post-title Niespodzianka po 20 latach

Niespodzianka po 20 latach

Niespodzianka po 20 latach

Zbliżam się do placu Konstytucji w Warszawie. Przed kawiarnią „InfoQultura” widzę ustawione na stelażach fotografie sprzed 20 lat, pokazujące obrady Okrągłego Stołu i ich najważniejszych uczestników, takich jak Wałęsa, Kuroń, Bujak, Wajda, Stelmachowski czy Geremek, oraz przygotowanie pierwszych numerów „Gazety Wyborczej”. Przed wejściem do kawiarni każdy może się wcielić w kandydata „S” do parlamentu sprzed 20 lat, pozującego do pamiętnego plakatu z Lechem Wałęsą – wystarczy tylko włożyć głowę w otwór planszy z   dawnym zdjęciem.

 

W sercu Warszawy

„InfoQultura” to lokal w pobliżu nieistniejącej już kawiarni „Niespodzianka“, w której mieścił się sztab wyborczy Komitetu Obywatelskiego „Solidarności” przed czerwcowymi wyborami w 1989 r. „Ku naszemu zaskoczeniu otrzymaliśmy  pomieszczenia w samym centrum Warszawy, a byliśmy przekonani, że nasz sztab ulokują gdzieś na peryferiach“ – wspomina pani Ludwika Wujec, która w tamtym czasie redagowała tygodnik „Solidarność“ i pomagała mężowi, Henrykowi Wujcowi, pełniącemu funkcję sekretarza komitetu wyborczego „Solidarności“ i odpowiadającemu za kampanię wyborczą.

„Tamtym czasom towarzyszyło podekscytowanie, choć oczywiście baliśmy się, czy czerwoni nie szykują jakiegoś podstępu – wspomina Henryka Wujec. – Przecież wokół nas było czerwone morze! Oni mieli wojsko, mogli w każdej chwili zerwać umowy Okrągłego Stołu i użyć siły“ – dodaje i znika w drzwiach „InfoQultury”, gdzie za chwilę w ramach spotkań „Niespodzianka 2009” ma odbyć się promocja książki Krzysztofa Gajdy, poświęconej  Jackowi Kaczmarskiemu. Naszą rozmowę dokończymy zatem w mieszkaniu państwa Wujców, dokąd zostałam zaproszona.

 

Kampania

Dziś w dawnej „Niespodziance” mieści się sklep z tuszami i tonerami, ale o wydarzeniach tamtych czasów przypominają plakaty wyborcze sprzed 20 lat, wywieszone w witrynie. „Ten plakat przyniósł w ostatniej chwili student ASP Tomasz Sarnecki – wspomina Henryk Wujec podczas naszej rozmowy już w mieszkaniu państwa Wujców.

„To był świetny pomysł,  nawiązujący do filmu z Garym Cooperem W samo południe, w który szeryf walczył z nieprawością. Nasz szeryf na plakacie zamiast pistoletu miał w ręce kartę wyborczą, a w klapie znaczek Solidarności“ – dodaje małżonka.

Tych plakatów niestety nie udało się wtedy rozprowadzić po całej Polsce. Kampania wyborcza przygotowywana była naprędce, przy użyciu  niewielkich środków finansowych. „Andrzej Wajda wymyślił, żeby nasi kandydaci nie byli anonimowi, żeby sfotografować ich z Lechem Wałęsą“ – wspomina Wujec.

Drużyna Lecha –  jak nazywano kandydatów komitetów obywatelskich – w wyznaczonym dniu zjechała się do Gdańska, by na tle Stoczni Gdańskiej każdy z jej członków mógł zrobić sobie zdjęcie z Wałęsą. „Okazało się, że przyszło mnóstwo dziennikarzy i mieszkańców Trójmiasta.

Nikt nie wiedział, kto jest kim, każdy chciał mieć zdjęcie z Lechem – opowiada Wujec. –  Przenieśliśmy się zatem do stoczniowej sali BHP, a wyznaczony człowiek notował w zeszycie nazwiska osób, fotografujących się z Lechem. Ale i tak zdarzały się pomyłki“.

