post-title Małgosia Šurak (11.02.1951 – 10.10.2022)

Małgosia Šurak (11.02.1951 – 10.10.2022)

Małgosia Šurak (11.02.1951 – 10.10.2022)

W artystycznym ogrodzie

Wrażliwa, piękna, artystyczna dusza. Ujście wszystkiego, co w niej drzemało, znajdowała w przyrodzie, którą chętnie kreowała w swoim ogrodzie, a potem fotografowała i malowała. Jej obrazy zdobiły nie tylko jej dom w bratysławskiej dzielnicy Lamač, ale i domy znajomych. W 2012 r. były też wystawianie przez Klub Polski w Instytucie Polskim w Bratysławie w ramach przedsięwzięcia „Sztuka z naszych szeregów“.

 

Pagacze, chrusty i szarlotki

„Jak ona coś ugotowała czy upiekła, to zawsze było to coś niesamowitego i zawsze można było na nią liczyć“ – wspomina Krystyna Zindlerová, przyjaciółka z Klubu Polskiego. Poznały się ponad 20 lat temu podczas polskiej mszy świętej w Bratysławie. „Gosia piekła różne pyszności, od najwspanialszych pagaczy po szarlotki“ – dodaje kolejna przyjaciółka, Ilona Wikieł.

Piekła na imprezy rodzinne, na wydarzenia Klubu Polskiego, z okazji i bez okazji. „Najbardziej lubiła rozpieszczać swoje wnuki“ – wspomina Ilona i na dowód pokazuje zdjęcie tortu rabarbarowego, upieczonego dla nich z okazji zakończenia roku szkolnego.

Krysia z kolei wspomina, jak zimą na jeden z wernisaży w Instytucie Polskim przyniosła przepyszne faworki. „Zapamiętam ich smak na zawsze, popijaliśmy je winem, a ponieważ było ich sporo, to jeszcze nas nimi obdarowała, więc wracaliśmy do domu ze słodkimi paczuszkami“ – mówi z uśmiechem.

 

Z muzyką za pan brat

Obie moje rozmówczynie wspominają Gosię jako osobę, która kochała muzykę. „Jej szwagrem był znany słowacki piosenkarz Karol Duchoň, więc bywałyśmy też na koncertach upamiętniających tego idola z dawnych lat“ – opisuje Krysia, a Ilonka dodaje, że Gosia miała piękny głos i w młodości występowała jako tancerka i śpiewaczka w jednym z polskich zespołów ludowych w Sandomierskiem.

W jej historii przeplatają się miasta: Sandomierz, gdzie się urodziła, Sulisławice, gdzie się wychowywała i dokąd chętnie wracała, oraz Tarnobrzeg.

 

Dziewczyna z Matadorki

„Przyjechałyśmy do Bratysławy w 1971 r. do pracy w Matadorce: ja w styczniu, Gosia trzy miesiące później. I choć byłyśmy obie z Tarnobrzegu, tu się poznałyśmy“ – opisuje Alina Kabele. „Chciałam sobie zarobić, kupić ładne rzeczy, bo tych wtedy w Polsce brakowało“ – wspominała w rozmowie dla „Monitora“ przed laty Gosia (MP 7-8/2009, „Dziewczyny z Matadorki“).

Dziewczęta zaprzyjaźniły się, a potem przez pewien czas nawet mieszkały razem. Kiedy zapoznały swoich chłopaków, planowany na kilka miesięcy pobyt zamieniły na stały. „Gosia wspominała, że miała wcześniej chłopaka w Polsce, którego bardzo lubili jej rodzice“ – relacjonuje Ilona. Ale sądzony był jej Słowak Slavo. „Jeszcze mieszkając w Polsce, usłyszałam od pewnej Cyganki, że wyjdę za mąż za granicą i że będę mieć dwójkę dzieci.

Wszystko się spełniło“ – opisywała przed laty Małgosia. Byli szczęśliwą parą, doczekali się dwojga dzieci: Zuzany i Michala, a potem trojga wnucząt: Lucii, Tomaša i Lindy. A rodzice Gosi tak polubili słowackiego zięcia, że ona sama czasami żartobliwie mówiła, że lubią go bardziej, niż ją.

