post-title Hej, hej, hej sokoły….

Hej, hej, hej sokoły….

Hej, hej, hej sokoły….

Przygoda z sokołami zaczęła się w roku 2014, gdy na początku maja na naszym balkonie w doniczce ujrzałam brązowe jajko. Byłam pewna, że to jajko gołębie. Ale po kilku dniach mój syn oznamił, że to wcale nie gołąb, ale sokół pustułka (Falco tinnunculus), który zniósł tam kolejno 5 podobnych jajeczek.

Byliśmy wszyscy zafascynowani codzienną obserwacją życia tych przepięknych, chronionych drapieżników, szczególnie w chwili, gdy przychodziły na świat pisklęta. Doba inkubacji tego gatunku trwa od 28 do 32 dni. Wtedy samiczka prawie stale siedzi na gnieździe, a samiec karmi ją myszami. Pustułki żywią się prawie wyłącznie drobnymi gryzoniami, jak myszy czy nornice.

Czy wiecie, że mają zdolność widzenia w ultrafiolecie, dzięki czemu widzą po ciemku nory gryzoni, wokół których „świeci” mocz? Kolejną ciekawostką jest fakt, że nie budują własnych gniazd – dlatego jajka znoszą w różnych dogodnych miejscach, w mieście np. na balkonach.

My mieszkamy na 6. piętrze, w bloku na jednym z osiedli Trenczyna. Do dziś zadaję sobie pytanie, dlaczego wybrały sobie właśnie nasz, bardzo nasłoneczniony balkon. Ta sama para sokołów wraca do nas regularnie już od 9 lat, by w kwietniu znieść swoje jajka (jest ich zwykle 3 – 6 sztuk – w zależności od roku i wielkości populacji myszy).

Po doświadczeniu z pierwszego roku, gdy byliśmy zaskoczeni ich obecnością i całkowicie nieprzygotowani do takiego sąsiedztwa, teraz, co roku przygotowujemy się na ich pobyt, by mogły spokojnie wychowywać swoje potomstwo. Gdy tylko zauważymy, że sokoły już przyleciały i z dachu zaczynają uważnie obserwować nasz balkon, wynosimy z niego wszystko, na czym nam zależy, na podłogę kładziemy folię ochronną, a w rogu stawiamy skrzynkę lęgową z ziemią, bo to im najbardziej odpowiada.

Nad skrzynką montujemy prowizoryczny daszek, który choć trochę chroni przed słońcem. Zdarzyło się bowiem, że jednego bardzo upalnego roku zginęły wszystkie pisklęta. Była to tragedia nie tylko dla ptasich rodziców. Tak przygotowani z wielką radością obserwujemy codziennie niesamowity cud przyrody, dziejący się na naszych oczach. Przez parę lat mieliśmy na balkonie zamontowaną kamerę.

Małe rodzą się gołe, ale po paru godzinach pokrywają się białym puszkiem. Rosną w oczach, ponieważ rodzice – na zmianę – noszą im myszki i sprawiedliwie karmią wszystkich swoich potomków, wkładając im pokarm do otwartych szeroko dzióbków. Dorastanie młodych trwa  ok. miesiąca. W tym czasie rosną im piórka, zaczynają poznawać świat, nie tylko z gniazda, ale skacząc po całym balkonie. Potem są gotowe do odlotu.

Jeszcze przez pewein czas przylatują, a rodzice je dokarmiają, ale już na ziemi. Przez pierwszych 6 lat zapraszaliśmy do nas kolegę ornitologa, który małe pustułki obrączkował. Dzięki temu dowiedzieliśmy się, że jeden z naszych sokołów z pierwszego lęgu założył swoje własne gniazdo na balkonie w Nowej Dubnicy. Była to dla nas wspaniała wiadomość – czuliśmy się dumni i traktowaliśmy jako nasz sukces, a trochę i jako swoiste wynagrodzenie za wszystkie kłopoty i ograniczenia.

Ponieważ przez dwa miesiące staramy się na balkon nie wchodzić, to po odlocie sokołów trzeba go, niestety, posprzątać i zdezynfekować każdy centymetr powierzchni, na której leży gruba warstwa mysich kożuszków. W tym roku znowu mamy 6 rozkosznych piskląt, więc pewnie i myszy jest dużo.

Sąsiedzi i znajomi pytają nas często, czy warto się tak poświęcać. Ja nie mam wątpliwości, że warto, mało tego, czuję się nawet wyróżniona. Dziś coraz więcej pustułek gnieździ się na naszym osiedlu, co jest bardzo pozytywnym zjawiskiem. Z naszego balkonu wyleciało już ponad 30 młodych, pięknych sokołów, nawet jeden zaadoptowany (ale to już inna historia!).

Tak więc: „Hej, hej, hej sokoły, omijajcie, góry, lasy, doły…. “, ale  wracajcie do nas co roku! Cieszy nas, że wybrałyście sobie właśnie nasz balkon!

Renata Straková

MP 7-8/2022