post-title Kto zabił?

Kto zabił?

Kto zabił?

 BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKI 

Pytanie o to, kto zabił, towarzyszy nam przy lekturze powieści kryminalnej czy sensacyjnej od pierwszej do ostatniej strony, ale nie tylko odpowiedź na nie jest przyczyną, że na ogół raz rozpoczętej lektury nie odkładamy, a z radością brniemy z autorem do szczęśliwego końca.

W dobrze napisanym kryminale zaciera się granica między czytelnikiem a światem fikcyjnym. Sami nie wiemy,
kiedy stajemy się jednym z bohaterów. Według własnych upodobań możemy być mornia porządkuje świat. W powieściach najczęściej detektywem czy śledczym jest mężczyzna po przejściach, obdarzony dzięki nim mądrością życiową, rzadziej natomiast w tej roli występuje kobieta, chociaż i tu coś się zmienia, coraz częściej, np. w kryminale amerykańskim, to wykształcona kobieta odpowiada na nasze pytanie, kto zabił.

Lubimy kryminały także za wiarygodność szczegółów przedstawianego świata. Tej wiarygodności m. in. zawdzięcza Marek Krajewski nie tylko uznanie wśród czytelników, ale także główną nagrodę „Wielki Kaliber” przyznaną mu przez Stowarzyszenie Miłośników Kryminału i Powieści Sensacyjnej „Trup w Szafie” za najlepszą powieść kryminalną 2003 roku Koniec świata w Breslau, którą już polecaliśmy uwadze czytelnika.

To samo Stowarzyszenie przyznało nagrodę za całokształt twórczości Joannie Chmielewskiej, której każda wydana książka od lat króluje na listach polskich bestsellerów. Skoro już o Chmielewskiej mowa, zwracam uwagę miłośnikom jej pisarstwa, że w bibliotece Instytutu Polskiego znajdą także jej ostatnią powieść z roku 2004, zatytułowaną Kocie worki, a sama autorka w jednym z wywiadów zapowiada następny kryminał. Ale nie tylko na Chmielewskiej czy Krajewskim polski kryminał stoi.

Chociaż ciągle jeszcze i nie bez racji pokutuje przekonanie, że dobry kryminał nie może powstać w Polsce, coś się w tej sferze zaczyna
dziać. Obok kolorowych okładek Ludluma
czy Forsytha pojawiają
 się w polskich witrynach księgarskich powieści polskich autorów, np. Marka Grina Szerokiej drogi, Anat, Pamiętnik diabła czy szczególnie przyjaźnie przyjęty przez krytykę Szkarłatny habit. Krytyk literacki Jerzy Sosnowski wydał powieść sensacyjną Apokryf Agłai.

Jarosław Mikołajewski, poeta, italianista, eseista, dziennikarz napisał powieść kryminalną Herbata dla wielbłąda, Artur Baniewicz jest autorem Góry trzech szkieletów i powieści Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej, a subtelny dotąd poeta i krytyk literacki Jacek
 Klejnocki jest autorem kryminału zatytułowanego Przylądek pozorów, który wprawdzie w podtytule
nazwał antykryminałem, a którego głównym bohaterem jest współczesna Warszawa.

Nie czytałam ani powieści Marka Grina, ani Jerzego Sosnowskiego czy Mikołajewskiego, Baniewicza i Klejnockiego. Wiem o nich jedynie z drugiej ręki, wiem, że są w polskich księgarniach i cieszą się popularnością wśród czytelników. Przeczytałam natomiast debiutancką powieść kryminalną Joanny Szymczyk, zatytułowaną Ewa i złoty kot, wydaną w roku 2004 przez Wydawnictwo WAB w Warszawie. Z czystym sumieniem mogę ją polecić miłośnikom tego rodzaju prozy.

Wartka akcja, dowcipne dialogi, inteligentnie zagmatwana fabuła gwarantują, że czytelnik nudzić się nie będzie. W stosunku do debiutów zazwyczaj zachowujemy pewną ostrożność i traktujemy ich autorów na zasadzie taryfy ulgowej. W przypadku Joanny Szymczyk ta ostrożność jest zbędna. Ewa i złoty kot to wprawdzie debiut powieściowy, ale jego autorka znana jest jako osoba sprawnie władająca piórem.

Z wykształcenia jest kulturoznawcą, z zawodu krytykiem filmowym, publicystką. Publikowała artykuły o filmie, Internecie, kulturze i stylu życia m. in. w „Maksie”, „Machinie”, „Cosmopolitan”, „Filmie”, „Opcjach”, jest też autorką rubryki „Hit kit” w „Wysokich Obcasach”. Doświadczenie publicystyczne, zdolność obserwacji, duże poczucie humoru – wszystko to można znaleźć w Ewie i złotym kocie.

Bohaterka, Ewa, młoda dociekliwa dziennikarka „Bazaru Warszawskiego”, idąca tropem sensacyjnych tematów, gdy dowie się o tajemniczych przypadkach zaginięć kobiet, postanawia sama przeprowadzić śledztwo. A że ma wyjątkowy talent do pakowania się w tarapaty, wpada w sam środek gangsterskich porachunków. Są w tej powieści tajemnicze związki rodzinne, jest mafia, strzela się, wysadza
w powietrze. Ale nasza bohaterka ma to szczęście, że czuwa nad nią
Adam, zakochany w
niej od lat policjant.
Ma też przyjaciółkę od
serca i kota Błażeja,
celnie i zjadliwie komentującego poczynania ludzi.

W jednym z wywiadów Joanna Szymczyk zdradziła czytelnikom, że Ewę i złotego kota napisała, gdy: „…zamknięto firmę, w której pracowałam i w której świetnie się czułam. Trzy miesiące wolnego, spora dawka frustracji… Dochodzimy do motywu: napisałam kryminał, bo tylko w ten sposób można kogoś zabić i nie pójść do więzienia”.

Okazuje się, że ta brawurowo i zabawnie opowiedziana historia kryminalna to nie tylko epizod w biografii twórczej Joanny Szymczyk. Autorka zapowiada następną część powieści i powstanie całego cyklu z Ewą i kotem Błażejem. Już dziś cieszę się na tę lekturę.

Danuta Meyza-Marušiak

MP 4/2005