 

Ostre słowa Kuronia

Zanim doszło do kampanii problemem było znalezienie kandydatów na posłów i senatorów. Zaraz po skończeniu obrad Okrągłego Stołu w kościele Dzieciątka Jezus na Żoliborzu odbyło się zebranie ówczesnej opozycji, na którym rozpoczęły się dyskusje, mające na celu wyłonienie kandydatów do wyborów.

„Nikt nie chciał kandydować. Większość z nas argumentowała to tym, że jako związkowców polityka nie powinna nas interesować – wspomina Wujec. – Dopiero Jacek Kuroń przemówił nam do rozsądku, używając mocnych argumentów: walczyliśmy o możliwość przeprowadzenia wolnych wyborów, a teraz nie będziemy w nich startować? Przecież świat sobie pomyśli, że zwariowaliśmy!“. Ostre słowa podziałały, także na Henryka Wujca, który w tamtych pamiętnych wyborach kandydował do Sejmu.

 

Pierwsze kroki na Wiejskiej

Na wyniki wyborów czekano w napięciu. „Teleksem otrzymywaliśmy informacje z różnych regionów Polski – wspomina Ludwika Wujec. –  Prawdziwe wyzwania przyszły jednak później, kiedy nowo wybrani posłowie i senatorzy mieli podjąć pracę w parlamencie: przecież oni weszli do Sejmu czy Senatu niemalże z ulicy i mieli tworzyć nowe prawo!“. Henryk Wujec był jednym z nich.

Z sentymentem wspomina pierwsze kroki w budynku przy ulicy Wiejskiej. „Przyszliśmy w swetrach i trampkach, pytaliśmy o pokoje, które tu na nas miały czekać – opowiada. – Kiedy wszedłem do jednego z pomieszczeń, zacząłem się rozglądać w poszukiwaniu miejsca, w którym w razie czego można by było coś ukryć“. To, jak wyjaśnia, przyzwyczajenie z czasów konspiracji, kiedy opozycjoniści musieli często ukrywać „bibułę“ na wypadek rewizji „Znalazłem takie miejsce i chyba do dziś są tam ukryte jakieś moje rzeczy“ – dodaje.

W jego ocenie ten pierwszy Sejm był najlepszy, najbardziej pracowity. „Chcieliśmy do końca grudnia zamknąć stary rok, by od nowego zacząć wprowadzać odpowiednie reformy. Pracowaliśmy więc w Wigilię i w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia“ – opisuje. Pamięta, że komuniści, którzy zasiadali w Sejmie po przegranej w czerwcowych wyborach przed 20 laty, byli pokorni, starali się współpracować – im również zależało na wprowadzeniu reform.

Jedynie ustaw, które dotyczyły dekomunizacji, nie dało się wtedy przeforsować, bowiem budziły one zdecydowany sprzeciw drugiej strony i widać było, że w Sejmie dawana opozycja ma tylko 35 procent głosów. Podziały widać też było w sejmowej stołówce. „Choć niektórzy z nich okazali się dobrymi fachowcami, nie potrafiłem zaprzyjaźnić się z nimi“ – tak mówi Wujec o posłach, reprezentujących dawny reżim.

Dla wielu wyniki pierwszych częściowo wolnych wyborów w czerwcu 1989 roku okazały się niespodzianką. Po latach wspomnienia ożywają, a cykl spotkań  „Niespodzianka 2009“, zorganizowany przez powstające Muzeum Komunizmu,

Stowarzyszenie Wolnego Słowa oraz inicjatywę „Razem ’89”, zebrał podczas imprez wspomnieniowych wielu spośród tych, którzy przed 20 laty byli zaangażowani w walkę z komunizmem. Przyciągnął też młodych, dla których tamte lata to czarno-białe fotografie i wspomnienia rodziców o pustych półkach sklepowych.

„Niespodzianka 2009” pokazała, że 4 czerwca to nie tylko pretekst do rocznicowych imprez polityków,  walczących obecnie o sympatie wyborców, ale wciąż żywe wspomnienia i radość z triumfu nad komunizmem.

Małgorzata Wojcieszyńska, Warszawa
zdjęcia: Małgorzata Wojcieszyńska, archiwum Ludwiki i Henryka Wujców

MP 6/2009