post-title Wyrastałem w rodzinie dwujęzycznej

Wyrastałem w rodzinie dwujęzycznej

Wyrastałem w rodzinie dwujęzycznej

 ANKIETA 

 W nawiązaniu do rubryki „Elementarz polsko-słowackiej rodziny“, w którym poruszony został wątek wychowywania dzieci w rodzinie polsko-słowackiej, postanowiliśmy zapytać tych, którzy w takich rodzinach wyrośli, jak wspominają swoje dzieciństwo. Pytaliśmy, czy mieli trudności związane z posługiwaniem się dwoma językami równolegle, jak byli odbierani przez swoich rówieśników, czy znajomość języka polskiego jest dziś dla nich atutem.

 

Michał Zwiewka

W podstawówce zauważyłem, że u nas w rodzinie jest inaczej niż w innych, bo każde z rodziców mówi innym językiem. Wtedy czułem się trochę dziwnie. Dla niektórych byłem „ten Polak“, choć przecież bez problemów mówiłem po słowacku.

W ogóle często było tak, że jak mama do mnie czy do siostry coś mówiła po słowacku i mieliśmy za zadanie przekazać to tacie, od razu przestawialiśmy się na język polski. I odwrotnie. Czyli od dzieciństwa biegle tłumaczyliśmy ze słowackiego na polski i w drugą stronę.

Kilka razy jeszcze w czasach szkolnych zdarzyło mi się, że  moje nazwisko lub fakt, że otwarcie mówiłem o polskim pochodzeniu, były powodem zaczepek chłopaków, ale ci zawsze znaleźli sobie jakiś powód, by kogoś zaczepić, więc to nie moje pochodzenie miało tu znaczenie.

W dzieciństwie przestawianie się z języka na język szło automatycznie, ale mniej więcej po skończeniu 10 lat zauważyłem, że łatwiej mi szło wypowiadanie się po słowacku. Oczywiście, kiedy wyjeżdżałem do Polski, to nie wyobrażałem sobie, bym nie mógł się z nimi porozumieć z kuzynami po polsku.

Nauczyłem się też pisać i czytać w języku polskim i robię to bardzo chętnie. Nie ma to, jak czytać książki polskich autorów w oryginale!

Nigdy mi się nie mieszały te dwa języki, a to, że wyrastałem w rodzinie dwujęzycznej bardzo doceniam. Znajomość polskiego pomogła mi w skończeniu studiów medycznych w Krakowie.  Po założeniu rodziny znalazłem poparcie u mojej żony – Słowaczki, by uczyć nasze dzieci również polskiego i w ten sposób nasza rodzina też stała się dwujęzyczna.

Z kolei po naszym wyjeździe do Niemiec, kiedy dzieci miały 4,5 i 2,5 roku, naturalnie zostały przeniesione do środowiska niemieckojęzycznego, dzięki czemu władają biegle trzema językami, a właściwie czterema, bo czeski też nie stanowi dla nich problemu, a jeśli doliczyć języki obce, których się uczą w szkole, to na przykład syn Tymek w wieku 11 lat potrafi się porozumieć w pięciu językach i uczy się kolejnego. Myślę, że wyrastanie w dwujęzyczności pomaga w opanowaniu kolejnych języków.

 

Ania Gleb

Z tego, co pamiętam z dzieciństwa, to czasami zdarzało się, że  każde z rodziców mówiło w swoim języku. Ponieważ miałam dużo książek w języku polskim, czytał mi je tata, a potem rozmawiał o nich ze mną po polsku. Chyba dopiero w szkole podstawowej, kiedy się pojawiały pytania związane z moim nazwiskiem i czy mówię po polsku, dostrzegłam, że w naszej rodzinie jest inaczej niż w innych.

Do tamtego momentu wyrastanie w rodzinie dwujęzycznej było dla mnie naturalne i automatyczne, nawet się nie zastanawiałam, czy w innych domach jest tam samo. Nigdy w związku z tym nie myślałam o sobie, że jestem jakaś inna czy wyjątkowa; nie był to też powód do wstydu. Tato nigdy mnie nie zmuszał do mówienia po polsku. Nie musiał, mnie się ten język zawsze podobał! W ogóle nie pamiętam, by rodzice musieli mnie do czegokolwiek zmuszać (oprócz nauki i utrzymywania porządku).

To nie w ich stylu. Mówili mi jedynie, że byłoby fajnie zająć się polskim i zdobyć jakiś certyfikat z tego języka. Jeszcze go nie zdobyłam, ale mam to w planach. A rodzicom dziękuję za takie podejście, bo dzięki temu odbieram język polski pozytywnie. Poza tym wszystkie wyjazdy do Polski, spotkania, zabawy, rozmowy z bratem i siostrami ciotecznymi miałam ułatwione, gdyż dobrze znam język.

Z czytaniem po polsku nie mam żadnego problemu, z mówieniem i pisaniem jest może trochę gorzej, ale po dwóch, trzech dniach pobytu w Polsce się rozkręcam i idzie mi nieźle.  Natomiast kiedy wracam na Słowację, zdarza mi się wtrącać do języka słowackiego polskie słówka, ale nie trwa to długo. Jestem bardzo wdzięczna losowi, że od początku mogłam uczyć się dwóch języków i poznawać kulturę obu krajów.

