post-title Morskie oblicze Słowacji

Morskie oblicze Słowacji

Morskie oblicze Słowacji

Polskie szanty na Dunaju to flagowa impreza Klubu Polskiego w Bratysławie, która od lat cieszy się popularnością wśród słowackiej Polonii i nie tylko. Szerokie wody Dunaju przypominają nam nasz polski Bałtyk i całą otoczkę z tym związaną – szum fal, bezkres wody, marynarskie pieśni.

Okazuje się jednak, że Słowacja mimo braku dostępu do morza ma z gospodarką morską wiele wspólnego. I nie mam tu na myśli jedynie popularnych wśród Słowaków wyjazdów wakacyjnych nad Adriatyk, ale także całkiem konkretną obecność Słowacji na Bałtyku, również za sprawą słowackich marynarzy, kształcących się na polskich uczelniach morskich.

Gospodarka morska to przede wszystkim porty morskie i żegluga, dzięki którym możliwa jest wymiana handlowa ze światem. Przy czym o ile transport towarów między Słowacją a Francją czy Niemcami odbywa się głównie drogą lądową, to już w relacjach z Chinami, Skandynawią, Wielką Brytanią czy USA transport morski jest niezbędny.

Słowacka gospodarka bardzo mocno opiera się na przemyśle, a ten jest wyjątkowo zglobalizowany – aż 74% słowackiej produkcji jest kierowana na eksport, równocześnie słowackie fabryki będące częścią globalnych koncernów są zależne od dostaw podzespołów z całego świata (głównie z Chin). Aby to wszystko funkcjonowało, konieczny jest transport słowackich towarów oraz produktów importowanych na Słowację przez porty morskie.

Które? O to właśnie toczy się walka m.in. między portami niemieckimi, holenderskimi, rumuńskimi i polskimi, przy czym pozycja portów w Gdańsku i Gdyni w obsłudze słowackiej gospodarki jest całkiem mocna i ma bardzo duże perspektywy.

Sytuacja polskich portów poprawiła się diametralnie dzięki inwestycjom, które znacznie skróciły czas dostawy towarów ze Słowacji do portów Trójmiasta. Powstała autostrada A1, budowana jest droga ekspresowa S7 (Chyżne – Kraków – Warszawa – Gdańsk), zmodernizowano linie kolejowe z Katowic i Krakowa nad morze. A będzie jeszcze lepiej, bo za kilka lat ma zostać otwarta nowa magistrala kolejowa Podłęże – Piekiełko, która usprawni przewóz towarów (i ludzi) między Koszycami, Krakowem i polskim wybrzeżem.

Słowacja ma nawet własną banderę morską, narodowy rejestr statków (rejestr morski) i jedną z najlepszych w Europie ustaw o żegludze morskiej. Dzięki temu pod słowacką banderą jest zarejestrowanych około 100 jednostek morskich – statków i jachtów. O dziwo, to więcej niż statków pod polską banderą!!!

Według danych słowackiego Ministerstwa Transportu na Słowacji zarejestrowanych jest około 1500 marynarzy – obywateli Słowacji. Pływają oni na statkach po całym świecie, a wykształcenie zdobywali na zagranicznych uczelniach morskich. Wielu Słowaków studiowało na uczelniach morskich w Gdyni i Szczecinie, które zresztą nadal kształcą słowackich obywateli.

Słowacja posiada również własne instytucje morskie: wspomniany już rejestr morski, ośrodki naukowo-badawcze, szkoleniowe i certyfikacyjne. Specyfika zawodu marynarza wymaga prowadzenia regularnych szkoleń, potwierdzania i odnawiania certyfikatów zawodowych. Część z nich odbywa się w słowackich ośrodkach (np. teoria i ćwiczenia, które można odbyć na lądzie), jednak część siłą rzeczy musi się odbywać w ośrodkach zagranicznych – w miastach nadmorskich.

Ministerstwo transportu bardzo sobie chwali współpracę w tym zakresie z polskimi urzędami morskimi i ośrodkami kształcenia marynarzy przy uczelniach morskich w Gdyni i Szczecinie, w których to co roku praktyki, kursy i szkolenia odbywa od kilku do kilkunastu obywateli słowackich.

Słowacja bierze również udział (głównie jako obserwator) w pracach morskich organizacji międzynarodowych, takich jak Międzynarodowa Organizacja Morska, HELCOM (Komisja Helsińska ds. Bałtyku), Rada Państw Morza Bałtyckiego, a także współtworzy unijną politykę morską. Ma też wpływ na czystość Bałtyku poprzez dopływy Wisły – m.in. rzekę Poprad. Tu również współpraca z Polską jest bardzo istotna.

Jakub Łoginow

MP 11/2021