post-title Mundialowe emocje

Mundialowe emocje

Mundialowe emocje

 SPORT 

Mistrzostwa świata w piłce nożnej są w Polsce nazywane „mundialem” od hiszpańskiego el mundo czyli ‘świat’. Polscy kibice polubili tę nazwę bardziej niż określenie Puchar Świata (angielska nazwa rozgrywek – World Cup) od czasu turniejów mistrzowskich rozgrywanych w Argentynie i Hiszpanii, gdy nasi piłkarze należeli do ścisłej światowej czołówki.

Gdzie jeszcze odbywały się finałowe turnieje najlepszych drużyn piłkarskich świata? Kto najczęściej zdobywał mistrzostwo? Kiedy na mistrzostwach świata zadebiutowali Polacy? Czy odnieśli jakiś sukces? O tym i o innych mundialowych ciekawostkach przeczytają Państwo poniżej.

Urugwaj i co dalej?

Pierwszy mistrzowski turniej odbył się w Urugwaju w 1930 r. i wzięło w nim udział jedynie 13 drużyn. Aby uniknąć takiej sytuacji, kolejne mistrzostwa zorganizowano w Europie, gdzie piłka nożna cieszy się największą popularnością.

W 1934 r. rozgrywki odbyły się we Włoszech i znów – jak cztery lata wcześniej – zwyciężyli gospodarze. Kolejne mistrzostwa w 1938 r. odbyły się we Francji i ponownie zakończyły się zwycięstwem Włochów. Piłkarze z Półwyspu Apenińskiego potwierdzili tym samym swoją dominację, a jednocześnie zadali kłam twierdzeniom, że gospodarzom zawsze pomagają „ściany”.

W późniejszych czasach już tylko czterokrotnie zwycięzcami mistrzostw zostawała drużyna państwa organizatora: Anglia w 1966 r., Niemcy z FRN w 1974 r., Argentyna cztery lata później oraz Francja w 1998 r. Po II wojnie światowej Międzynarodowa Federacja Piłkarska (FIFA) starała się, by turnieje finałowe były rozgrywane w coraz to nowych miejscach, na różnych kontynentach.

Nie mniej jednak niektóre kraje miały okazję gościć najlepszych piłkarzy świata więcej niż jeden raz. Po dwa razy turnieje organizowały Meksyk (1970 i 1986), Włochy (1934 i 1990), Francja (1938 i 1998), Niemcy (1974 i 2006) oraz Brazylia (1950 i 2016). Do tego grona w 2026 r. dołączą Stany Zjednoczone (poprzednio były organizatorem mundialu w 1994 r.), które zorganizują turniej finałowy razem z Kanadą i Meksykiem.

To ostanie państwo stanie się zatem liderem w tym zestawieniu, bo zorganizuje turniej mistrzowski po raz trzeci! Po jednym razie organizatorami dotychczasowych mistrzostw świata były Urugwaj (1930), Szwajcaria (1954), Szwecja (1958), Chile (1962), Anglia (1966), Argentyna (1978), Hiszpania (1982), Japonia wraz z Koreą Południową (2002), Republika Południowej Afryki (2010), Rosja (2018), a w tym roku do tego grona dołączy Katar.

 

Komu puchar, komu?

Zdecydowanym liderem w klasyfikacji najlepszych drużyn świata, które zdobywały medale na mistrzostwach świata, są Brazylijczycy. Pięciokrotnie dotychczas zdobyli tytuł mistrzowski (1958, 1962, 1970, 1994 i 2002), dwukrotnie wicemistrzowski (1950 i 1998), tyle samo razy zajmowali w turnieju finałowym trzecie miejsce (1938 i 1978), a także dwa razy nieudanie rywalizowali w meczu o brązowy medal (1974 i 2014).

Tylko nieco gorsi od nich są Niemcy: 4 złote medale (1954, 1974, 1990 i 2014), 4 tytuły wicemistrza świata (1966, 1982, 1986 i 2002) oraz 4 brązowe medale (1938, 1970, 2006 i 2010). Brazylia i Niemcy należą też do rekordzistów pod względem uczestnictwa w turniejach finałowych: Brazylia wzięła udział we wszystkich 21 rozegranych dotychczas turniejach, a Niemcy nie uczestniczyli  tylko w latach 1930 i 1950.

Oczywiście obydwu drużyn nie zabraknie również na tegorocznym turnieju w Katarze. W 17 mundialach uczestniczyli Włosi, którzy niewiele ustępują dwóm najlepszym reprezentacjom pod względem odniesionych sukcesów: mistrzostwo zdobyli 4 razy (1934,1938, 1982 i 2006), dwukrotnie byli wicemistrzami świata (1970 i 1994), a w 1990 r. zajęli trzecie miejsce.

Aż 16 razy w mistrzowskich turniejach udział wzięli Meksykanie, ale ani razu nie dotarli do strefy medalowej. Dwukrotnie z tytułu mistrzowskiego dotychczas cieszyli się Argentyńczycy (1978 i 1986), Francuzi (1998 i 2018) oraz Urugwajczycy (1930 i 1950), a po jednym złotym medalu zdobyli Anglicy w 1966 r. oraz Hiszpanie w 2010 r.