 

Hortensje i róże

Ryszard Zwiewka przypomina, że Gosia malowała piękne obrazy, które zazwyczaj przedstawiały kwiaty. Ich urok docenił też Marek Sobek i przed laty zaproponował, by je pokazać w Instytucie Polskim w ramach projektu „Sztuka z naszych szeregów“. „Była z tego bardzo dumna“ – wspomina Ilona. Nie skończyła żadnej szkoły  artystycznej, była samoukiem, uczyła się w szkole przetwórstwa spożywczego.

„Być może dlatego, że jej dom rodzinny, który tak chętnie wspominała, znajdował się nad stawem, w otoczeniu pięknych sadów“ – domyśla się Ilona. I to zamiłowanie do natury znalazło odzwierciedlenie w jej ogrodzie, który kwitł różnymi kolorami. Najbardziej kochała jednak hortensje i róże.

 

Piękna na zewnątrz i od środka

Była też wrażliwa na drugiego człowieka. „To była piękna dziewczyna, potem piękna kobieta. Pozostała piękna na zewnątrz i od środka, z charakteru“ – ocenia Alina Kabele, przyjaciółka od młodych lat, i wspomina, jak Gosia pomagała sąsiadom, którzy borykali się z jakimiś chorobami – wspierała ich, jak umiała, choćby ciepłą strawą. „Kiedy się z mężem przeprowadzaliśmy, a okazało się, że właśnie skradziono nam samochód, bez problemu razem z mężem zaoferowali nam pożyczkę swojego. Kto bezinteresownie pożycza samochód?“ – pyta Alina.

Tarnobrzeżanki

Obie dziewczyny były na swoich ślubach. Obie pary znały się, lubiły, gdy mieszkały blisko siebie, były w stałym kontakcie. „Nawet jak jechałam do Tarnobrzegu ze swoimi dziećmi, to zdarzało się, że brałam też te jej na wakacje do dziadków“ – wspomina Alinka. Dziś żałuje, że nie wyszło im to planowane jeszcze w czerwcu spotkanie. „Gosia zadzwoniła do mnie, ale ponieważ wyjeżdżałam na miesiąc do sanatorium, odłożyłyśmy nasze pogaduchy na lato. Niestety, okazało się, że Gosia zachorowała“ – opisuje jej przyjaciółka.

 

Zasiała, ale plonów nie doczekała

Nikt z jej bliskich nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Niedawno, raptem dwa lata temu Gosia pożegnała swojego męża. „Bardzo to przeżywała, dosyć długo nie mogła się zdecydować, gdzie umieścić urnę z jego prochami. Było to prawdopodobnie spowodowane tym, że nie mogła się z nim rozstać. Dziś są już razem“ – mówi Ilona.

Wtedy jeszcze bardziej poświęciła się pomocy dzieciom i wnukom, które były jej oczkiem w głowie. „Pamiętam, jak bardzo jej zależało na tym, by zarazić ich miłością do Polski“ – relacjonuje i dodaje, że nie było to takie łatwe, gdyż młodzi chętniej jeździli ze swoimi rodzinami na wyjazdy egzotyczne, niejako zapominając o tym, skąd pochodzi ich mama.

„Niedawno choć przez chwilę była najszczęśliwszą babcią na świecie, bo udało się jej zabrać wnuczęta nad Bałtyk, gdzie wraz z polską rodziną spędzili wakacje“ – konstatuje Ilona. Jej największe rozdarcie polegało chyba na tym, że chciała z nimi tę „swoją” Polskę dzielić, ale nie wiedziała jak. „Z pewnością, tak jak w swoim ogrodzie, zasiała w nich to coś, co spowoduje, że ich miłość do Polski będzie kwitła, plonów jednak już nie zobaczy” – dodaje na zakończenie Ilonka.

Małgorzata Wojcieszyńska

Zdjęcia: Stano Stehlik, archiuwm rodzinne MŠ

MP 11/2022