post-title Ale kosmos! Czyli o wyprawie do Galerii Tripland

Ale kosmos! Czyli o wyprawie do Galerii Tripland

Ale kosmos! Czyli o wyprawie do Galerii Tripland

Klub Polski planuje różne atrakcje z wyprzedzeniem. Jedną z nich jest flagowa impreza pod hasłem „Zielone Świątki w plenerze“, czyli weekendowe spotkanie naszych rodaków z różnych zakątków Słowacji. My już dziś zdradzamy, co czeka jej uczestników. Oprócz bogatego programu kulturalnego, konkursów, gier i zabaw organizatorzy przygotowują też loterię. W tym roku główną nagrodą będzie bilet wstępu dla 4-osobowej rodziny do bratysławskiej galerii iluzji Tripland, która jest fundatorem nagrody. Odwiedziliśmy to miejsce, by sprawdzić, co czeka na zwycięzców.

Przy wejściu wita nas Lucia Jergusová i jej partner Christian Schoepf, właściciele galerii. Pani Lucia oprowadza nas po salach „Każde pomieszczenie to inny kraj, inny kontynent. Najpierw zapraszam do Azji“ – mówi. Naszym oczom ukazują się barwne pomieszczenia, gdzie i ściany, i podłoga tworzą scenerię azjatyckiego kontynentu.

„Są to graffiti, namalowane przez artystów specjalnie na nasze zamówienie“ – wyjaśnia i zwraca uwagę na zaznaczone na podłodze punkty, informujące w jakiej odległości należy stanąć i jak ustawić aparat fotograficzny, by zrobić dobre zdjęcie. „Tu ważne zadanie ma nie tylko fotograf, który musi instruować modeli, jak powinni się ustawić, ale i model, który powinien być trochę jak aktor i robić odpowiednie pozy czy miny, by fotografia wyglądała autentycznie“ – wyjaśnia Jergusová.

Pokazuje nam też już wykonane zdjęcia, wiszące w ramkach przed wejściem do kolejnych pomieszczeń, które służą jako inspiracja. „Dostajemy od naszych klientów nowe fotografie, które sobie tu zrobili, i widzimy, jak zdolni są nasi goście, z jaką inwencją się fotografują, a to nas bardzo cieszy“ – mówi nasza przewodniczka.

 

Iluzja i zabawa twórcza

Galeria powstała, by pobudzać fantazję gości, by mogli oni, znalazłszy się w przestrzeni trójwymiarowej, stworzyć zdjęcia, odzwierciedlające wytworzoną iluzję innego miejsca na Ziemi.

Inspiracją dla właścicieli była tego typu galeria w Hamburgu. Słowacko-austriacka para, zanim otworzyła własną galerię, odwiedziła wiele innych w Europie, by odpowiednio przygotować tę swoją. W odróżnieniu od innych, nie znajdziemy tu fototapet, ale specjalnie stworzone graffiti. „Chcieliśmy pokazać naszych słowackich artystów“ – wyjaśnia Jergusová i wymienia koszyckiego twórcę, który „sprejuje” pod pseudonimem Dodi Grint. W kolejnym pomieszczeniu znajdziemy jego podpis na samochodowej tablicy rejestracyjnej, zdobiącej ścianę.

„Chcieliśmy przede wszystkim łączyć rodziny, gdyż w dzisiejszych czasach, czy to się komuś podoba, czy nie, dzieciom sporo czasu zabierają zabawy w telefonie, tu natomiast mogą bawić się aparatem fotograficznym i jednocześnie z innymi osobami tworzyć własne dzieła, co – jak obserwujemy – przynosi odwiedzającym wiele radości, bez względu na wiek“ – opisuje właścicielka.

Dwa piętra w centrum Bratysławy

Pomysłodawcy i realizatorzy galerii tworzyli ją przez pół roku. Powstała na dwóch piętrach byłych pomieszczeń administracyjnych w samym centrum Bratysławy przy Nám. SNP. Otwarcie nastąpiło w połowie grudnia ubiegłego roku. Do 1 kwietnia będzie otwarta kilka dni w tygodniu, a później już codziennie. Podczas ferii, weekendów i świąt jest tu pełno.

„Wczoraj wróciliśmy do domu półtorej godziny przed północą, ponieważ mieliśmy tu tylu odwiedzających. Ta zabawa ich tak wciągnęła, że nie chcieliśmy im przerywać sesji fotograficznych“ – mówi gospodyni obiektu i podkreśla, że na sesję w galerii najlepiej umówić się z wyprzedzeniem, gdyż zdarza się i tak, że zainteresowanie jest większe niż możliwości obiektu, który może pomieścić naraz 20 osób. Na pobyt w tym miejscu należy sobie zarezerwować min. 40 minut.

 

Jeśli marzysz o podróżach…

„To dobra alternatywa dla tych, którym marzą się podróże, ale nie dysponują dostateczną ilością pieniędzy. U nas mogą przeżyć taki przedsmak prawdziwych wypraw“ – zachwala Lucia Jergusová.  W kolejnych salach przenosimy się do Australii, a konkretnie do Sydney, gdzie spotykamy się z aborygenem. „Chcemy też zachęcić dzieci do pogłębiania swoich wiadomości geograficznych czy historycznych, by po wizycie u nas sprawdzili np. kim byli aborygeni“ – mówi z uśmiechem i zaprasza do kolejnych pomieszczeń, gdzie przenosimy się w kosmos, stworzony przez bratysławskich sprejerów.

Potem czekają nas kolejne „podróże“: po Grand Canionie, dżungli, na Antarktydę, pod Statuę Wolności w Nowym Jorku czy do… Bratysławy, gdzie można sobie zrobić zdjęcia ze słowackimi raperami na tle symbolu Starego Miasta – wychylającego się z otwartego włazu kanalarza. Drugą możliwością jest fotografia „na wysokości“, czyli pod kawiarnią UFO na Nowym Moście, na tle starówki i zamku.

Co więcej dodać? Ahoj, przygodo! I ruszyć w podróż po różnych kontynentach, bez konieczności opuszczania Bratysławy.

mw

Zdjęcia: Stano Stehlik, Anna Porada, Małgorzata Wojcieszyńska

MP 3/2020