jej działalność.

Zbliżamy się do bratysławskiej dzielnicy Petržalka, gdzie przy ulicy Lužnej 10 znajduje się sklep „Kaledi”. Zanim rozpocznę rozmowę z Dorotą, podpytuję słowacką sprzedawczynię o klientelę. Dziewczyna informuje mnie, że dziennie obsługuje około 50 osób. Sklep działa od półtora roku, ale jego właścicielka swoją modową działalność rozpoczęła cztery lata temu. „Pierwsze pięć tysięcy złotych na zakupy dostałam od męża w prezencie ślubnym“ – zdradza Dorota. Wszystkie finanse zainwestowała wtedy w swetry, bluzy, sukienki i kurtki, które kupiły od niej jej słowackie koleżanki.

Potem były kolejne i kolejne inwestycje w towar. „Założyłam też stronę internetową, działam na portalach społecznościowych i w ten sposób poszerzam grono odbiorców“ – wyjaśnia moja rozmówczyni, która smykałkę do handlu wyniosła z domu. „Od dzieciństwa musiałam zarabiać na kieszonkowe; rodzice handlowali kołdrami, potem tata sprzedawał drewno i założył firmę transportową“ – wspomina dziewczyna, która z wykształcenia jest magistrem fizjoterapii.

W swoim zawodzie pracowała przez jakiś czas, ale kiedy uszkodziła nerw dłoni, przez kilka miesięcy nie mogła wykonywać swojej pracy. „To mi uświadomiło, że muszę mieć jakieś wyjście awaryjne i takim pomysłem okazał się sklep“ – twierdzi.

Przez dłuższy czas zajmowała się jednym i drugim – klientki przychodziły do niej do domu na masaż, często wychodząc też z nowymi ubraniami. Kiedy zaczęła rozkręcać własny biznes, czasu na fizjoterapię nie było już dużo. Postawiła więc na rozwój handlu, decydując się na otwarcie sklepu. Dziś jest z tej decyzji zadowolona, gdyż wśród jej klientek są słowackie celebrytki, prezenterki głównych wydań telewizyjnych wiadomości czy telewizji śniadaniowej.

„Najbardziej pomogła mi kontrowersyjna Zuzana Plačková. Zawdzięczam jej wiele“ – ocenia moja rozmówczyni, która bywa partnerem pokazów mody, np. ubiegłorocznej Miss szkół średnich, relacjonowanej przez telewizję JOJ.

Pytam, czy odwiedzają ją też Polki, ale okazuje się, że do tej pory jakoś nie zaobserwowała specjalnego zainteresowania wśród rodaczek. Może dlatego, że niewiele z nich wie o tym, że Polka prowadzi taki sklep.

Oglądam wiszące na wieszakach rzeczy – to nowoczesny styl, który w pełni odpowiada charakterowi właścicielki sklepu. „Zdecydowałam, że będę oferować moim klientkom to, co sama bym chętnie nosiła“ – opisuje. Zaopatruje się przede wszystkim bezpośrednio u producentów lub w łódzkim kompleksie „Ptak”.

„Najbardziej jestem dumna z tego, że zaczęłam też projektować ubrania i mam już własną kolekcję“ – mówi, nie kryjąc zadowolenia, i jako przykład własnych projektów pokazuje sportową sukienkę, w którą jest ubrana, czy wiszące na wieszakach piękne, kolorowe pareo i narzutki plażowe. „Najczęściej moje modele szyte są w Polsce, gdyż tam towar, jak suwaki, guziki, czy nici, jest dużo tańszy niż na Słowacji, ale krótkie, ekskluzywne kolekcje zlecam też słowackim szwaczkom, chcąc wspierać również ten rynek“ – wyjaśnia.

Pytam ją, skąd czerpie inspiracje i dowiaduję się, że obserwuje strony internetowe modowych blogerek, by być na bieżąco z trendami.

Dorota jest dumna z propozycji, którą złożyła jej firma Natashy Azariy, produkująca suknie ślubne i balowe. I takie przepiękne suknie wiszą właśnie w odwiedzanym przeze mnie sklepie, inne można zamówić. Jest w czym wybierać. „Czuję się wyróżniona, że wybrano właśnie mój sklep, by tu były prezentowane te modele“ – dodaje Dorota.

Spaceruję między wieszakami z ubraniami. Jest tu sporo sportowych, ale i klasycznych, eleganckich, a nawet ekstrawaganckich modeli. Oddzielny dział to półka z butami. „Każdy coś znajdzie dla siebie; od kurtek po stroje plażowe przez kreacje wieczorowe czy codziennego użytku. Cenowo mamy również dużą rozpiętość – od 5 do 1200 euro“ – przekonuje Dorota. Kiedy pytam ją, czy znajdzie się tu też coś dla starszych pań, przytakuje i dodaje, że w razie potrzeby jest w stanie zamówić ubrania na podstawie indywidualnych wymogów klientki.

Pod koniec naszej rozmowy interesuje mnie jeszcze, czy spotyka się z krytyką polskich marek. Przytakuje, czasami zdarzało się, że klient tracił zainteresowanie, kiedy dowiadywał się, że towar pochodzi z Polski, ale najczęściej w przypadku ubrań polskie pochodzenie jest atutem. „Zawsze podkreślam, że oferujemy włoską jakość za tureckie ceny“ – konstatuje i dodaje, że obecnie w słowackich sklepach coraz częściej dominują właśnie polskie ubrania, które zastępują towar węgierski. „Staram się walczyć ze stereotypowym myśleniem słowackich klientów na temat polskiej jakości i chyba nawet stałam się takim ambasadorem na tym polu“ – podsumowuje.

mw

Zdjęcia: Stano Stehlik

MP 3/2019