post-title Ostatnie takie lato

Ostatnie takie lato

Ostatnie takie lato

 BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKI 

Analizując ważne wydarzenia historyczne, na ogół skupiamy się na ich aspektach politycznych. Jednak tło wielkiej historii tworzą zawsze zwykli ludzie, którzy – często nawet nieświadomi, czego są świadkami – żyją swoim codziennym życiem; mają swoje radości, kłopoty i plany. Dopiero gdy świat wywraca się do góry nogami, a ich rzeczywistość się zmienia, dostrzegają, że zostali wciągnięci w historyczny wir i cierpią najbardziej, bo przecież nie tego pragnęli.

Od dłuższego już czasu planowałam przeczytać zbiór reportaży Marcina Wilka pt. „Pokój z widokiem. Lato 1939”. Ciekawią mnie takie historie. Rok po roku przypominamy sobie wybuch II wojny światowej, składamy hołd padłym wówczas żołnierzom i cywilom. Co czuli wówczas zwykli ludzie, tacy jak my? Przeczuwali straszną przyszłość czy bagatelizowali mroczne przewidywania? Wilk w swoich historycznych podróżach próbuje odpowiedzieć na te pytania.

Książkę czyta się świetnie. Czasami można zapomnieć wręcz, że zawarte w niej  miniaturowe opowieści opisują ostatnie chwile wolności ludzi dokładnie takich samych ja my dziś. Być może spodziewali się oni jakichś niedogodności, wynikających z ówczesnych konfliktów politycznych, ale nie wojny! To niemożliwe, by powtórzyły się doświadczenia sprzed dwudziestu lat… A nawet jeśli coś takiego by zagrażało, to przecież polskie sojusze międzynarodowe miały przeciwdziałać rozwojowi napiętej sytuacji.

Trzeba więc było żyć, korzystać ze słonecznego lata, tak jak dziś szukać niedrogich i dobrze ulokowanych kwater nad morzem lub w górach. A kto urlopu nie miał lub nie dostał, korzystał z uroków pobliskiej rzeki, wsi czy lasu. I tak starsi ostrzegali przed wybuchem wojny, gromadzili zapasy i wieszczyli trudny czas, młodsi cieszyli się każdym dniem, nie zwracając uwagi na okoliczności. Z każdym tygodniem lata 1939 roku czuło się jednak, że nad Polskę przychodzi czarna chmura.

Reportaże Marcina Wilka oprócz barwnego odtworzenia klimatu wakacyjnych miesięcy dostarczają solidną dawkę wiedzy historycznej na temat rozwijającego się młodego państwa polskiego i jednoczesnych przygotowań do wybuchu wojny. Autor przytacza artykuły z gazet, wypowiedzi polityków, wojskowych dowódców i samych świadków, w tym także tych, podlegających tajnej mobilizacji. Wspomina, jak potoczyły się losy znanych i sławnych tamtej epoki: Gombrowicza, Witkacego, Boya-Żeleńskiego.

A my, niczym przeniesieni w przeszłość turyści, podróżujemy od Gdyni po Zakopane, zaglądamy na Kresy Wschodnie i do dużych miast razem z bohaterami reportaży, przeżywając ich dylematy. Większość historii opisanych w książce to wspomnienia osób, które wówczas były dziećmi. Ich marzenia dotyczyły więc głównie szkoły lub harcerstwa. Niekiedy była to chęć posiadania roweru, który przybliżał świat. Aura niepokoju przeplatała się z nadzieją, że polityczne spory da się zakończyć w sposób pokojowy. Niestety, dziś dobrze już wiemy, jak zakończył się sezon letni w Polsce tamtego roku.

Dlatego lektura „Pokoju z widokiem” to koktajl rozmaitych odczuć. Autor serwuje nam sytuacje zabawne, beztroskie, bo bez nich smutna refleksja o bezsensie wojen byłaby trudna do zniesienia. Zawsze i w każdych okolicznościach ludzie chcą po prostu żyć. Wolność to największy społeczny wymóg, to norma, z którą trudno polemizować.

Skończywszy lekturę, miałam bardzo różne odczucia. Czy wydany osiemdziesiąt lat po wybuchu wojny zbiór reportaży może kogokolwiek przekonać do pokojowego rozwiązywania konfliktów? Przykłady z życia docierają tylko do nielicznych. A może politycy po prostu książek nie czytają? No, chyba, że są one o nich samych i ich gloryfikują.

Agata Bednarczyk

MP 9/2020