post-title Pić się chce!

Pić się chce!

Pić się chce!

 RETROHITY 

Nadchodzący okres długich upalnych letnich dni przynosi ze sobą większy popyt na napoje. To oczywiste, że każdy z nas pije więcej, bo po prostu pić się chce! Picie jest bardzo zdrowe, ale co w przypadku, kiedy komuś woda sodowa uderzy do głowy? A właśnie w tym numerze będzie mowa o najbardziej chyba znanym letnim napoju – wodzie sodowej.

 

Powstanie wody z bąbelkami

Do czasów wynalezienia wody sodowej pragnienie gaszono głównie piwem i różnymi wodami mineralnymi. Były to wody pobierane bezpośrednio z ujęcia, bez ich uzdatniania, co oznaczało, iż wody te miały wyrazisty smak. Dlatego niewiele z nich nadawało się do rozcieńczania wina.

Historia powstania wody sodowej, czyli wody gazowanej, w środkowej Europie jest ściśle związana z Bratysławą. Otóż w gimnazjum w Preszporku uczył się wybitny wynalazca Štefan Anian Jedlík, uważany za jednego z najwybitniejszych fizyków XIX w. Urodził się w miejscowości Zemné koło Nowych Zamków w 1800 r.

Opracował on metodę produkcji wody sodowej, stworzył  kształt butelki, w której ulatnianiu się dwutlenku węgla zapobiegała pionowa rurka. Opis swojego wynalazku opublikował w 1829 r. w wiedeńskim czasopiśmie branżowym. Nie trzeba było długo czekać i w 1841 r. powstała  pierwsza wytwórnia wody sodowej  w węgierskim mieście Győr.

Woda gazowana stała się dużą konkurencją dla wód mineralnych, ponieważ niwelowała  koszty transportu, a dostępność produkcji obniżała jej koszty. No i w końcu woda sodowa mogła nie „ulepszać”, ale  „poprawiać” smak wina.

Wytwórnie wody gazowanej zaczęły powstawać na terenie Słowacji już w połowie XIX w. Na początku woda ta była dostarczana do odbiorców w szklanych butelkach i pojemnikach.

 

Syfon i naboje

Po II wojnie światowej doszło do dużych zmian w produkcji wody sodowej. Dzięki rozpowszechnieniu metalowych naboi ze sprężonym dwutlenkiem węgla oraz sprzedaży domowych syfonów do produkcji wody sodowej – szczelnie zamykanych szklanych karaf czy butelek, a następnie metalowych szczelnie zamykanych butelek – doszło do rozpowszechnienia domowej produkcji wody sodowej.

Owe syfony pojawiły się niemalże w każdym gospodarstwie domowym. Po dziś dzień na Słowacji można usłyszeć potoczną nazwę „sifón“, czyli ‘syfon’, oznaczającą nic innego tylko wodę sodową.

Mielona zalewana kawa, serwowana w szklance z przeźroczystego szkła, dwie kostki cukru oraz mała szklanka domowej wody sodowej to w czasach komunizmu na Słowacji niezbędny zestaw przy spotkaniu sąsiadek. Pamiętacie?

Swoją drogą, zauważyliście, że na Słowacji polskie „naboje” nazywane są „bombičkami”? Cóż to za „wybuchowe” nazwy w obu językach!

 

Saturator – polskie retro wody sodowej

Najbardziej rozpoznawalnym urządzeniem epoki minionej, kojarzonym z wodą sodową, był w Polsce saturator. Do Polski dotarł w latach 50. ubiegłego wieku i stał się symbolem PRL-owskiego lata. Był popularnym elementem letniego krajobrazu ulicznego, codziennością gorących upalnych dni.

 

Nie ma lata bez saturatora

Pierwsze saturatory przywożono ze Związku Radzieckiego, a niedługo potem ruszyła produkcja krajowych modeli tego urządzenia. Zajęły się nią Warszawska Spółdzielnia Mechaników oraz poznański zakład „Pofamia”. Konstrukcje te były kopiami radzieckich modeli, z biegiem czasu dostosowanymi do potrzeb rynku polskiego.

Taki specyficzny wózek do produkcji wody sodowej był zbudowany z aparatu do saturacji, szafki oraz dwóch kółek motorowerowych. Ważną częścią był też parasol, chroniący obsługę przed słońcem. Elementem wyposażenia były też szklane słoje z zawartością syropu owocowego, najczęściej malinowego i cytrynowego, węże do pobierania wody i kilka szklanek, które po użyciu przepłukiwano wodą z saturatora. Istną ciekawostką było zapobieganie kradzieży owych szklanek – mocowano je łańcuchem do wózka.

Niezbędną do funkcjonowania urządzenia wodę czerpano z lokalnych kranów, a gdy tych brakowało, pobierano wodę wprost z hydrantów, do których przyłączano się za pomocą gumowego węża. Higieniczne uwarunkowania sprawiły, iż Polacy wodę tę nazwali „gruźliczanką”, co sugerowało możliwości zarażenia się gruźlicą. To jednak nie znalazło potwierdzenia w rzeczywistości. Jak zgrzebne saturatory by nie były, latem ustawiały się do nich długie kolejki spragnionych.

Koniec czasów komunizmu oznaczał również kresu saturatorów. Wzmożona produkcja różnych napojów gazowanych, ich niska cena oraz ogólna dostępność mocno ograniczały konsumpcję wody sodowej na ulicy. Ostatni saturator wg oficjalnych danych zakończył swój żywot w 1995 r. Saturatory na dobre zniknęły z polskich chodników, ale na zawsze pozostały w naszych wspomnieniach. Dziś saturatory można spotkać okazjonalnie na różnych publicznych imprezach jako przypomnienie czasów minionych.

 

Slowackie sodobary

Saturatory na kółkach nie zdobyły popularności na Słowacji. Tu w owych czasach duża liczba zakładów została wyposażona w tzw. sodobary – urządzenia do produkcji wody sodowej w kształcie szafek, statycznie montowanych w miejscach ogólnie dostępnych, by każdy robotnik przez cały rok mógł w pracy napić się wody sodowej.

Wszystkim życzę miłego letniego wypoczynku ze szklanką dobrze schłodzonej wody sodowej!

Andrej Ivanič

 

 PODCAST 

MP 7-8/2022