post-title Powrót do Legendy, czyli o płycie… Enigmatic

Powrót do Legendy, czyli o płycie… Enigmatic

Powrót do Legendy, czyli o płycie… Enigmatic

 MŁODZI W POLSCE SŁUCHAJĄ 

Zapewne większość czytelników „Monitora“ zauważyła lub sama wzięła udział w panującym w mediach społecznościowych trendzie przyjmowania wyzwań i udostępniania subiektywnych NAJ: zdjęć z podróży, przeczytanych książek, albumów muzycznych itd. Idąc tym tropem, postanowiłem i ja podjąć wyzwanie poprowadzenia tej rubryki muzycznej i podzielenia się z jej czytelnikami swoimi muzycznymi spostrzeżeniami, fascynacjami czy po prostu recenzjami nowości lub… staroci.

Zacznę, podobnie jak we wspomnianych społecznościowych challengach, od płyty Legendy (koniecznie przez wielkie „L”). Z racji wyznaczonych ram tejże rubryki będę starał się pisać  zwięźle, a o niedopowiedzeniach możemy porozmawiać korespondencyjnie lub podczas spotkań osobistych.

Powstanie płyty Enigmatic możemy wiązać z latami 1969 i 1970. W tym czasie Czesław Niemen w Polsce był już gwiazdą wielkiego formatu, miał za sobą współpracę z Niebiesko-Czarnymi, z Akwerelami wydał dwa znakomite albumy, odbył szereg tras koncertowych i mógł nawet stać się gwiazdą piosenki włoskiej, z czego jednak zrezygnował.

Niemen podnosił już poprzeczkę, a jego decyzje i kolejne kroki były głęboko świadome i planowane, o czym świadczyć może fakt, iż Bema pamięci żałobny rapsod po raz pierwszy publicznie został wykonany formalnie jeszcze z Akwarelami, choć z tej grupy ostał się jedynie Tomasz Jaśkiewicz, gitarzysta dziś już zapomniany, a szkoda, bo wybitny. Resztę składu na płycie uzupełnili muzycy jazzowi, a mianowicie Janusz Zieliński, Czesław Bartkowski, Zbigniew Namysłowski, Michał Urbaniak, Zbigniew Sztyc, a wokalnie projekt wsparły Alibabki. Tak uformowany zespół gwarantował inną wyobraźnię muzyczną, której Niemen potrzebował, aby zrealizować swój zamysł.

Płytę otwiera monumentalny Bema pamięci żałobny rapsod, który zajmuje całą pierwszą stronę longplaya. Doskonale skonstruowany, szesnastominutowy utwór tworzy wręcz prawdziwe widowisko muzyczne, gdzie falujące organy Hammonda, chóralne wstawki, idealnie wymierzone gitarowe wtręty oraz genialnie trafiony śpiew Niemena ilustrują wiersz Norwida. Najbardziej lubię to, co muzycznie dzieje się w wersie Chorał ucichł był nagle i znów jak fala wyplusnął…. Utwór milknie i ramię gramofonu unosi się.

Organowa zagrywka Jednego serca otwiera B-side albumu Enigmatic. Rasowy soulowy kawałek z silnie jazzową podszewką to mieszanka łatwopalna. Niemen znowu eksponuje swoje możliwości wokalne, ale jest to uzasadnione muzycznie. Mnie utwór kojarzy się z With a Little Help From My Friends Joe Cockera, który na singlu został wydany rok wcześniej.

Przepyszna zagrywka gitarowa rozpoczyna mój ulubiony fragment płyty, czyli Kwiaty Ojczyste, a po niej słychać, jak Tomasz Jaśkiewicz przełącza przetworniki w gitarze, wybudzając wzmacniacz, a następnie znika w okopie, by jak wytrawny snajper pojawiać się tylko na chwilę, aby oddać celny strzał w stronę słuchacza. Walcująca sekcja rytmiczna i solo Namysłowskiego dopełniają dzieła. Tekst jest tu tylko pretekstem. Swoją drogą ciekaw jestem, jak mogłaby zabrzmieć interpretacja tego utworu przez grupę Gov’t Mule jeszcze z Allenem Woodym na basie.

Płytę zamyka najbardziej bluesowy z zestawienia Mów do mnie jeszcze. Utwór z pewnością był inspirowany czarnym soulem, którym Niemen był głęboko zafascynowany. Odbieram to jako swoiste mrugnięcie okiem do fanów, którzy przyzwyczajeni do piosenek w wykonaniu Niemena, mogli poczuć się tym wydawnictwem mocno zaskoczeni.

Na przełomowym zarówno dla Niemena, jak i polskiego popu albumie mamy najwyższej próby poezję, kunszt instrumentalny, najsilniejsze wówczas w świecie trendy muzyczne, jak rock, blues, jazz, pop i soul, a także żywą polską ludowość, którą pochodzący z kresów Niemen w sobie bez wątpienia nosił, a która została już chyba bezpowrotnie pogrzebana dla polskiej kultury. Oto ostatni wielki romantyk uporczywie spogląda na nas z okładki.

Łukasz Cupał

MP 7-8/2020