post-title Ogródek? Mówisz i masz!

Ogródek? Mówisz i masz!

Ogródek? Mówisz i masz!

 BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKI 

Kiedy świeża zieleń zaczyna przeważać nad szarością, budzi się we mnie ogromna potrzeba kontaktu z ziemią i roślinami. Obserwowanie rodzącego się życia, tych wszystkich małych listków i niepozornych kwiatków, słuchanie zalotnych ptasich śpiewów, długie spacery w cieplejsze popołudnia – to wszystko sprawia, że chodzi za mną koncepcja stworzenia przydomowego ogródka, takiego, w którym zioła i kilka niezbędnych warzyw będą dosłownie na wyciągnięcie ręki.

Jednak nie każdy dysponuje kawałkiem ziemi, ba – niektórzy nie mają nawet balkonu. Co więc zrobić, gdy uprzemy się na amatorskie ogrodnictwo? Z pomocą przychodzą młode entuzjastki ekologii – Kasia Basiewicz i Dominika Krzych – które w publikacji „Miejskie ogrodnictwo, czyli jak uprawiać jedzenie w mieście” pokazują, jak niewiele trzeba, by cieszyć się własnymi ziołami i warzywami.

Okładka książki jest soczyście zielona, od razu więc przyciągnęła moja uwagę, gdy przeglądałam księgarniany regał. Wewnątrz znalazłam konkretne informacje od podstaw, nietuzinkowe porady i naturalne zdjęcia, a po pobieżnej lekturze zdecydowałam – wchodzę w to!

Autorki w duchu zero waste, czyli ponownego wykorzystywania surowców, zachęcają nas do zaplanowania małego ogródka na balkonie, parapecie lub innym oświetlonym kawałku naszej domowej i sąsiedzkiej przestrzeni. Pokazują, co należy przygotować, jakie wybrać rośliny, skupiają się zwłaszcza na pewniakach, czyli gatunkach, które rosną bez specjalnej zachęty nawet w niezbyt korzystnych miejscach.

Z książki dowiemy się również, jak chronić nasze zielone okazy przed szkodnikami, jak o nie dbać i nawozić. Bardzo fajnym pomysłem jest dołączenie rozdziału z przepisami – w końcu przecież przyjdzie pora na konsumpcję naszych dojrzałych roślinnych okazów. I tutaj twórczynie książki zaskakują nietuzinkowymi rozwiązaniami – co powiecie na danie z obierków lub jadalne kwiaty?

Ale to jeszcze nie koniec – ostatni rozdział, poświęcony sezonowi zimowemu, zrobił na mnie największe wrażenie. Każdy zapewne wie, że aby mieć szczypiorek, wystarczy posadzić cebulę, ale czy zdajecie sobie sprawę, że z zanurzonych w wodzie tzw. dupek, czyli górnych części warzyw korzeniowych z czasem wyrosną pełne witamin rośliny?

W wodzie możecie hodować również zioła, a w słoikach kiełki. Tak więc zimą nasz domowy ogródek również może przynosić plony i dostarczać rozrywki w oczekiwaniu na kolejny rozkwit wiosny. Istotnym elementem tej ogrodniczej filozofii jest wykorzystanie do stworzenia uprawy naprawdę wielu odzyskanych elementów – starych plastikowych pojemników różnej wielkości, słoików oraz warzywnych czy owocowych resztek, które mogą dostarczyć nasion lub stać się nawozem.

W ten sposób można naprawdę poczuć, jaki jest nasz wpływ na środowisko, i zrozumieć, iż pozornie małe zmiany z czasem zaczynają kształtować nasze myślenie chociażby o naturze i ekologii.

Gdy tylko skończyłam czytać tę niesamowicie  książkę,  ruszyłam do sklepu ogrodniczego po nasiona pomidorów i rozsady ziół, po drodze usiłując przypomnieć sobie, jakie pojemniki mogę wykorzystać do tej miniogrodniczej zabawy. Wiosna jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa, więc czuję, że moja malownicza plantacja będzie się rozrastać.

Jaki z niej pożytek? Radość z samodzielnej uprawy czegoś, co każdego dnia przybiera nieco inną postać, by w końcu stać się czymś jadalnym, oraz duma z faktu, iż nawet amatorowi uda się stworzyć coś wartościowego. Rodziny z tej zabawy nie wyżywisz, ale czy wszystko, co robimy, musi być nastawione na maksymalne zyski? Ja w tym sezonie wybieram frajdę z opieki nad pomidorkami.

Agata Bednarczyk

MP 5/2022