Szczególnie teraz to widzę, kiedy studiuję stosunki międzynarodowe i studia europejskie w Brnie, że w polskim jest dużo więcej słów podobnych do francuskiego i dlatego łatwiej mi się uczyć tego języka. Poza tym na uniwersytecie mogę korzystać nie tylko ze słowackiej, czeskiej, francuskiej czy angielskiej literatury, ale i polskiej, co daje szersze perspektywy.

 

Bartosz Wojnarowski

Mama na początku mówiła do mnie po polsku, potem starała się po słowacku. Przełom nastąpił, kiedy wychowawczyni w przedszkolu zwróciła jej uwagę, by częściej rozmawiała ze mną po słowacku, gdyż nie wszystkie dzieci rozumiały, co do nich mówię.

Zanim poszedłem do szkoły, często rozmawialiśmy z mamą, mieszając oba języki. Potem nastała era słowackiego. Teraz, po latach częściej mówimy po polsku, od kiedy mama wyszła za mąż za Polaka.

Najtrudniej było na etapie szkoły podstawowej, kiedy mama robiła mi dyktanda i dyktowała słowackie teksty, akcentując je po polsku – wtedy miałem problem z oznaczeniem słowackich długości samogłosek.

Mama nigdy nie zmuszała mnie, bym mówił po polsku, ale pamiętam, że niechętnie brałem udział w spotkaniach dzieci polsko-słowackich w Instytucie Polskim. Dopiero jako nastolatek doceniłam znajomość polskiego, kiedy zacząłem zgłębiać wiedzę w języku polskim na temat moich różnych hobby.

Oczywiście cieszyłem się też ze spotkań z polską rodziną na Podkarpaciu, gdzie mogłem swobodnie porozumiewać się po polsku, a jeżdżąc potem na polskie obozy, przekonałem się, że i w polskim jest sporo różnic, w zależności od tego, skąd kto pochodzi. Pamiętam zaskoczenie niektórych, kiedy mówiłem, że wychodzę na pole, podczas gdy inni mówili o wyjściu na dwór.

Mimo wszystko, muszę przyznać, że dla mnie wyrastanie w dwóch językach nie było ani trudne, ani wstydliwe.  Dziś to niewątpliwy mój atut, bo nawet kłopotliwe sytuacje, spowodowane podobieństwem tych dwóch języków, wywołują uśmiech na twarzy innych ludzi, a ja często pracuję jako przewodnik, oprowadzając polskich turystów po Bratysławie.

Czasami podczas wykładu specjalnie staram się rozbawiać turystów, mówiąc im o podobieństwach i różnicach językowych i oczywiście zwracając ich uwagę na tzw. zdradliwych przyjaciół. Paradoksalne jest to, że kiedy sporadycznie trafi mi się słowacka grupa, którą mam oprowadzić po mieście, to jest to dla mnie większe wyzwanie, gdyż wszystkie informacje, które chcę przekazać, muszę sobie w myślach tłumaczyć z polskiego na słowacki.

Z kolei zimą miewam polskich klientów w Tatrach, gdzie pracuję jako instruktor jazdy na snowbordzie. Moja znajomość polskiego otworzyła mi też możliwości ciekawej pracy, choć na co dzień jestem zatrudniony w Bilbiotece Uniwersytckiej w Bratysławie. Przebywając w otoczeniu tylu książek, marzy mi się, by kiedyś zająć się tłumaczeniem polskiej prozy na słowacki.

Jedynym problemem, wynikającym z mojego pochodzenia, bywa czasami moje imię, zwłaszcza jego pisownia. No i pamiętam też jeden przykry incydent w Pradze, kiedy natknąłem się na bandę chuliganów z Polski, których mój polski nie zadowolił, ale zdenerwował, i wtedy za to oberwałem.

 

Natasha Sipos

W mojej rodzinie oboje rodzice mówią po słowacku. To, że nie jesteśmy typową rodziną, bo mama jest Polką, zauważyłam, będąc jeszcze przedszkolakiem, ale mnie się zawsze podobała inność. Jest fajnie być wyjątkowym. Nikt nigdy nie zmuszał mnie, bym mówiła po polsku, ale jeżdżąc do Polski, do rodziny mojej mamy, z chęcią uczyłam się polskiego i przyznaję, że to bardzo fajne potrafić się bez problemów porozumieć po polsku.

Gorzej jest z czytaniem, a pisać po polsku w ogóle nie potrafię. Nigdy nie miałam problemów z mieszaniem słowackiego z polskim, choć przyznaję, że jak nie znam jakiegoś polskiego słówka, to używam jego słowackiego odpowiednika z nadzieją, że zostanę zrozumiana przez polską rodzinę. Jestem zadowolona, że potrafię porozumiewać się w tym języku, a nie tylko po słowacku. I że jest to takie naturalne. Sądzę, że w przyszłości, jak skończę szkołę średnią, a jestem obecnie w klasie maturalnej, będę mogła wykorzystać znajomość polskiego na studiach albo w pracy.

red.

MP 2/2020