post-title „365 dni” – erotyka po polsku. Kontrowersje i aferki

„365 dni” – erotyka po polsku. Kontrowersje i aferki

„365 dni” – erotyka po polsku. Kontrowersje i aferki

 KINO OKO 

Zaraz po premierze aktorkę grającą główną rolę w filmie „365 dni” zaskoczył dziennikarz miesięcznika „Viva”, zadając jej bezpośrednio obraźliwe pytania o doznania i preferencje erotyczne oraz odskocznię w alkohol po ostrych zdjęciach.

Blanka Lipińska, autorka erotycznych książek i scenariusza filmu, chętnie opowiada o swoich doświadczeniach miłosnych, a ostatnio o wielkiej miłości do Barona, wziętego gitarzysty. Oboje uznawani są aktualnie za najbardziej popularną parę show-biznesu. Film „365 dni” ma więc aktualną oprawę.

Lipińska przyznaje, że nie umie pisać, jednak jej książki znalazły się wśród najbardziej poczytnych, a ona wśród najlepiej zarabiających autorów. Dlaczego? Bo tworzy erotyczne romanse. Proszę jednak nie mylić autorki z pisarką, bo samo pisanie jeszcze nie czyni pisarza.

Właśnie na podstawie jej debiutanckiej książki (z 2018 roku) powstał film „365 dni”, który obejrzało już ponad półtora miliona widzów. Film od kilku tygodni króluje na Netflixie, zatem każdy może się sam przekonać, jakie to kino.

Blanka Lipińska uważa, że to przepiękny film z cudownymi zdjęciami, piękną muzyką i ciekawą historią. W wywiadach przyznaje, że na planie filmu ingerowała w działania reżyserów Barbary Białowąs i Tomasza Mandesa, osobiście wybrała obsadę, a nawet zagrała maleńki epizodzik.

O czym film jest?

Sycylijska mafia załatwia swoje porachunki na wyspie Lampedusa. Ginie sam jej szef, a ranny zostaje jego syn, który w malignie ma widzenie… Silny młody Massimo (w tej roli Włoch Michele Morrone)  staje na czele mafii. Przystojny macho, dobrze zbudowany z licznymi tatuażami ma wszystko, co chce, a kobiety w szczególności.

Na Sycylii spotyka Laurę, dyrektorkę luksusowego polskiego hotelu, której świetnie się wiedzie w biznesie, ale niezbyt dobrze w życiu prywatnym. Laura przylatuje na Sycylię z przyjacielem. Porwana zostaje przez Massima, bo jest ową wymarzoną w malignie kobietą.

Massimo powoli rozbudza w pięknej Polce, mówiącej w filmie po angielsku, pożądanie, w efekcie czego ulega mu w dużo krótszym czasie niż tytułowe 365 dni. Laura marzy nawet o ślubie, ale na jej drodze do szczęścia staje oczywiście inna kobieta.

Fabułka banalna, a film niczym erotyczny komiks instruktażowy. Michele Morrone w scenach erotycznych starał się ponoć dbać o partnerkę, ale jeszcze przed lutową premierą przyznał, że niełatwo jest uprawiać seks z kimś, kogo się nie zna.

Sieklucka jest atrakcyjną aktorką. Niestety, w filmie są kadry, które nie dodają jej blasku, tak jakby jej uroda była za trudna do opanowania przez operatora. Aktorka uważa, że to pierwszy tak odważny erotyczny polski film. Lepiej by jednak było, gdyby to był pierwszy polski film z ciekawymi i dobrze sfilmowanymi scenami erotycznymi.

A niestety, potężny Massimo głównie przydusza filigranową Laurę, ściskając ją za szyję, a ona wije się w wyćwiczonych konwulsjach rozkoszy. Sceny seksu oralnego również mają pewną utartą formułę, podobnie jak prezentowane bogactwo: pałac, jacht, zakupy czy bal.

Za mało w tym filmie finezji, za dużo naiwnej dosłowności i udawania. Stworzony luksusowy świat w pięknych sycylijskich i rzymskich pejzażach jest odpowiedni dla podglądaczy tylko pozornych namiętności. Aktorstwo średnie, dialogi marne i nadęte, stylistyka filmu zagubiona.

Filmowa bajka z trudem realizuje ukryte tęsknoty kobiet, śniących o lepszym życiu, nawet z włoskim mafiosem. Kiczowata nibyliteratura i takiż film stanowią swoisty fenomen, stając się swoistymi harlequinami w czasach nie tylko zarazy.

Alina Kietrys

MP 5/2020