post-title Bagaż pełen emocji

Bagaż pełen emocji

Bagaż pełen emocji

 CZUŁYM UCHEM 

Długo na nią czekałem. Miała być już w grudniu pod choinkę, ale podobno pożar fabryki winyli w dalekim świecie spowodował niedostatek materiału. No i się ciągnęło. W końcu jest! Dotarła! Specjalne wydanie, wyjątkowy winyl w kolorze pochmurnego nieba.

Ale po kolei.

Na Sosnowskiego natknąłem się już jakiś czas temu, buszując w Youtubie. Trafiłem wtedy na solowy koncert chłopaka we flanelowej koszuli i z bujną czupryną, który przygrywał sobie bardzo sprawnie na akustycznej gitarze, a stopami obsługiwał bęben basowy i tamburyn. Do śpiewu używał głosu w kolorze i o smaku rdzy. „Swój chłop” – pomyślałem, ale nie wsłuchałem się i wyłączyłem. Skatalogowałem go sobie jednak w głowie i nie zapomniałem.

Nie wiem dokładnie, ile wody upłynęło od tamtego czasu, ale jakoś przed rokiem Sosnowski powrócił. Znów natknąłem się na niego w sieci, trafiając na utwory z drugiej płyty pt. Tylko się nie denerwuj i całkiem przepadłem. Urzekły mnie pełne energii i emocji piosenki. Swój chłop zmienił się w bratnią duszę i na dobre zagościł w naszym domu. W końcu znalazłem na polskiej scenie artystę rówieśnika, któremu mogłem zaufać i który miał zostać ze mną na zawsze.

To był okres przygotowań do powrotu do Polski po wieloletnim pobycie na Słowacji, więc gdy było ciężko i brakowało energii do działania, puszczałem sobie Sosnowskiego i marzyłem o tym, że teraz przecież będę mógł posłuchać go na koncertach, może się nawet spotkamy, kto wie, może nawet zagramy. Ta wizja stawiała mnie na nogi. Data powrotu była ustalona na dwunastego września. Ósmego września Bart Sosnowski zmarł nagle, zostawiając mnie samego z moimi nieżywymi marzeniami.

Dla środowiska muzycznego, szczególnie tego związanego z bluesem, był to dotkliwy cios. Naprawdę czuć było złamane serca. Każdy, kto zetknął się z muzyką Sosnowskiego, wiedział, że zgasło coś, co dopiero miało rozbłysnąć pełnym blaskiem. Każdy, tak samo jak ja, liczył na wspaniałą przygodę.

Wkrótce po śmierci artysty wydawnictwo MYSTIC ogłosiło, iż wznowi na winylu w limitowanej edycji pierwszy album Sosnowskiego The Hand Luggage Studio LP BLUE LTD., z którego dochód zostanie przeznaczony na wsparcie rodziny zmarłego artysty. To na ten krążek czekałem tak długo.

Jest to wyjątkowy album ponieważ został nagrany samodzielnie przez Sosnowskiego za pomocą sprzętu, który mieścił się w torbie podróżnej. Stąd też jego tytuł. Pierwotnie album został wydany w 2018 roku własnym sumptem, natomiast dzięki Tomaszowi Organkowi w 2019 roku wyszła profesjonalna reedycja. Muzyka zawarta na płycie ze względu na ograniczenia techniczne jest prosta, akustyczna i szczera, co nie zmienia faktu, że świetnie dokumentuje warsztat Sosnowskiego.

Nad wszystkim panuje wyjątkowy wokal często porównywany z Tomem Waitsem lub Jankiem Kyksem Skrzekiem z naszego podwórka. Nadworną tekściarką Sosnowskiego została Ola Górecka, prywatnie żona artysty. Jest tu kilka świetnych kawałków, jak Prosta piosenka o przemijaniu, Where Do We Go, czy Gniew, mnóstwo rasowego bluesowego grania i całe połacie cudownego, dymnego klimatu. Ten styl został rozwinięty w energetyczną bombę na Tylko się nie denerwuj już z towarzyszeniem całego zespołu.

Każdemu, kto nie słyszał o Sosnowskim, polecam zapoznanie się z jego twórczością. To nie byłoby w porządku, gdyby został zapomniany. Przez chwilę był tu ktoś oryginalny, ktoś nietuzinkowy, ktoś szczery, prawdziwy artysta na miarę dzisiejszych czasów. Na Tylko się nie denerwuj jest piosenka Taki sam. Jest to ostatnia piosenka na ostatniej płycie Sosnowskiego, która urywa się znienacka i zamienia w ciszę. W ciszę, której już nie sposób przekrzyczeć.

Łukasz Cupał

MP 4/2022