post-title Agata Załęcka – aktorka, która pokochała podwodny świat

Agata Załęcka – aktorka, która pokochała podwodny świat

Agata Załęcka – aktorka, która pokochała podwodny świat

 WYWIAD MIESIĄCA 

Agata Załęcka gra, śpiewa, tańczy – na scenie i przed kamerą. Występowała też w Kabarecie Moralnego Niepokoju. Od półtora roku dzięki mediom społecznościowym możemy obserwować ją w innym show – podwodnym! To jednak nie żadna rola aktorska, ale prawdziwe zmagania sportowe, które już przyniosły Agacie pierwsze medale!

 

Gdzie się czujesz jak ryba w wodzie?

W wodzie (śmiech). Ale przyznam, że na planie zdjęciowym i w teatrze też.

 

Jak znajdujesz równowagę między tymi dwoma światami: podwodnym i tym w świetle reflektorów?

Mam wiele ról i postaci do wykreowania, więc żeby znaleźć równowagę, odnaleźć samą siebie, wskakuję do wody. Tam wszystko jest klarowniejsze. Czystsze. Potem z przyjemnością lecę na plan zdjęciowy. Tam też czuję się jak ryba w wodzie. Przed kamerą czuję się swobodnie, kamera mnie lubi.

Właśnie zjechałam z planu filmowego z Wrocławia, gdzie kręcę „Dzielnicę strachu“ (serial dla TV Puls – przyp. od red). Kocham też scenę! U mnie te dwa światy – aktorski i wodny – się wymieniają.

 

Zajmijmy się najpierw wodą, ponieważ Ty nurkujesz, ale nie jest to zwykłe nurkowanie. Na czym ono polega?

Kiedyś nurkowałam ze sprzętem, ale już półtora roku bardzo intensywnie zajmuję się freedivingiem, czyli uprawiam nurkowanie bez butli tlenowej, tylko w masce i płetwach. Jest to nurkowanie na wstrzymanym wdechu. Jak w filmie Luca Bessona „Wielki błękit“, ale w wersji damskiej. W dół jednak nie schodzę specjalną windą, ale o własnych siłach i w płetwach, niekiedy na jednej płetwie, a jeśli bez płetw, to schodzę w dół po linie.

Na jaką głębokość schodzisz?

Ostatnio, podczas treningów w Egipcie pobiłam nieoficjalny rekord Polski – zeszłam na 57 metrów.

 

Dla Ciebie to już nie tylko hobby, bowiem zaczęłaś odnosić prawdziwe sukcesy sportowe!

Tak, niedawno wróciłam z mistrzostw Polski ze srebrem i brązem. Medale te zdobyłam w dynamice, czyli w nurkowaniu swobodnym, to znaczy nie w głąb, ale w poziomie.

 

Jak to wygląda w praktyce? Nabierasz powietrza i starasz się na wdechu jak najszybciej przepłynąć jak najdłuższy dystans?

Właśnie nie. Istotą freedivingu jest to, żeby się jak najbardziej zrelaksować, opanować rytm serca. Nie można być spiętym. To jest sport dla ambitnych, ale schodząc w dół, trzeba się pozbyć ambicji, co wydaje się paradoksalne. Jakiekolwiek popisywanie się czy udawadnianie czegoś w świecie podwodnym po prostu się nie udaje.

 

Ile wytrzymujesz na wstrzymanym oddechu?

To zależy, w której dyscyplinie. W statyce zdarzyło mi się wytrzymać 5 minut i 8 sekund, ale tam człowiek jest bez ruchu. Za to w ruchu wytrzymałam 4 minuty i 6 sekund.

 

Co? To niesamowite!

Ten czas jest ważny do kontroli. Zbliżając się do 4 minut pod wodą, wiem, że to moja granica i muszę być czujna. Przyjmuje się, że norma w zanurzaniu to 1 metr na 1 sekundę. Ale są takie osoby, jak ja, którym lepiej wychodzi zanurzenie zrelaksowane, trochę wolniejsze, bardziej efektywne aniżeli szybkie, podczas którego szybciej można się zmęczyć. Są różne techniki, ale kontrolowanie czasu jest ważne, by nie przekroczyć granicy.

 

Gdzie trenujesz?

Na basenach w Polsce i wodach otwartych za granicą. Najbardziej lubię treningi w morzu. Do treningu dynamicznego, czyli tego w poziomie, wystarcza basen olimpijski.

Jak wygląda Twój trening i co Ci daje?

Przed zanurzeniem stosuję techniki relaksacyjne i specyficzne ćwiczenia oddechowe, w jodze określane jako pranajama, mające na celu maksymalne spowolnienie i zrytmizowanie oddechu oraz uspokojenie układu parasympatycznego. Polegają one na tym, że wydech trwa dwa razy dłużej niż wdech. Polecam szczególnie w stresujących sytuacjach, bo takie oddychanie pomaga się uspokoić.

Ważne jest też rozciąganie, szczególnie mięśni karku i szyi. W wodzie i podczas treningów freedivingowych nabiera się większej świadomość swojego ciała. Wie się dokładnie, nad czym powinno się popracować. Bardzo się cieszę, że odkryłam ten sport, gdyż dzięki niemu dużo się dowiedziałam o sobie samej.

 

Pod wodą nie da się zagrać roli dobrego nurka.

Nie, wody się nie oszuka. Tam jesteśmy tylko i aż sobą. To ważna lekcja. Brutalna. Woda dużo uczy.

