post-title O tym jak król Roger zawładnął w Koszycach

O tym jak król Roger zawładnął w Koszycach

O tym jak król Roger zawładnął w Koszycach

Elegancki gmach budynku Teatru Państwowego w Koszycach, mieszczący się w samym sercu miasta przy ulicy Głównej, był tego dnia odświętnie przystrojony. A może zawsze tak wygląda? Biały budynek, który w centralnej części był podświetlony na czerwono, dawał efekt polskich barw narodowych. Dwudziestego trzeciego listopada miała tu miejsce premiera opery Karola Szymanowskiego pt. „Król Roger“.

Przy wejściu na gości czekali portierzy ubrani we fraki i cylindry. Budynek i wnętrza teatru –  nieduże, ale jakże piękne! I właśnie te rozmiary niejako narzuciły scenografię, za którą odpowiedzialny był Ondrej Zachar: olbrzymia liczba występujących muzyków nie zmieściłaby się w części przeznaczonej na orkiestrę, zatem zostali oni umieszczeni na scenie, gdzie stworzyli świetne tło dla pozostałych występujących. A było ich niemało!

Przede wszystkim to soliści i chór, wzmocniony przybyłym z Miškolca (Węgry) chórem dziecięcym.  Na scenie przedstawili się też artyści z Ukrainy, zaś w tytułowej roli wystąpił nasz rodak – Michał Partyka (baryton), partnerowała mu w roli Roxany Chorwatka, sopranistka – Gabriela Hrženjak a pasterza grał Słowak, Juraj Hollý (tenor).

Anton Korenči

Fantastyczne rozwiązania oświetlenia i reżyseria w Antona Korenčiego, którego nie wystraszyła praca z językiem polskim, bo dzieło Szymanowskiego z tekstem Jarosława Iwaszkiewicza zaprezentowano w oryginale ze słowackimi napisami. „Dużo lepiej pracowało nam się z językiem polskim niż na przykład z włoskim. Jako reżyser lepiej wyczuwam sens dzieła, gdy artyści śpiewają po polsku i choć nie znam tego języka, to bardzo dużo rozumiem“ – mówił po przedstawieniu Korenči.

Pytany, skąd pomysł, by wystawić dzieło Polaka, wskazywał pomysłowość i upór w dążeniu do celu dyrektora teatru Rolanda Kherna Tótha i dramaturga Stanislava Trnovskiego. Nie bez znaczenia było też zaangażowanie dyrekcji Instytutu Polskiego w Bratysławie, stąd po spektaklu osobiste podziękowania złożone Annie Opalińskiej i jej zastępcy Piotrowi Drobniakowi.

„Najpierw nad dziełem pracuje się teoretycznie i trwa to zazwyczaj od trzech do sześciu miesięcy, na scenie intensywne prace trwały sześć tygodni“ – relacjonował dla „Monitora“ reżyser.

Trzeba przyznać, że były to świetnie zainwestowane siły, czas i talent. Oklaskom nie było końca. W zrozumieniu dzieła pomogły na pewno napisy w języku słowackim. „Mieliśmy oczywiście przetłumaczone libretto, ale było to starsze tłumaczenie, zamówiliśmy więc nowe, by treść była przystępniejsza“ – opisywał Korenči.

Co ciekawe, dwa premierowe wieczory to tylko zapowiedź kolejnych przedstawień, które zostaną zaprezentowane nie tylko w Koszycach, ale być może i w Bratysławie, Pradze czy innych miastach. „Od nowego roku przedstawienie znajdzie się ponownie w programie koszyckiej opery, a goszczący Michał Partyka osiądzie u nas na dłużej“ – mówił w żartobliwym nastroju Korenči.

Nasz polski śpiewak, który wcielił się w króla Rogera, z zadowoleniem i satysfakcją przyjmował gratulacje od słowackich miłośników opery. Na co dzień artysta pracuje w operze paryskiej, ale częste podróże, nawet te dalekie, w świecie opery to codzienność.

Na premierze nie zabrakło przedstawicieli koszyckiej elity, pracowników ambasady RP w RS z ambasadorem Krzysztofem Strzałką na czele, sztabów telewizyjnych oraz naszych rodaków mieszkających nie tylko w Koszycach, ale i w Bratysławie.

Nietuzinkowe wydarzenie w podniosłym stylu dla wielu stało się jednym z ważniejszych wydarzeń kulturalnych na Słowacji.

Małgorzata Wojcieszyńska, Koszyce

Zdjęcia: Stano Stehlik

MP 12/2022

 

Wywiad z Michałem Partyką opublikujemy w jednym z kolejnych numerów „Monitora“.

Redakcja składa podziękowanie dyrekcji Instytutu Polskiego za zaproszenie na wydarzenie oraz konsulowi honorowemu RP w Koszycach Konradowi Schonfeldowi za opiekę konsularną.