post-title Poznajmy się, proszę – w zupełnie innej odsłonie

Poznajmy się, proszę – w zupełnie innej odsłonie

Poznajmy się, proszę – w zupełnie innej odsłonie

 Z NASZEGO PODWÓRKA 

Zazwyczaj to było o historiach ludzi, którym się powiodło po przeprowadzce na Słowację, o wyzwaniach, osiągnięciach, o dowcipnych sytuacjach związanych z podobieństwem języka słowackiego i polskiego. O wspomnieniach, które wywoływały uśmiech na twarzy. Tym razem było nieco inaczej.

Tym razem było o zagrożeniu życia. Takie to były czasy – czasy komunizmu. Bo jesienne wydanie cyklu Klubu Polskiego i Instytutu Polskiego pod hasłem „Poznajmy się, proszę“, które odbyło się 15 listopada, nawiązywało do 33 rocznicy Aksamitnej Rewolucji w Czechosłowacji.

Poważne tematy, poważni goście, czyli Marcin Bieniada, który w 1982 roku przepłynął Dunaj i uciekł z Czechosłowacji do Austrii oraz drugi gość – Ryszard Zwiewka, który pod koniec lat 70. po przeprowadzce do Bratysławy nie mógł znaleźć pracy ze względu na swoje pochodzenie i wiarę.

Najpierw prowadząca spotkanie Małgorzata Wojcieszyńska prosiła swoich gości, by opisali Czechosłwację w czasach, gdy do niej przyjechali, ale także Polskę – tę biedniejszą wersję socjalizmu, choć, jak to opisali jej goście, bardziej stawiającą na wolne myślenie.

„Ówczesny Ośrodek Kultury Polskiej (dzisiejszy Instytutu Polski w Bratysławie) był oknem na świat, tu można było przyjść po gazety z Polski, z których można było wyczytać więcej niż tylko sztampowe hasła socjalizmu, których było pełno w prasie dostępnej w Czechosłowacji“ – opisywał Ryszard Zwiewka. Z kolei Marcin Bieniada, który do Czechosłowacji przyjechał jako 22 – latek, opisywał swoje ówczesne zdziwienie plakatami promującymi socjalizm.

„Kiedy poszedłem na dyskotekę w Šali, grali nowoczesne śwatowe hity, ale nad naszymi głowami  wisiały plakaty z hasłami chwalącymi klasę robotniczą i socjalizm na wieczne czasy” – wspominał gość.

Ryszard Zwiewka opisywał też jak ta propaganda wpływała na Słowaków, którzy byli do tego stopnia skryci, że po przeprowadzce do Bratysławy nie wiedział z kim ze swoich słowackich znajomych mógłby poruszać w rozmowie tematy dotyczące spraw politycznych, bowiem wielu znajomych jawiło się jako entuzjaści socjalizmu. „Tu ludzie bali się wyrażać swoje poglądy, woleli o nich w ogóle nie mówić“ – ocenia Ryszard Zwiewka.

Potem były wspomnienia dotyczące wprowadzenia stanu wojennego – te wspomnienia bezpośrednio z Polski, ale i te widziane stąd, z ekranów telewizji reżymowej, czy usłyszane z Radia Wolna Europa. Tak nakreślony zarys ówczesnych czasów był wprowadzeniem do opowieści na temat ucieczki, którą po kilkumiesięcznych przygotowaniach udało się zrealizować Marcinowi Bieniadzie. „Był strach, ale na szczęście nie było  świadomości, że na tej granicy zginęło tak dużo osób“ – komentował Bieniada. Bo jedynie 5 procentom uciekinierów sprzyjało szczęście, reszta traciła życie, często w brutalny sposób.

Kiedy przyszedł czas na pytania z publiczności, te najczęściej dotyczyły praktycznych przygotowań do ucieczki: gdzie pan schował dokumenty, jak można pływać w butach, ile trwało przepłynięcie Dunaju na drugi brzeg? Pan Marcin cierpliwie odpowiadał na wszystkie pytania.

Dramaturgia wieczoru nie byłaby idealna, gdyby zabrakło elementów muzycznych. Tym razem za fortepianem zasiadł Marián Hamada a przed mikrofonem stanęła Natalia Konicz – Hamada. Wybór utworów nawiązujących tematycznie do dyskusji i ich wykonanie zasługiwały na olbrzymi aplauz. W ten sposób trudny tematycznie wieczór okazał się wieczorem pełnym emocji a ponieważ losy jego bohaterów były pełne zwrotów akcji, ale i pięknych rozwiązań, również ten wieczór okazał się bardzo urokliwy.

red.

Zdjęcia: Stano Stehlik

MP 12/2022

 

Wydarzenie zrealizowane z finansowym wsparciem Funduszu wspierającego kulturę mniejszości narodowych