 

Swoją przygodę z tym sportem rozpoczęłaś podczas pandemii. Najpierw stał się Twoim hobby, ale potem okazało się, że masz szczególny talent i zaczęłaś odnosić prawdziwe sukcesy, zdobywać medale. Masz nawet propozycję występowania w Hondurasie na mistrzostwach świata w reprezentacji Polski.

Tak. Dostałam powołanie do kadry narodowej, by reprezentować nasz kraj na głębokościowych mistrzostwach świata w Hondurasie w sierpniu tego roku. Mój trener z Włoch przestrzega mnie jednak, że może to jeszcze za wcześnie, że może powinnam zacząć od mniejszych rangą mistrzostw. Może ma rację? Jeszcze nie podjęłam ostatecznej decyzji.

 

Jakąkolwiek decyzję podejmiesz, będziemy trzymać kciuki. Czy spotkałaś wśród freediverów jakiegoś aktora lub aktorkę?

Nie, nie spotkałam.

 

Czyli jesteś wyjątkiem na skalę światową?

Słyszałam, ze jestem dla freediverów nietypowa, ponieważ jestem wulkanem energii. Dopiero w wodzie się uspakajam. Moi koledzy freediverzy mówią mi czasami, że jeszcze takiej freediverki jak ja, nie spotkali. Rozumiem, że nie jest im łatwo mnie zaakceptować. Trudno, nie obchodzi mnie to, co inni o mnie myślą – ja ten sport uprawiam dla siebie.

 

Zostałaś obdarowana wieloma talentami: śpiewasz, tańczysz, malujesz. W dzisiejszych czasach człowiek musi być omnibusem, żeby zainteresował innych?

Czy ja wiem? Myślę, że pandemia sporo w nas zmieniła. Wiele osób zaczęło odkrywać w sobie nowe talenty.

 

Występowałaś w wielu serialach, grasz różnorodne role, w teatrze występujesz nawet na wózku inwalidzkim jako osoba niepełnosprawna. O jakiej roli marzysz teraz?

O roli życia. Utkanej specjalnie dla mnie.

 

Nigdy do tej pory taka nie przyszła?

Nie, jak przyjdzie będę wiedzieć, że to ta i na pewno jej nie przegapię.

 

Ale taka rola życia jest trochę niebezpieczna dla kariery, bo co potem, jak już ją zagrasz?

Potem to już będę tylko nurkować (śmiech). Oczywiście sceny i filmu nigdy nie porzucę.

 

W świecie aktorów panuje duża konkurencja, stajecie do castingów, walczycie o role. Zdarzają się też przyjaźnie?

Moją przyjaciółką jest aktorka Ania Sandowicz. To nie jest łatwe, ale udało nam się stworzyć zgrany duet. Wspieramy się, wymieniamy uwagami, wskazówkami. Mam też kumpelę, projektantkę mody Kamilę Zielińską. Nawet jeśli nie spotykamy się regularnie, to i tak jesteśmy w stanie się wspierać i nawzajem się inspirować. Bardzo lubię kobiece towarzystwo, te subtelności, kokieterię i różnorodność w nas.

 

Którą ze swoich ról lubisz najbardziej?

Panią komisarz z „Dzielnicy strachu“, która łapie zbirów i zakuwa w kajdanki (śmiech).

 

Z przyjemnością obserwuję Twoje profile w mediach społecznościowych, bo doskonale potrafisz sprostać potrzebie obecności w nich. Relacjonowałaś nawet swój ślub z Grecji! To w dzisiejszych czasach konieczność?

Ślub relacjonowałam, ponieważ nie wszyscy goście mogli wtedy przyjechać do Grecji. Dwa lata temu ludzie bali się podróżować z uwagi na pandemię. Mój tata nie mógł przyjechać, bo był po operacji, a mama boi się latać.  Głównie z myślą o nich relacjonowałam ten ślub.

Oczywiście nie wszystko znalazło się w Internecie, najintymniejsze momenty zostawiliśmy dla siebie. Ale przyznasz sama, że sceneria była niesamowita! To tak piękne, urokliwe miejsce: grecka wyspa, mała kapliczka św. Zofii, że aż szkoda by było tego nie pokazać.

 

To prawda, że sceneria była przepiękna. Miłośnikom intrygujących ujęć z Tobą w roli głównej polecam też piękną sesję podwodną w romantycznej sukni. Ale wracając do świata medialnego, który jest poprzeplatany z tym aktorskim, potwierdzisz, że wymaga on rozpychania się łokciami?

W naszej branży jest ono trochę wpisane w zawód. Starsi koledzy, którzy pracują w prestiżowych teatrach, też sobie pozakładali konta w mediach społecznościowych. Czasami prowadzenie takiego konta wynika z kontraktu, często jest wręcz wymogiem, by pisać o produkcji, w której się bierze udział. Ja staram się dozować informacje o sobie, słuchać własnej intuicji. Nie da się dogodzić wszystkim.

Nie chciałabym kreować nieprawdziwego świata, choć wiem, że na Instagramie aż się roi od zdjęć podkoloryzowanego, sztucznego życia i dlatego swoje konto staram się prowadzić w sposób wyważony. Zależy mi na tym, by moje wpisy inspirowały. Ale muszę powiedzieć, że zdarzyło mi się dostać rolę tylko dlatego, że któryś z reżyserów od castingu właśnie w mediach społecznościowych, zobaczył co potrafię.

Myślę, że dziś Instagram jest wpisany w aktorstwo. Na szczęście to my kreujemy instagramową  rzeczywistość, mamy na nią wpływ, bo to my decydujemy, co udostępniamy.

Małgorzata Wojcieszyńska

Zdjęcia: Rafał Makieła, Kristoffer Lange, archiwum Agaty Załęckiej

MP 7-8/2022