post-title Murzynek Bambo w Afryce mieszka…

Murzynek Bambo w Afryce mieszka…

Murzynek Bambo w Afryce mieszka…

 OKIENKO JĘZYKOWE 

Większość czytelników „Monitora” zna zapewne zabawny wierszyk Juliana Tuwima, zatytułowany „Bambo”, opowiadający o czarnoskórym chłopcu, który ucząc się w afrykańskiej szkole, jednocześnie psoci i figluje. Wierszyk ten po raz pierwszy opublikowany został w 1935 r. Znalazł się też na pierwszych stronach legendarnego polskiego elementarza Mariana Falskiego, a do niedawna zamieszczany był w większości podręczników nauczania początkowego.

Jego autor, człowiek, któremu przed wojną antysemici zarzucali „zażydzanie” polskiej kultury, był wytrawnym, niezwykle błyskotliwym prowokatorem i pewnie by się uśmiał, gdyby wiedział, że  jego niewinny utwór wywoła kiedyś wielkie kontrowersje.

Otóż niektórzy dzisiejsi odbiorcy wspomnianego utworu, zarzucają Tuwimowi… rasizm. Oskarżenia takie zaczęły się pojawiać gdzieś na przełomie XX i XXI wieku (a może i wcześniej). W związku z tym próbowano interpretować tenże utwór na nowo. Jedną z takich interpretacji przedstawił Marcin Moskalewicz w swoim artykule „Murzynek Bambo – czarny, wesoły…

Próba postkolonialnej interpretacji tekstu”, opublikowanym w 2005 r. na łamach Tekstów Drugich. I choć tytuł oraz nazwa pisma brzmią bardzo naukowo, to trudno tym mianem określić ową publikację. Przypomina bowiem raczej prowokację lub żart z tzw. naukowości, a nie poważne rozważania poważnego naukowca.

Kulminacją zamieszania wokół „Bambo” było wystąpienie ponad rok temu jednego z posłów Lewicy,  twierdzącego publicznie, iż nie jest to wiersz dla dzieci, i apelującego o wyrzucenie go z podręczników szkolnych i w ogóle ze szkół. Jego słowa podzieliły środowisko na broniących wierszyka i tych, którzy zobaczyli w nim negatywne przejawy europocentryzmu, ślady kolonializmu i obrazę mieszkańców Afryki.

Co konkretnie? Ano to, że mały Bambo nie chce pić białego mleka i boi się kąpieli, która mogłaby go wybielić, a ponadto skacze po drzewach jak małpa. Przeszkadza im też nazwanie czarnoskórego chłopca „Murzynkiem”, czyli zdrobnieniem słowa „Murzyn”, które to jest powszechnym w języku polskim określeniem osoby o czarnym kolorze skóry.

Do 2020 r. wyraz „Murzyn” miał charakter neutralny i w słownikach notowany był bez żadnych kwalifikatorów. Jednak sytuacja się zmieniła i przez niektórych zaczął być odbierany negatywnie jako pejoratyw, czyli określenie o charakterze ośmieszającym, wyszydzającym, kojarzącym się z czymś nagannym i powszechnie nieuznanym.

I rzeczywiście w niektórych kontekstach taki charakter ma, np. w połączeniach „sto lat za murzynami” czy „murzyn zrobił swoje…”. Niektórzy sugerują ponadto, że jest on odpowiednikiem angielskiego pogardliwego nigger, co jednak świadczy raczej o ich ignorancji, bowiem dosłowne tłumaczenie tego terminu na polski brzmi ‘czarnuch’.

Przy okazji dodam, że etymologia wyrazu „Murzyn” nie jest do końca jasna. Przyjmuje się, że jest on przekształceniem niemieckiego mohr, który to z kolei pochodzi z łacińskiego maurus, czyli ‘czarny’, będącego też rzymskim określeniem mieszkańca Magherbu (północno-zachodniego regionu Afryki).

Zatem jego znaczenie etymologiczne żadnych pejoratywnych cech nie zawiera. Jednak przyklejenie „Murzynowi” łatki wyrazu obraźliwego sprawiło, iż w roku 2021 Rada Języka Polskiego, a zatem najwyższy organ opiniotwórczy jeśli idzie o polszczyznę, opublikowała opinię, zalecającą nieużywanie tego wyrazu w komunikacji publicznej (media, administracja, szkolnictwo).

Historia „Murzyna” pokazuje wyraźnie, jak może ewoluować znaczenie wyrazów w języku. Czy taka ewolucja jest jednak wystarczającym powodem, by wierszyk „Bambo” usunąć z kanonu lektur szkolnych i podręczników? Chyba nie, bowiem po pierwsze dla wielu, także dla językoznawców, wyraz „Murzyn” nadal ma neutralny charakter, a po drugie pewna jestem, iż Tuwim, pisząc swój utwór, chciał wyrazić szczerą chęć zaprzyjaźnienia się z egzotycznym kolegą z ławki, a nie drwić z osób o innym kolorze skóry.

Maria Magdalena Nowakowska

MP 9/2022