Kobieta na dachu Anny Jadowskiej

boli i poraża uczciwością

 KINO OKO 

Zastanawiałam się, czy ten film zaserwować moim Czytelniczkom i Czytelnikom już na początek roku. Może powinnam była wybrać coś lżejszego, bardziej optymistycznego? Ale nie. Uznałam, że skoro film w Polsce wszedł na ekrany właśnie teraz, to był w tym jakiś sens. Kobieta na dachu wpisała się w bardzo trudny rok i uświadomiła jeszcze raz widzom, nie tylko w Polsce, że uczciwość bywa porażająca i bolesna.

Film ten obsypano już nagrodami. Na festiwalu polskiego kina w Gdyni w 2022 r. Dorota Pomykała dostała nagrodę za najlepszą rolę kobiecą, podobnie na nowojorskim festiwalu Tribeca (twórcą festiwalu jest Robert de Niro), gdzie zdobyła nagrodę dla najlepszej aktorki, zaś film nagrodę krytyki. Ponadto Kobieta na dachu zyskała główną nagrodą festiwalu Camerimge w Toruniu i na festiwalu filmowym w Hanoi.

Deszcz nagród jest w pełni uzasadniony, bo Dorota Pomykała, aktorka Starego Teatru w Krakowie, to objawienie w tym filmie. Zagrała wcześniej w kilkunastu obrazach, ale w żadnym nie była tak poruszająca i wiarygodna.

Anna Jadowska, autorka scenariusza i reżyserka, udowodniła, że zna swoją bohaterkę na wylot. Wie, czego może się po niej spodziewać. Opowiada i filmuje jej historię z ogromną uwagą, delikatnością, ale też uczciwością. Mira, 60-letnia położna, zmuszona niespodziewaną sytuacją postanawia napaść na bank, bo nie widzi innej możliwości wyjścia ze spirali długów.

Ten czyn jest zdumiewający i dziecinnie wręcz nieporadny. A Mira jako kobieta uczciwa i niezaradna życiowo w tym działaniu jest niemal groteskowa. Nawet jej ucieczka i przerażenie wydają się reakcją na niby. Zaskoczona napadem pracownica banku zawiadamia jednak policję. Kiedy więc Mira wraca z pracy do domu, czekają już tam na nią stróże prawa i  kompletnie zszokowany mąż wraz z nic nie rozumiejącym początkowo dorosłym synem.

Oni właściwie nie widzą i nie rozumieją Miry, która tak naprawdę niewiele ich obchodzi. Oni się tylko dziwią i irytują. A potem następuje spirala zdarzeń, które boleśnie uświadamiają bohaterce, że żyła niczym ograniczony przestrzenią robot. I choć zdarzenia, które ją dotykają, wydają się pozornie normalne, nie ona w nich coś znaczy. Jest zaledwie cichym i prawie bezbarwnym dopełnieniem rutynowych przyzwyczajeń swoich mężczyzn. A otaczający ją ludzie, także ci w pracy, traktują ją niemal jak istotę przezroczystą, zawsze taką samą. No, może z wyjątkiem jednej koleżanki.

Dorota Pomykała gra z ogromną oszczędnością gestów i okazywanych emocji. Jej twarz wyraża wszystko, jest niczym mapa, dzięki której widz wędruje po wszystkich zakamarkach myślenia i duszy granej przez nią bohaterki. Niewiele mówi, nie krzyczy, ale patrzy tak, że nie sposób uwolnić się od jej wzroku.

Analizuje każdą sytuację, decyzje podejmuje powoli, bez żadnych zbędnych oznak zniecierpliwienia, ale z coraz większym rodzącym się bólem, a może za chwilę też i buntem. Kiedy wychodzi na dach, wydaje się, że już wie wszystko. Ale czy na pewno? Jej twarz i pochylona sylwetka niosą ten ciężar, który sprawił, że jej świat rozchwiał się totalnie, a ona w tym świecie zaorała siebie w bezsilności, z której nie potrafi się wydobyć. Koncentracja Doroty Pomykały i wewnętrzna dyscyplina przy budowaniu postaci Miry jest fascynująca.

Anna Jadowska nie ocenia bohaterki, po prostu mówi widzom: „Patrzcie, obserwujcie i myślcie, do czego może doprowadzić zagubienie się w sobie”. Wiarygodność i twórcza rzetelność reżyserki filmu, ale i aktorów dają siłę temu filmowi. Nie ma w nim pośpiechu ani grama blichtru pozornie kolorowego świata, który nas otacza. Wszystko jest w barwach pastelowych, bo one oddają ten „zimny” opis sytuacji, w której znalazła się Mira.

To film dla widzów wrażliwych. Dla kobiet, które czasami szukają odpowiedzi na ważne pytania i nie mogą ich znaleźć. Ale i dla mężczyzn, którzy wiedzą, że nic nie jest dane na zawsze, a świat pozornie uporządkowany może się nagle zawalić.

Z czułością i najlepszymi życzeniami na Nowy Rok 2023 polecam Państwu ten film. I oby nam się nigdy nie przytrafiły sytuacje, które choć w części mogłyby się kojarzyć z obrazem Anny Jadowskiej.

Alina Kietrys

MP 1/2023