W meczach o złoty medal uczestniczyło jeszcze kilka europejskich drużyn. Największym pechowcem jest Holandia, która już trzykrotnie przegrała mecze finałowe (1974, 1978 i 2010). Do tego grona należą też Czechosłowacja (1934 i 1962), Węgry (1938 i 1954), Chorwacja (2018) i Szwecja (1958).

„…Polska będzie mistrzem świata” kontra „Polacy, nic się nie stało”

To pierwsze hasło na pewno spodoba się polskim kibicom! Jest to dość życzeniowe proroctwo, ale w latach siedemdziesiątych XX w. polscy piłkarze rozbudzili apetyty swoim kibicom znakomitą grą na mistrzostwach świata do tego stopnia, że w powszechnym użyciu na piłkarskich trybunach, zwłaszcza po jakimś niepowodzeniu, była przyśpiewka: „Już za cztery lata, już za cztery lata,

Polska będzie mistrzem świata!”. W XXI w. na stadionach pojawiła się całkiem inna przyśpiewka ku pokrzepieniu serc: „Polacy, nic się nie stało! Nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało!”. Polska reprezentacja swoją mundialową przygodę rozpoczęła w czasach, gdy nie było jeszcze takich zorganizowanych form kibicowania.

Mianowicie 5 czerwca 1938 r. na Stade de la Meinau we francuskim Strasburgu Polacy stoczyli dramatyczny ponaddwugodzinny bój z Brazylijczykami. Mecz, toczony na błotnistym boisku, w strugach deszczu, w podstawowym czasie gry zakończył się remisem 4:4 i do wyłonienia ćwierćfinalisty potrzebna była dogrywka.

W niej o jedną bramkę lepsi okazali się wirtuozi z Ameryki Południowej z Leonidasem da Silvą, zwanym „człowiekiem z gumy” lub „czarnym diamentem”, na czele, który później został królem strzelców całego turnieju. W meczu z Polakami strzelił 3 bramki, ale lepszy od niego był nasz Ernest Wilimowski – zdobywca 4 goli.

Wilimowski był jednym z najlepszych polskich piłkarzy czasów międzywojennych. Po wybuchu II wojny światowej podpisał jednak Volkslistę (niemiecką listę narodową), zaczął grać w niemieckich klubach i reprezentacji III Rzeszy, co przyćmiło jego wcześniejsze boiskowe dokonania.

Na następny występ polskiej drużyny na mistrzostwach świata trzeba było czekać aż do roku 1974. Ale jak już Polacy wrócili na piłkarskie salony, to z przytupem. Na niemieckich stadionach nasi piłkarze zdobyli trzecie miejsce.

Swój sukces powtórzyli w 1982 r. na boiskach w Hiszpanii, a cztery lata wcześniej w Argentynie zajęli miejsca 5-6. W XX w. Polacy jeszcze raz zakwalifikowali się do turnieju finałowego. Na stadionach w Meksyku w 1986 r. odpadli w 1/8 finału po porażce z Brazylią (0:4). Na kolejny występ naszej reprezentacji trzeba było czekać aż do roku 2002.

Ekipa pod wodzą trenera Jerzego Engela rozbudziła duże nadzieje, ale odpadła już na etapie rozgrywek grupowych. Podobnie było cztery lata później na turnieju w Niemczech oraz na ostatnim mundialu rozegranym w 2018 r. w Rosji. We wszystkich trzech turniejach powtórzył się ten sam scenariusz: porażki w dwóch pierwszych spotkaniach (mecz otwarcia i mecz o wszystko) i zwycięstwo na pożegnanie (mecz o honor).

 

Katar już czeka

Za kilkanaście dni usłyszymy pierwszy gwizdek na katarskim mundialu. Na naszych piłkarzy pierwszy przeciwnik – Meksyk – będzie czekał 22 listopada 2022 r. o godz. 17.00 polskiego czasu na Stadium 974 w Doha.

Na tym samym stadionie Polacy rozegrają ostatni w fazie grupowej – chyba najtrudniejszy – mecz z Argentyną. Odbędzie się on 30 listopada o godz. 20.00. Czy będzie to mecz o wszystko czy mecz o honor? Wiele zależy od potyczki z teoretycznie najsłabszym przeciwnikiem, czyli Arabią Saudyjską.

Zaplanowano go na 26 listopada na Education City Stadium w miejscowości Ar-Rajjan o nietypowej dla polskich kibiców porze, mianowicie o godz. 14.00. Czy na katarskich stadionach będzie słychać doping i przyśpiewki polskich kibiców?

Dane o liczbie sprzedanych biletów dają taką nadzieję, bo na każdy z trzech meczów grupowych polscy kibice zakupili po około 20 tysięcy wejściówek, czyli prawie połowę dostępnych miejsc na poszczególnych stadionach, gdzie zagrają nasi piłkarze.

Zatem może gromkie okrzyki naszych kibiców: „Biało-czerwone, to barwy niezwyciężone!”, „Polska, biało-czerwoni”, a zwłaszcza „Jeszcze jeden, jeszcze jeden!” i „Dziękujemy, dziękujemy!” będą słyszane nie tylko na boisku przez naszych piłkarzy, ale dotrą znad Zatoki Perskiej nad Dunaj i Wisłę.

Stanisław Kargul

MP 11/2022